licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

środa, 17 grudnia 2014

Popełniłam...

...stroik. W sensie świecznik. Konkretnie pierdolnik na stół wigilijny. W tegorocznych kolorach świątecznych wybranych przez Diaboła. Zieleń i pomarańczowy. Świątecznie w pizdu. Zmęczona jestem, jakbym robiła miliard  tych stroików/świeczników/pierdolników na sprzedaż hurtową. Serio. Święta są męczące...

piątek, 12 grudnia 2014

Od dwóch...

...tygodni stan permanentnej głupawki. Niby nic nowego, a jednak naród patrzy i przeciera oczy ze zdumienia. Boją się chyba, kiedy weźmie i piergolnie jakimś gromem...

Wenę mam i wysyłam wyznania w ilościach takich, że święty straciłby cierpliwość, a tymczasem niekoniecznie. To jest chociaż uczucie odwzajemnione - mam nadzieję. I szczere, bo tak jakby bezinteresowne. Nikt nikogo nie chce przelecieć, nikt nikomu potem dupy nie obrobi. Jakież to nieczęste.

Zrobiłam jedno podliczenie. Kwota, która mi wyszła spowodowała lekki wytrzeszcz oczu. A jeszcze nie skończyłam... Z drugiej strony również lekki banan, bo w końcu mogę różne rzeczy i różnie w ogóle.

Postanowiłam w ramach ewentualnych postanowień świąteczno-noworocznych nie robić żadnych podsumowań. Za dobry mam humor, żeby się zdołować. Dobry humor paradoksalnie wynika z chujowiny koszmarnej. Co prawda Azi ciągle wmawia mi, że jestem nieszczęśliwa, ale chyba dojrzałam do myśli takiej, że prawdziwe szczęście nie polega na cieszeniu się z tego co przychodzi o tak łatwo, tylko  na znalezieniu drogi na bycie szczęśliwym z tym co się ma, albo bez tego czego się nie ma. Nawet jeśli braki są kolosalne i gigantyczne. Trudne to, ale da się. Uczę się, może dorastam, dojrzewam... sama nie wiem. Niby PESEL wskazuje na wiek powiedziałabym połowy życia, a z drugiej strony odkrywam co chwila nowe możliwości ukryte w Cleosi. Możliwości bycia ze sobą. Bycia dla siebie. Bycia tak, taką, jak mi to robi dobrze. Trudne to, ale da się.

Wypomniano mi kiedyś ciągłe doskonalenie, upór w dążeniu do celu, konsekwencję, samozaparcie, takie zesram się a nie dam się osiągnę co postanowiłam, albo jeszcze gorzej przeskoczę poprzeczkę powieszoną pod nieboskłonem niemal. Wypomniano z nutką zazdrości w tle. Bo ja potrafię. MJ mówi, że nie zna drugiej tak radykalnej w działaniach osoby. Może. Z jednej strony dotarło do mnie, że dzięki temu mi prościej, z drugiej o niebo trudniej niż takim, co to odpuszczają. Z trzeciej, bo jest i trzecia strona, dojrzałam do odpuszczenia po to, żeby zyskać to dojrzałe szczęście, które mi majaczy gdzieś tam. Nie przepadam za uczuciem niepewności, wolałabym WIEDZIEĆ. Ale dałam się też przecoachingować na różne strony, przeryczałam swoje, przewałkowałam takie meandry siebie, o których nawet nie wiedziałam, że istnieją -  teraz mi prościej nawet jeśli NIE WIEM, chociaż to trudne.

Czy to ma jakiś sens w ogóle?

W sensie wypowiedź, bo to co postanowiłam sobie ma. Głębszy, bardziej ukryty niż się niejednemu wydaje.

wtorek, 4 listopada 2014

Jest w moim życiu...

...trzech samców, których darzę szczerym uczuciem. Dwaj mają cudowną umiejętność wyprowadzenia mnie z równowagi jednym słowem, Trzeci jakoś się nie naraził JESZCZE.

Dialog z Trzecim:
Cleos: Co Ty byś zrobił beze mnie?
Trzeci: Ochujałbym
Cleos: Amen

wtorek, 21 października 2014

Jeśli Who...

...łagodnieje, a równowaga w przyrodzie jak wiemy być musi, to ktoś musi suczeć. Wiem kto nawet. I powiem Wam, że mi z tym do twarzy, jak tak słucham komentarzy.

I rym się znalazł i nawet uroczy.

A dziś mi ktoś oznajmił, że mu się przyśniłam. Mam nadzieję, że nie na szubienicy, ale może w lekkim gothic style. Jakie to urocze.

Biorąc po uwagę moje zryte sny o jeździe na łyżwach po zamrożonym pasażu w centrum handlowym z Panem, o którym nawet nie myślę za często, to ja nie wiem co się w atmosferze wyrabia... Serio serio. tym bardziej, że Pan na łyżwach ni chu chu, a co mnie widzi, to się czuje zobowiązany szusować po powierzchni, którą właśnie przemierza. Chesusie!

1 kg do szczęścia, 5 kg do doskonałości. Dobry plan to mieć plan. trzymajta kciuki.

środa, 15 października 2014

Nieogar...

...moi Drodzy, ale ogólnie pozytywnie.

Takie tam zdechłe słońce jesienne - równie dobrze, może lać jeśli o mnie chodzi. Ponieważ:

MJ sprezentowała mi bajeczny płaszcz, o którego cenę wolę nie pytać, wyglądam w nim jak Pani Ksiądz (by Koledzy z Najnowszej) ale szykownie (również by Oni).

Zamówiłam sobie futro - srebrny lis. Prosz się nie burzyć, nie fukać - sztuczne. Ale przebieram nóżkami.

Mam wystruganą przeszkodę treningową dla Białego Smroda i wreszcie mogę tego debila zmusić do aportowania w skoku.

Mam klatkę dla tegoż Smroda, i jak tylko obczaję jak go nauczyć z niej korzystać będę szczęśliwym czlowiekiem.

Schudłam 4,5 kg. jeszcze 1,5 do szczęścia i 5,5 do doskonałości - a wtedy drżyjcie narody i smętne paruflaki!

Komu chcę okazuję serce, albo chociaż cień jego i obserwuję ten szał szczęścia. Nie rozumiem ludzi - naprawdę - i nieustająco z fascynacją zapuszczam emocjonalnego żurawia w czeluści nieogarniętych uczuć i powikłanego chujwiczego.

Wracam do formy - w zasadzie nie wiem dlaczego. Filozofia życiowa mi się sprawdza, modyfikacje wprowadzam na bieżąco, dzięki czemu mniej się wkurwiam, a więcej rechoczę nieopanowanie nad głupotą, pustką, próżnią i innymi zjawiskami przyrody. A tego ci dookoła urodzaj. Głupota ludzka nie przestaje mnie zadziwiać, ale wraz z nowym umysłowym feng shui postanowiłam ją obśmiewać, miast analizować na wszystkie sposoby i szukać logicznego wytłumaczenia, tam gdzie nie znajduję nawet zrozumienia dla słowa "logika".

Alutka przybrawszy przydomek Rozwielitki doczekała się jego rozwinięcia w Samowitą. I to z wiciem nie ma nic wspólnego. Za to dużo z pisaniem "nie samowite uczucie" w tenże piękny dla oka sposób. Skoro udowodniła światu publicznie zresztą bardzo, że coś może być nie samowite, to jednocześnie samowite też być może. I jest - ona cała - Rozwielitka Samowita. Czyż to nie brzmi dumnie?

Żyję w paradoksie. Jestem zmęczona i ludzie mnie wkurwiają z zasady, bo oddychają tym samym co Mój Majestat powietrzem. A jednocześnie uwielbiam ludzi, bo gdzie nie spojrzę, tam mam fun - tylko powody do niego są różne.

I co? Słonecznie?:)




sobota, 4 października 2014

Jak sobie przypomnę...

...jako tu drzwiej bywało słonecznie, to mnie skręca. Z zazdrości o samą siebie.
Bo chwilowo bad mood z gatunku ja pierdolę nosz kurwa mać!
I żeby nie było, wszystko gra, buczy, huczy i jest generalnie zajebiście, tylko świat dookoła jest posrany do sześcianu.

niedziela, 21 września 2014

Totalnie pozbawionych...

...wyobraźni właścicieli psów, blog mi świadkiem przypięłabym na krótkim łańcuchu i kolczatce do drzewa w lesie i niech zdychają z upałów/mrozów/głodu/pragnienia*.



* dowolne wybrać

poniedziałek, 15 września 2014

Mistrzowski strzał...

...przeczytać na jednym profilu FB "nie samowite uczucie..." blablabla. Dalszy ciąg nie jest istotny. Ktoś zgadnie kto się tak uzewnętrznił?

środa, 10 września 2014

Siódmego dnia...

...bóg odpoczywał. Ja - siódmego dnia szkoły przeciwnie. Wczoraj wdrożyłam hasło "Let the mortal kombat begin" w życie - i nie zamierzam odpuścić.

poniedziałek, 8 września 2014

Grabarka rzekła...

...co będę czytać jak nic tam nowego nie ma.
No nie ma, bo co ma być to i tak będzie, a jakoś mi z wywnętrzaniem się nie po drodze.
Nabyta filozofia, że trza mieć na wszystko wyjebane sprawdza się chyba - jakaś taka spokojniejsza chodzę, poza nielicznymi wyjątkami. Ba, jak się słyszy od kolegi z pracy "Teraz jak już wiem, że mi za to krtani nie wyrwiesz to sobie mogę na taki żart pozwolić", to się człowiek zaczyna zastanawiać skąd ta aura zła? Skąd ta fama poszła, żem niedobra ci ja. Bo przecież taka puchata i do serca przytul psa... i w ogóle. A potem jeszcze, że witać mnie będzie "Ave" to ma być skrótem myślowym znanym tylko nam dwojgu od "Ave Satan". Well. Tchnę dumą - lata pracy nad wizerunkiem przyniosły oczekiwany efekt w postaci "nie podchodź jeśli nie musisz."
Staram się. Naprawdę.
Tylko mi miłość bliźniego bokiem wyłazi za każdym razem jak tylko okażę chwilę słabości. I nie wliczam tu Przyjaciół i Bliskich. Ale stare powiedzenie "nie rób drugiemu dobrze, nie będzie ci źle" się sprawdza, nawet jeśli zaciskam mocno oczęta i udaje, że to nieprawda.
Zatem nie robię. Dobrze, w sensie. Tudzież jak to ostatnio rzekłam nie daję i nie klękam. Miałam co prawda na myśli nabytą niechęć do czarnego luda, ofiar na tacę i uginania kolan przed kimkolwiek, ale interpretacja i tak poszła w siną dal.
Chwilo trwaj... nie daję, nie klękam, nie jestem miła.
Się komuś nie podoba?
To proszę spierdalać.

wtorek, 8 lipca 2014

Nie ogarniam...

DIALOG TELEFONICZNY 1
Smok: Cześć babciu
Babcia 1: ....
Smok: Co robicie jutro?
Babcia 1: ....................................................
Smok: A mogłabym rano przyjechać?
Babcia 1: ....
Smok: A, to szkoda, to pa.

DIALOG TELEFONICZNY 2 (prowadzony koło mnie więc słyszałam każde słowo)
 Smok: Cześć babciu
Babcia 2: No cześć miśku.
Smok: Mam takie pytanie...
Babcia 2: Słucham...
Smok: A mogłabym rano przyjechać?
Babcia 2: Hahaha, no widzisz, a nie mogłaś dzisiaj też zostać na noc?
Smok: No w sumie mogłam.
Babcia 2: Pewnie, że możesz.
Smok: To mama mnie rano przywiezie.
Babcia 2: Pa kochanie śpij dobrze.

Tym sposobem okazuje się, że nie tylko podatki i śmierć są pewne. Pewne jest również to, że dla Teściuniuniuni nadal ważniejszy jest pies,  z którym MUSI jutro jechać do weterynarza i NIE MOŻE zapakować wnuczki do samochodu na tę okoliczność. Bo w Renault jakimśtam i nie jest to małe Clio nie ma miejsca na Teściuniuniunię, Teścia, Traktora i Wnuczkę.
Dla ułatwienia dodam, że widziały się ostatnio 2 miesiące temu.

Z całego kamienia sercowego życzę suce, żeby jej ten pies zdechł. Albo jeszcze lepiej niech jej jutro weterynarz powie, że trzeba go uśpić i niech tam siedzi i czeka, aż mu serce przestanie bić.
Tak właśnie.

niedziela, 15 czerwca 2014

Bardzo, bardzo, doprawdy...

...bardzo podoba mi się odpowiedź jednego pana, z jednej książki, którą dostałam w prezencie od jednej z moich Wiedźm. Mianowicie pan, na zadane pytanie dlaczego robisz to czy tamto odpowiada niezmiennie

"Because I can"


O tak! Takie motto życiowe nr 2 przyjmuję niniejszym.

poniedziałek, 12 maja 2014

Po prawie siedmiu...

...latach zwalczania chamstwa i prostactwa klaso i kulturo osobisto - zwycięstwo!
Teściuniuniunia spotkana na ulicy odpowiedziała mi łaskawie  na powitanie. Półgębkiem, niechętnie, na odpierdol ale jednak.
Smak chwały i zwycięstwa- bezcenny.

środa, 16 kwietnia 2014

Powinnam być...

...siwiusieńka niczem gołąbeczek. Serio. Po takich jazdach i cudach na kiju powinnam mieć również  stan przedzawałowy albo inny klekot kamienia sercowego.
Tymczasem stawiam diagnozy.
Tymczasem szukam nowych lekarzy.
Tymczasem radzę się w kwestiach prawnych.
Tymczasem o mało co przejeżdżam Teściuniunię na pasach. O jakże bezcenna była jej mina, kiedy zatrzeszczał ABS i inne tam wspomagacze hamowania. Suka. Z wiecznie niezadowolonym wyrazem pyska - suka.
Tymczasem ćwiczę cierpliwość, która podobno cnotą bogów. Życzę sobie mieć ołtarzyk postawiony - może być w Licheniu - Who wybierze mi tam dogodną lokalizację - na prawo, czy na lewo patrz święta Kleosia od Pojebanych.
Tymczasem sama nie wiem co... nie mam czasu na rower, nie mam czasu na bieganie, nie mam siły na nic. Plan naprawczy kondycji leży i kwiczy jak ja o 23.00. Wszystkie możliwe zakupy poza spożywką robię przez internet, bo nie mam na nie czasu i siły.
Tymczasem, gdybym w Tesco Extra nie spotykała co środę niepełnosprawnej Oli, która drze się nieartykułowanie na cały market, ale mnie już poznaje i uśmiecha się tym swoim nieobecnym uśmiechem i mówimy sobie "cześć" - to blog mi świadkiem, że trup tam słał by się gęsto, bo mnie wkurwiają ludzie.
A ja uwielbiam ludzi przecież.
Serio.

wtorek, 8 kwietnia 2014

Jeśli ojciec dziecka...

...zdiagnozowanego z zapaleniem trzustki, na lekkostrawnej gotowanej na parze diecie i z uczuleniem na kazeinę, funduje mu w weekend oscypek, golonkę i McDonald's, to co?

czwartek, 27 marca 2014

Jeśli natychmiast...

...nie odpocznę, to blog mi świadkiem, że się potknę o powietrze i przewrócę na prostej drodze, ryjąc gębą asfalt czy inne podłoże.
Nie mam bladego pojęcia z czego to zmęczenie wynika. Starość? Niedospanie? Spadek formy?
Ale jak tu spać, formować cokolwiek, skoro tyle książek do przeczytania, tyle filmów do obejrzenia, tyle i w ogóle.

Ni mom nerw moi Państwo. Zwyczajnie ni mom nerw i potrzeba mi sanatorium.

piątek, 14 marca 2014

poniedziałek, 17 lutego 2014

Wyrzucę...

...telewizor przez okno...

Sąsiadka moich Rodziców poderżnęła sobie w piątek gardło.
Jej ponad 90-letnia matka na widok karetki, policji i bóg wie kogo we własnym domu, była uprzejma zejść natychmiast tego samego dnia.
Poderżniętą odratowali i wylądowała w wariatkowie.

...Doprawdy niepotrzebna mi ani "Ukryta prawda", ani "Dlaczego ja?", ani nawet "Rozmowy w toku".

A byłą z Niej naprawdę piękna i mądra kobieta...

środa, 12 lutego 2014

Gdyby mi ktoś...

...pragnął podarować szeflerę, to prosz się nie krępować. Pies zeżarł jedyną, jaką miałam. Został korzeń - poszarpany - nieżyjący.

sobota, 1 lutego 2014

Jakoś tak...

...mie oklapł był ten blog. Z nie-chce-mi-się, przez w-dupie-mam, po chuj-to-kogo-obchodzi.

A się dzieje. I to dobrze. Rozmowy umoralniające wsparte zdiagnozowaną astmą, rozmowy w ogóle, nowe spojrzenia na stare sprawy, nowe meble w starej kamienicy, nowe plany na stare życie. Się kula. Rozmowy prowadzę na żywo, grono słuchaczy/wspieraczy/w ramię płakaczy stałe, niezmienne, niezawodne. Nie mam czasu ani chęci na zabieganie o to, żeby ktoś mnie chciał w swoim życiu. Jestem/jesteś - ok, a nie? Anie są dwie, jedna daje, druga nie jak mawiał poeta wiejski, ale jak mnie nie ma/ciebie nie ma - znaczy taka kolej rzeczy. Rozpaczy nie będzie raczej. Nie inaczej. Doprawdy mam ciekawsze rzeczy do robienia, niż pogrążanie się w żalu po stracie. Wał. Na schwał. Czytelnictwo mi wzrasta - 7 książek w  styczniu, to żaden wynik w porównaniu z whoeverzym wuj wie ile, czy kejcinym w wuj, ale i tak poprawiam wynik. Oglądam filmy, na które do tej pory nie miałam czasu. Spędzam kreatywnie czas ze Smoczycą, która poza tym, że nieustannie mnie wkurwia, to również nieustająco zachwyca. Diabolę się, zgodnie z potrzebą moją i/lub Jego. Planuję, kombinuję - no jak to ja. Nie darmo dostałam od koleżanek na urodziny podkładkę pod kubek z wdzięcznym hasłem "Wciąż coś naprawiam, poprawia, ulepsza? to musi być Cleosia." Well...

Postanowiłam sobie, że w ramach postanowień będę się trzymała kurczowo wyniku mojego testu na wartości. Serio. Ręcami i nogami. Do ostatniej kropli krwi dziewiczej i tchu ostatniego. I niech mi tylko ktoś do wuja wafla stanie na drodze - jakkolwiek, gdziekolwiek, ktokolwiek. Wdepczę w linoleum i przygniotę obcasikiem. A obcasy mam jak zawsze, niezmiennie - wysokie.

niedziela, 26 stycznia 2014

Zasadniczo...

...jak każda baba uwielbiam mieć rację. Okazuje się jednak, że czasami nienawidzę mieć racji. King w Lśnieniu nazywał to "jasnością" czy tam "iskierką", mnie się wydaje, że to zwyczajna znajomość natury ludzkiej poparta jakąś wyjebaną w kosmos intuicją. Się nie mylę - po prostu. A przynajmniej rzadko. A już na pewno nie jeśli dotyczy to ludzi dobrze mi znanych i jakoś ze mną związanych. Nienawidzę. Serdecznie. W takim emocjonalnym młynie nie byłam już dawno. Gdzie mi się wszystko miesza, zatacza kręgi i dziwacznie zwija w spirale. I zawsze wszystko prowadzi do tych samych wniosków. Trochę będę musiała poczekać na ich urzeczywistnienie, a czekania też nienawidzę.

wtorek, 7 stycznia 2014

Piąta...

...rocznica.
Urżnę się ze szczęścia nad podjętą życiową decyzją, a potem wyślę SMS z życzeniami:)

piątek, 3 stycznia 2014

Biały pies+...

...błoto = naciągnięty mięsień dupno-plecowy przy wkładaniu bestii do brodzika.
W życiu, jak długo żyję, nigdy, never nie widziałam tak upiergolonego psa. Po same uszy.

Ale za to jaki teraz jest puchaty:)