W grudniu syn sąsiadki, z którą w życiu słowa nie zamieniłam poza „dzień dobry” zaginął. Wyszedł z domu i szlag go trafił. Nie wiadomo gdzie się podział. Sebastian miał na imię, lat 14 czy 16, coś koło tego. W tamtym domu dzieciów jak mrówków, jeszcze chyba troje mniejszych i pies boxer – Killer. A, no i ojciec alkoholik – niegroźny. Znaczy schlewał się i szedł spać, awantur nie robił, pieniądze przepijał tylko swoje, kasy żony nie ruszył. W zeszłym roku zrobili remont kuchni – na niebiesko – ładnie nawet. Matka sprzątaczka, czy jak kto woli dozorczyni, zamiata nasze okoliczne ulice, klatki schodowe myje. A Sebastian wychodził z Killerem na spacery, z rodzeństwem się bawił – zwyczajny chłopak. Nigdy nie słyszałam, żeby klął, wrzeszczał – inny jakiś był niż reszta dzieci z podwórka co to po śmietnikach się goni i to za najlepszą zabawę uważa. Zawsze się kłaniał jak mnie widział, przed Grzechem uciekał wzrokiem, ale Grzech na wszystkich działa odstraszająco – taki ma pychol nieprzystępny snoba-milionera (chociaż taki z Niego milioner jak z koziej dupy trąbka, a snobem jest tylko troszkę). No więc, Sebastian wyszedł z domu i nie wrócił. Matka szukała go najpierw z policją, jeździła radiowozami po okolicy, potem sama pytała ludzi, rozwieszała plakaty. Płakała siedząc w oknie nowej kuchni. A na parapecie ma pięknego kaktusa i papirus. Dla mnie też hoduje szczepkę, bo mój papirus w prezencie dostany zdechły jakiś jest. Ani przez chwilę chyba nie przestała wierzyć, że syn po prostu miał dosyć ojca, że wpadł w złe towarzystwo i po prostu postanowił sobie zrobić przerwę od życia rodzinnego, ale w końcu wróci. Wiem o tym wszystkim od Pani Krysi, która mieszka nad nami i psa Lorda ma co Traktora nie lubi. No, więc mama Sebastiana wierzyła ciągle, że on wróci.
Dziś dowiedziałam się, że w zeszłym tygodniu ktoś znalazł zwłoki Sebastiana w blokach przy naszej ulicy przeznaczonych do rozbiórki.
Nie wiem, czy zmarł sam z siebie, czy został zamordowany, ale pewnikiem się dowiem. Zawsze niechcący dowiaduję się dziwnych rzeczy.
…Macica moja… znaczy Matka Polka…znaczy Mały John zawitał na ziemi ojczystej. Trzy godziny opóźnienia miał autobyś, Tato wystał się na dworcu jak dziki patyczak…boroczek. No ale wróciła. Po szkoleniu Traktora pojechaliśmy z Grzechem do Jego FuturoTeściów. A tam jak grom z niebiesiech spadły na mnie przykazania: 1. Nie ćwicz tyle na siłowni, kobiecie taka budowa niepotrzebna. 2. Nie chudnij tyle bo dostaniesz anoreksji albo innej cholery. 3. Nie chodź w rozpuszczonych włosach bo ci do oczu lecą i przeszkadzają patrzeć. 4. Nie musztruj tak tego biednego psa. 5. Nie pij tyle kawy bo to niezdrowe.
… i tak dalej i w kółko… Odzwyczaiłam się. Trzy miesiące Jej nie było i tak mi jakoś było dorośle, a teraz przyjechała i ja w pierwszej godzinie tego powrotu poczułam się, jakbym miała 10 góra 15 lat. Taka malunia Mamy Pitunia, jak to Siwulec mój zwykł mówić. Bosh. Pozbieraliśmy więc szybciutko prezenty przywiezione z zagramanicy w tym boskie serki „Philadelphia” z paluszkami nie-do-dostania w tym zapyziałym kraju i wymawiając się maminym zmęczeniem podróżą umknęliśmy do domq. Ulga. Muszę się na nowo przyzwyczajać do tego, że ktoś mi kazania prawi. Męczące to jest jak byk, tym bardziej dwa razy do roku. Ale cóż, będę grzeczną córunią mamuni to może coś jeszcze dostanę:) Materialistka podła ja!!!
Pozwolę sobie zastosować technikę pisania Misiaków i mam nadzieję, że nie zostanę za to zlinczowana:)
Cleos świńskim truchtem biegnie za Grzechem do kuchni by dobrać się do Jego ciachowatego tyłeczka. C: Mam Cię, teraz Ci już nic nie pomoże. Tutaj!!! Teraz!!! Na tych kafelkach!!! G lekko poturbowany namiętnymi uściskami: UGHRGGRRR Zlegają na kafelkach zimnych jak stado byków. C krzywiąc się z bólu: Mamoooooooo, jeronie Grzech co mi się stało!!! Mamooo jak boli!!! G zdezorientowany: Ale o so chosi??? C: Heksa mi wlazła i żić, w pośladek!!! Nie moga się ruszić. Pieronie chopie co my teroz zrobiemy?? Powszechnie wiadomo, że ślonsko godka działa na Grzecha jak najlepsza antykoncepja – opada wszystko ciśnienie i szczęka. Pies wyczuwając tragizm chwili kładzie się Grzechowi na twarzy. G przygnieciony z leksza: Ghhhhhugh ała. C: Traktor złaź z pana gdzieś dupsko uwalił?? G z nadzieją: Cleos? Możesz się ruszyć? C: Jakoś tak niekoniecznie. Łojesooooooo!!! Mój tyłek… Jak to boli!!! G: Poczekaj, nogę wyprostować potrafisz? To Cię przeturlamy… C: Zdurniałeś? Nogę? Ja tyłkiem nie potrafię ruszyć a Ty mi nogę chcesz wyrwać!!! G: Nie ruszaj się wyczołgam się spod Ciebie… C: BOOOOOLIIIIII, SADYYSTOOOOO. Zachciało Ci się brykania!!! Zboczeniec!!! G: Ja? Czekaj nie ruszaj się…czołgam się… Grzech jak glista wyłazi spod Cleos. Cleos nadal rozżabiona spoczywa błogo na posadzce. C: Teraz mnie podnieś jakoś ogierze kura mać!!!
THE END
Dodać należy, że bohaterowie podczas w/w sceny kompletnie ubrani plątali się we własne, tudzież cudze dresy, bluzy i inne przy planowanym brykaniu zbędne części garderoby.
… mi ten blog? Szczerze? Po nic… Nie mam potrzeby wypisywania się z emocji… a nawet jeśli mam to przecież piszę pamiętnik od chyba 1993 roku. Już powstaje jego drugi tom:) Tam mogę wypisać wszystko to, co mnie gnębi. Tam przeżywałam pierwszy raz, rozprawę sądową, napady, miłości Przyjaciół i ich problemy, rozwód i uwodzenie Grzecha. Tutaj pisze, po prostu dlatego, że lubię pisać. Założenie bloga było reakcją na (wybacz Offca) owczy pęd. Założyła Medea, Muza, eXXX to niby czemu ja nie? Potem wyzwaniem był html – pomógł eXXXio:) Dzięki Bracie:) A potem Żona Nr 3 przeczytała jedną moją książkę i powiedziała, że muszę pisać – czy mam czas czy nie. Moja tzw. „pisarska” próżność została mile połechtana z włosem no i pisze. Żadne to wywnętrzanie się, bo Grzechowi marudzę jak mi się coś nie podoba, tak jak tu, Przyjaciele wiedzą co powiem zanim się odezwę, wrogowie ze mną nie gadają i całe ich szczęście. Na blogu jak w życiu:) Więc po co mi on? Po nic – powtarzam jeszcze raz. Chyba tylko (albo aż) po to, żeby tu pogadać ze Słonkami, których pewnie nigdy na żywca nie zobaczę. Żeby Was poznawać, w takim sstopniu w jaki dajecie się poznać. Żeby pisać sobie pierdołki i mieć zwykłą radość z tego, że ktoś to czyta – czasem przypadkowo – czasem bo wpada tu stale. Jednym słowem piszę bo lubię:))) I chyba tylko dlatego, bo przecież wielkich mądrości nie zamykam na tej stronie, tylko zwyczajne słoneczne życie. A może się mylę?
…mam… do doświadczonych związkowo: 1. Czy jeśli Grzech pozwala Rodzicom swoim rozpieszczać psa naszego i nie reaguje na moje prośby o upomnienie ich, że Traktor to nie kanapowiec, tylko pies obronny i niech mu do kury nędzy nie dają ciastek…czy jeśli Grzech pozwala im na wszystko względem psa, to tak samo będzie postępował jeśłi o dzieci chodzi? Czy też będę przegrywała w konkurencji z Rodzicami i to ja będę ta straszna i nienormalna?
…za okres od 12.10.2001 r. do dziś: 1. Nocne rozmowy z Grzechem, 2. Dzienne rozmowy z Grzechem, 3. Najlepszy jak dotychczas sex z Grzechem, 4. Wspaniała kuchnia Grzecha, 5. Samochodowe wyprawy z Grzechem, 6. Grzech w ogóle, 7. Grzech w szczególe, 8. cz@towe znajomości:
15. Kupienie Traktora (co wywołało same straty, ale trudno), 16. Portret Faraona, 17. Odnowienie kontaktów z Rodzinką dawno-nie-widzianą, 18. Zrobienie 1 (słownie:jednego) obiadu dla Grzecha, 19. Grzech żyje po tym obiedzie, 20. Snobistyczny Sylwester, 21. Więcej czasu na pisanie wierszy, 22. Podwyżka, 23. Awans, 24. Pikne słoneczne plany urlopowe, 25. Spotkania face to face:
Wszystkim moim Słonecznikom i Słoneczkom wesołych jajek życzę i kolorowych i twardych (bo Whoever powiedziała, że mięciutkie jak kaczuszka na nic się zdadzą). Spokojnego świętowania!!!!!!
dla wszystkich zainteresowanych moja prawdziwą osobowością… Na imię mi Herta, lat 42, miodowe włosy i piwne oczy, wzrost 175, wymiary lepiej nie mówić, ale niech będzie: 97 90 98, klocek taki, mieszkam w Bytomiu ale nie zajmuję się tym, czym się zajmuję tylko sprzedaję w sklepie bambetle dla dzieci, Grzech ma na imię Igor, Traktor jest jamnikiem i ma na imię Snopowiązałka, mój Tato jest Beduinem, a Mama Koreanką, studia skończyłam teologiczne, uwielbiam sado-maso i generalnie jestem sfrustrowana…
i w nosie mam wszystkich i wszystko co sobie myślicie. W ucho mnie pocałujcie delikatnie mówiąc. Uprzedzając komentarze w stylu „KLIK i WRRRR”, że nieby chodziło o sprowokowanie mnie: ja to ja i odpowiadam zainteresowanym, że nie Cyganie Słońcem kręcili tylko Kopernik Ziemią, że gram w lusterka i na gitarze i Igorowi na nerwach czasem, że pozowałam tylko do zdjęć w katalogach bielizny nie w naszym kraju (czyli Chinach) Bogom dzięki i że świetnie się bawię polemizując z nieświadomymi mego bytu Słoneczkami.
15. Miś od Misiaków 16. pewnie Misia też tylko się nie przyznaje 17. Łobuziak 18. Marchwiak 19. Asanek 20. Offca 21. Clashtorianie 22. Erytrea Słoneczna 23. Czupurek choć niechętnie o dziwo 24. Shibaa 25. eXXXtreme
„(…) kobieta wypiła truciznę; miała słodki smak. Odchylając głowę do tyłu otworzyła usta, aby chłonąć blask południowego słońca. Jak pijana okręciła się wokół własnej osi, potem powoli opadła na lewy bok – ten, przez który wchodzi śmierć. W oddali dwa charty zaczęły szaleńczy bieg w stronę horyzontu, skacząc z pagórka na pagórek, aby wyznaczyć swej pani drogę do zaświatów. Gdy cienie Barana i Byka znikły w oślepiającym blasku boskiej gwiazdy, Horemheb wiedział, że dusza Achesy stała się światłem.”
Z listu aresztanta aresztu śledczego: „…i prosze cie Łony pozdruw hłopakuw z podwórka i powiec im, coby sie nie martwili o mie, bo u mie wszystko w pożondku. Siedze na celi z fajnymi ziomkami i jusz miałem dwie przeżutki ale tesz było fajnie. I mamie mojej powiec, rze nie musi sie martwici, bo jakosi sobie poradze. Tutaj życie nie jest takie złe spotkałem koleguw Siwego, Mace, …, wujka Marioli. Wszyscy ze mnom czymajom…”
… i tak dalej w ten deseń. Po przeczytaniu 3 listów zaczynam się zastanawiać nad moimi zdolnościami wychwytywania błędów wszelkiego rodzaju. Poprawna polszczyzna kura ich mać. A takich listów czytam po 15. Biedna ja:(
Aaaaaaa i jeszcze jedno – z listu bytomskiego hip hopowca do aresztanta: „Masz pozdrowienia od siostry i mamy mojej ty MADA FAKA…”
konkurs na tłumaczenie zwrotu wycapsowanego otwarty:)
O kim wiem, że gra w lusterka? 1. Grzech 2. McRudy 3. Whoever (oczywiście) 4. Faraon 5. Mąż 6. Żona Nr 3 7. c.k. dezerter 8. Red Bull 9. Główna Księgowa firmy 10. Gina 11. połowa mojej Firmy 12. połowa firmy Męża 13. wszyscy blogowi znajomi Whoever 14. MJ
No jednym słowem epidemia panuje. Cała Polska lusterkuje. Whoever jesteś lepsza niż ebola:))) Ty i lusterka. Ja sama tkwię na poziomach 28 29 32 33. Nieżle. Przy małej (a czasem rozpaczliwej) pomocy Whoever bryluję wśród moich znajomych błyskotliwością i spostrzegawczością. NO i patrzcie jaka jestem zdolna bestia, no!!!
… miały być dziko czerwone pasemka, wyszły nijako rude. Medea wybacz, ale tym razem jestem zdecydowanie przeciwko rudziźnie – tym bardziej na moim własnym prywatnym łbie. Bogom dzięki, to tylko mocny szampon koloryzujący był i po kilku praniach ten dziwny kolor zejdzie i odejdzie w niepamięć. Na wakacje może niebieskie pasemka zrobię?
…zakupiony został przedwczoraj. Oswoję go, bo z dzikiego Winstona żadnej uciechy… Podobny do Michaela nawet. Grzechowi ciągle myli sie imię.I chyba go wykastruję – Winstona nie Grzecha – bo jakoś tak woniajet nie teges. Traktor Winstona lubi…chyba… nie reaguje zupełnie, może myśli, że taki mału glut mu po nic… Zobaczymy jak przebiegnie socjalizacja Winstona do Cleosiowego domostwa:)
… Tu spoczywa Michael. ur. czerwiec 2001 zm. 05 kwietnia 2003 Dziki, nieoswojony, tłukący się po akwarium Przyjaciel Domu. Pochowany za garażem w pudełku po butach na posłanku z trocin. Słodko śnij o serze…
Z mojej czerwonej fruzyry wyszło gucio. Miały być piękne krwiste pasemka a tu nic z tego. Fryzjerka nie mogła przyjechać do mnie bo wylądowała u babci. A Grzech zastrzegł, że jak będę wyglądać jak Wiśniewski to będę chodziła z transparentem „To co mam na głowie nie miało przypominać Wiśniewskiego. Przepraszam.” Zgredek pasqda:)
Śniło mi się, że z jakichś niewyjaśnionych przyczyn wróciłam do K. Oznaczałoby to, że Grzech musiał przenieść się na tamten świat, bo z własnej woli bym Go nie zostawiła dla tamtego kretyna. Na palcu miałam złotą obrączkę z wygrawerowanym „Jesteś moim Słońcem”. To oznaczało, że jednak odbył się ślub planowany na 23 maja. Kupowałam w sklepie pomarańcze i cebulę. Nie wiem dlaczego tak, ale pomarańczy było dużo a cebule dwie. Równie dobrze mogłam to dostać na straganie należącym do Matki K., ale nie poszłam tam. Też nie wiem dlaczego. Wchodziłam z tymi zakupami po schodach. Klatka schodowa była jakaś taka dziwna, niepodobna do tej, w której mieszkaliśmy osiem miesięcy. Stał na korytarzu przed drzwiami i czekał na mnie. Zaczął mówić, że pewnie poszłam się puszczać i pieprzyć ze wszystkimi tylko nie z nim. Że on mi pokaże gdzie jest moje miejsce. W momencie kiedy podniósł rękę w tak dobrze znanym mi geście rzuciłam w niego siatką z pomarańczami i wpadłam do mieszkania. Uciekałam przez okno. Z pierwszego piętra nie wiem jakim cudem udało mi się wyskoczyć. Zważywszy, że mam lęk wysokości to faktycznie był cud. Biegłam ulicą, a za sobą słyszałam wrzaski przez okno, że jestem szmatą i kurwą i dziwką i mam spierdalać do Tatusia. Potem nie było już nic.
Grzech powiedział mi rano, że cała noc rzucałam się jakbym tańczyła połamańca jakiegoś. I że trzęsłam się i nie mógł mnie nawet dotknąć, bo krzyczałam.
Mając 22 lata (o ile dobrze pamiętam, a staram się zapomnieć) wygrałam sprawę w sądzie. O znęcanie się psychiczne i fizyczne, o zniszczenie mienia i inne takie. K. dostał tylko 1.400 PLN grzywny, żadnych zawiasów, nic. Potem lał jeszcze dwie dziewczyny. Wiem, bo zadzwoniły do mnie w końcu, żeby zapytać jak wygląda zakładnaie sprawy i składanie zawiadomienia o przestępstwie. Ostatecznie żadna z nich nie zrobiła nic, żeby go w końcu zamknąć. Bały się. Kumplujemy się do dziś. Ofiary przemocy domowej.
Hmmmm – praca. Miejsce – rozpadający się gmach. Ludzie – hmmmmm (chwila zastanowienia) – znaliśmy się już wcześniej więc nie było specjalnego przełamywania lodów. Jeden Samczyk-Kozaczek co to każdą spódniczkę zerwie z właścicielki bez specjalnych protestów owej (kobity nie kiecki). Jeden Prawie-Były-Przyjaciel po metamorfozie pomałżeńskiej (zaczynam byc zdania, że niektóre żony można zamykać w szafach dla dobra ludzkości). Jeden szef dusza człowiek (jak ja się przestawię z szefowania na poddaństwo?). Koleżanki sztuk: 6 (na razie nie opanowałam obsługi technicznej więc mówię o umysłowych niekoniecznie chorych). Wśród koleżanek jedna idzie na emeryturę od maja i ma wszystko w… w uchu ma, no! Coście myśleli, że gdzie niby; jedna popełniła mezalians wychodzą za mąż za syna wc-prezydenta miasta (a ona z takie wysoko postawionej rodziny robotniczej pochodzi – kpina jakaś). Żeby nie było każdy człowiek jest człowiek i szanujmy się ludzie ale takie pierdykanie o awansie społecznym to mnie doprowadza do zielonki. Od dziś chołoto mówcie mi JaśniePaniBaronowo kura mać, bo Grzech jakoweś herby posiada. Debilizm całkowity. Następnie w kolejności jedna Matka Polka co to rodzina najważniejsza (i fajnie), jedna panna (lekko posunięta nie tylko przez wiek o czym zresztą sama z dumą mówi, że jeszcze zakręca nie tylko słoiki), jedna rozwiedziona ruda i spox, jedna niemężatka z chłopem i drugim na boku (chyba), jedna Matrona, jedna tancerka, jedna mała i ruda i jeszcze prawnik jedna. No chyba nikogo nie pominęłam. Facetów: 10. Szkoda gadać. W tym jeden mój mbardzo dobry kumpel od imprez i Mąż Koleżanki Żony czyli Czupurka wspominanego w notkach wcześniejszych. Towarzystwo jak kura mać w obozie zagłady, misz-masz i mimry z mamrami. Stanowisko pracy – siedzące cholera. Komp, jeszcze bez gg, biurko i własna szafa. Biuro – zielono- sosnowe ładne nawet. I mam bliżej do pracy. 8 godzin – na tyraniu niewolniczym spędzone i czytaniu książki o odkryciach w starożytnym Egipcie. Generalnie myślę sobie, że gdyby nie chwilowe napady dzikiej tęsknoty za tym, że można wstać i iść w cholerę bo się jest na swoich śmieciach – byłoby całkiem znośnie. Mam nadzieję, że się przyzwyczaję. Zresztą zdolności asymilacyjne u mnie wysoko rozwinięte, więc nie powinno być problemu. No i będę miała obiekty sportowe za friko wszystkie w mieścinie. Huuurrrrraaaaaa.
Wybaczcie to rozpisanie miałam nie pisać za dużo:)))