licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

środa, 11 marca 2009

Jestem wykończona...

…ale jak mi te dzieciaki mówią „Pani! Pani jeszcze pokaże rumbę raz”, to jakoś nie mogę im odmówić. Nawet jeśli w drodze po schodach kolano zrobiło CHRRRRRUUUPP i co prawda wróciło na swoje miejsce, ale przyprawiło mnie o chwilowe zaćmienie, skutkujące uwisem na poręczy. No to ćwiczymy te new yorki i alemany i widzę, że im się chce. I nawet mam jednego chętnego co „tylko na walce chodził będę”. Ależ proszę bardzo.

Tyle o tańcach.

Ulubienieć zwany Kapturem zaczął mówić „tak” zamiast „no” i „proszę?” zamiast wyburczanego „co?” Reszta nawet dała się sfilmować. Bo film będzie – promocyjny. Chrzanić film. Nie klną, nie przeszkadzają, odpowiadają z sensem, widać, że ich to interesuje. Z tego satysfakcja jak byk, aż mi serce rośnie (do rozmiaru F).

Tyle o dziennikarstwie.

„Panie” mówią, że mam podejście i dar. Hmmmmm. A może po prostu odrobina empatii i zrozumienia wystarcza. I niestawianie się w pozycji nauczyciela, tylko partnera do dyskusji. Nawet jeśli interlokutor ma 11 lat i zaczyna dyskusję od „zamknij kurwa ryj” wywrzeszczanym do koleżanki. To nie jest podejście, to sztuka przetrwania. Serio. I szkoła dla mnie samej – chociaż pracowałam już z takimi dzieciakami, a nawet gorszymi. Jeśli można komuś pomóc przyswoić tajniki pisania recenzji przez prezentację Rambo wypruwającego flaki skośnookim, to widocznie jest to jedyny sposób, jaki do nich trafia.
I jedynym sposobem na nauczenie ich kroków podstawowych jest danie z siebie 800% na ich 100%. Inaczej czują się olane. Po daniu tych 800% czuję się, jakby mnie przejechał końbajn. Ale satysfakcja jest:)

3 komentarze: