licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

sobota, 23 listopada 2013

Spomiędzy tofisia...

...i ryżu z pieczarkami na ostro chciałabym nadawać tak pięknie jak Zimno. I piszę to absolutnie bez przekąsu - podziwiam ornamentykę słowną serio serio.
Zasuwam od 7.00 rano mieszając, gotując i generalnie robiąc to czego nie znoszę, po to, żeby potem robić to co uwielbiam

Tymczasem delegowałam sprzątanie  Pani Wioli, która się cieszy, bo ma kasę, ja się cieszę, bo nie muszę oglądać znienawidzonego Domestosa i ściery do kurzów, Diaboł się cieszy, bo nie lata na mopie i odkurzaczu Smok się cieszy, bo nie musi pomagać. Czas przeznaczony na pozbywanie się zbędnych pyłków i zaplamień zagospodarowujemy zabawą, czytaniem, oglądaniem. I jasne przejadę w tygodniu szmatą tu i tam, Smok sprząta Grzmota, ale jestem ogólnie jakieś 3-4 godziny bez wkurwu do przodu. I cudnie.

Il Żabineto zalane przez sąsiadów wyschło i Nigara Sufitowa nie pozostawiła w zasadzie żadnych śladów.  Nagle okazało się, że mamy całkiem gigantyczny przedpokój, w którym NIC nie stoi. Uczucie posiadania przestrzeni życiowej w miejsce burdelu z wiertarkami i szlifierkami - bezcenne. Widzę światełko w tunelu, aczkolwiek przesłonięte przeogromnym abażurem z diabołowego "to ma czas".

W radio Olga Bończyk - nie lubię baby. W sensie niech śpiewa czy tam gra, ale jako człowiek z wypowiedzi mi nie pasuje. Tak mam. Podobnie Młynarska. Podobnie Edi Edyta Górniak. Oraz jeszcze parę osób, w tym takich z mojego własnego reala. Odcinam się pomalutku, innym robię chirurgiczne cięcie ciach - żegnam oschle z mojego życia - męczenie się w relacjach, które mi nie pasują zdecydowanie nie jest w moim stylu. Zdecydowanie nie mam tak, jak niektóre znane mi Żmije, że potem mam doła. Nie miewam raczej.

Muszę sobie zrobić - jak widać - przerwę od kuchni, bo zgłupieję.

A do tego jeszcze chciałam powiedzieć, że mam nadzieję, że  JohnnyB wykorzysta chociaż 1/3 nabytych i przypomnianych umiejętności, żeby zawstydzić snobów i pokazać dziś rodzinną klasę. Wiruj Johnny, wiruj:) Mnie też potrzebny był taki wieczór z walcowaniem i wyluzowaniem. Bez wazeliny zupełnie - dobrze jest mieć bratnią duszę w rodzinie, ale taką wiecie... że telefon w środku nocy, red alert, i jak trzeba to jest w ułamku sekundy niemal.

Dobra, pójdę kroić dalej - już mi chyba trochę ręce odpoczęły.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz