…kalendarze. Od 2004 mam wszystkie – i prywatne i pracowe. Gdyby się na przykład okazało, że 24 września 2007 popełniono zbrodnię, o którą jestem podejrzana, to bardzo mi przykro nic z tego, bo spędziłam czas w pracy, potem gnałam do szewca, potem widziałam się z Marchwiakiem, a na koniec miałam zaplanowany w TV film, na polshicie. Alibi mam na każdą minutę. Szmergiel taki. Kawałek niezłej historii zmieścił się w kartonie po papierze PolSpeed 80g.
Przy okazji znalazłam w innym kartonie (jak w końcu odgruzujemy gabinet, to się chyba urżnę z nadmiaru szczęścia po pozbyciu się WSZYSTKICH kartonów i pudełek, pudeł i pudełeczek) blok listowy – ktoś sobie życzy list dostać? Oraz notes z Królem Lwem, w któym to notesie prowadziłyśmy z Dziobakiem pilne konwersacje w czasie wykładów z historii powszechnej XX wieku, albo polityki ustrojowej państw Europy Wschodniej. Ależ się ubawiłam czytając:)
A ogólnie? Nie zliczę ile osób pytało się mnie dziś stojąc mi face to face lub słysząc się przez telefon, czemu jestem taka wkurzona/zła/wściekła/smutna/nieswoja/dziwna/niespokojna/zamyślona/chwc. No ja pierdykam! Wystarczy tylko, że nie mam na twarzy uśmiechu służbowego nr 8 i od razu zbiorowa histeria i masowe ucieczki oraz dezercje z pola rażenia. Rozpuściłam drani.
Koniecznie musisz mi pokazać ten notes, też chcę poczytać o naszych dawnych popierdółkach :)
OdpowiedzUsuńMoże pobijesz śliczną Alicję z Allerød?
OdpowiedzUsuńTia, śliczną jak śliczną – na pewno słynną. Tylko język mi się plącze po 10 godzinach:)
OdpowiedzUsuń