licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

środa, 24 czerwca 2009

1. na pobudkę "Good Morning" z...

… „Deszczowej piosenki”
2. po wstaniu czekały na mnie przygotowane wieczorem ciuchy
3. Smok wstał bez marudzenia
4. i pięknie wygląda w opasce w tęczę.
5. Nie zmokłam w drodze do auta.
6. Dojechałam do pracy kwadrans szybciej, pomimo zalanych dróg
7. Pyyyyyszna kawa
8. oraz pyyyyszny skrzyp
9. Wymyśliłam zajebistą reklamę na billboard
10. Mam wreszcie zdjęcia
11. Grabarka zachwyciła się pozą na aucie
12. a Sarna na kocie.
13. wyrobiłam się z robotą.
14. Udało mi się spławić jednego upierdliwca telefonicznego.
15. pozbierałam kolejne pudła dla Who
16. powrzeszczałam sobie na kogo trzeba.
17. Pan od ksero uśmiał się na moje komentarze.
18. Dostałam podziękowania i kwiaty od dzieci ze Świetlicy.
19. oraz deklarację, że chcą tańczyć jeszcze.
20. Po czym mnie wyprzytulały, bo dziś Dzień Przytulania.
21. Znalazłam bez problemu miejsce do parkowania pod domem.
22. Diabołowi się powiodło.
23. Zjadłam pyyyyszne zapiekanki.
24. Stan konta zadowalający.
25. Nasz pełnomocnik ds ISO dostał burę. (przypomniało mi się dlatego nie po kolei)
26. Zadzwonił Mały John.
27. Po drodze do domu nie było korków (też bez kolejności)
28. W radio „Felicita”
29. Słońce mi świeci w twarz przy stole w jadalni.
30. Pan z EMAGu chyba mnie lubi.
31. Prezes zwany przez swoich pracowników „Mafiosem” również.
32.Odkryłam, że zanidbany filodendron rośnie jak gupi.
33. Mamy film na wieczór.
34. Nie jestem śpiąca.
35. Dzieciaki przygotowały pożegnanie przy świecach i ciastku (w tej świetlicy)
36. Przypomniałam sobie dzięki temu, że lubię kawę inkę.
37. Mam pomysł na ciuchy na jutro.
38. Znalazłam moje nożyczki do krxwego wycinania.
39. Zatem zaczynam robić kronikę.
40. SMS od Diaboła „kocham Cię śpiochu”
41. Nie pada.
42. Smok wrócił zadowolony i radosny.
43. Dwa kompy w domu dają możliwości:)
44. W lodóce mrozi się piwko.
45. Miałam wenę, napisałam wierszyk urodzinowy.
46. i nie musiałam zmywać po powrocie do domu.
47. Kot mi tu mruczy.
48. Usłyszałam, że w jasnym makijażu mi do twarzy.
49. w planach wieczór w ramionach.
50. znalezienie 50 rzeczy dobrych, które mnie spotkały/spotkają było wyjątkowo łatwe:)

sobota, 20 czerwca 2009

Każdy powinien...

…mieć coś takiego, co jest tylko jego, czego nie będzie nigdy miał nikt inny, takie uczucie, że coś istnieje tylko i wyłącznie dla niego, tylko on to ma i nikt nie jest w stanie zaingerować w to uczucie. Ja tak mam…coraz rzadziej, ale mam, kiedy Smok zasypia mi na rękach, albo zasypia przytulony do mnie w jakiejkolwiek innej pozie. Coraz rzadziej, bo Smok coraz większy i woli zasypiać jednak sam. Ale wczoraj… Byliśmy na koncercie „Dżem z Operą”. Poza tym, że lało jak z cebra, zmokliśmy jak kury, Smok zażyczył sobie surowej kiełbasy z grilla oraz, że nie doczekałam się „Whisky” (usłyszałam dopiero zza domów idąc już do auta), poza tym wszystkim wczoraj był taki właśnie moment. Przetrzymałam Smoka trochę – wyrodna maciora – i gdzieś w okolicach 22-giej zasnęła mi na rękach. Tego się nie da opisać. Tłum ludzi tam był, a jakbym była tylko ja i ten gorący policzek tuż przy moim. Nie ma takiego uczucia na świecie, któe mogło by to zastąpić, do którego dałoby się to porównać. Łapki wokół mojej szyi, oddech odczuwany tuż za uchem. Tylko moje – niczyje inne. W takich chwilach najpierw się rozklejam, że mam zaszczyt doświadczać takiego cudu, że mogę właśnie ja, właśnie Ją trzymać na rękach. Potem jestem dumna, bo to piękna, mądra dziewczynka, z fochami jasne – jak to kobieta – ale rozsądna, posłuszna, słuchająca co się do Niej mówi. A potem już nic nie ma, tylko Ona i ja. I mógłby tam śpiewać nie wiem kto, mógły przedefilować tabun wydepilowanych mamutów – mam to gdzieś, bo w takich chwilach nie liczy się nic innego, jak tylko to, że MOJA CÓRKA zasnęła i przytula się jak nikt, jak z nikim, jak tylko Ona potrafi.

A koncert? Lekki niedosyt, bo nie doczekałam ani wspomnianej „Whisky” ani „Czerwony jak cegła”. taki minusik tego ciężaru trzymanego na biodrze. Szczerze mówiąc mam to gdzieś również posłucham sobie na You Tube, ale jednak… został lekki posmak Dżemu a nie wspomnienie pysznego smaku.
A dziś mieliśmy jechać na „Księżniczkę Czardasza”, ale jakoś się nie zapowiada, żebyśmy pojechali. Hmmmm… i znowu pozostanie ten niedosyt, ale co tam. Upiekłyśmy ze Smokiem ciasto, obejrzałysmy Harry’ego Pottera – nie jest źle.

W kwestiach remontowo-dekoratorskich:
1. Drzwi wejściowe już prawie prawie od wewnątrz.
2. Kolejne trzxy kwiaty przesadzone. Diaboł nadal twierdzi, że posiadam na stanie obsesję doniczkową. Rację ma!

poniedziałek, 15 czerwca 2009

Gdybyście przypadkiem...

…kiedyś postanowili opalić górną część futryny z drzwi, to dzieci załóżcie okulary ochronne. Bo jak wam wpadnie w oko gorący mikrowióreczek farby to jest lekko przekrochmalone. Serio serio.
Oraz gdybyście kiedyś postanowili opalić futrynę z drzwi w ogóle to pamiętajcie o tym, żeby obuwie było pełne lub przynajmniej skarpety na stopach, bo jak wam na stopę spadnie gorący megawióreczek farby to o żesz wurwa jest przekrochmalone również. Serio serio.
Wiem co mówię.

A drzwi wejściowe będa piękne, jak już z nimi skończę. I tego Czesia co je pomalował 4 warstwami białej farby ze srebrolem pomiędzy, to bym ekshumowała i kazała tę farbę gorącą odpadającą żreć. Serio serio.

niedziela, 14 czerwca 2009

No to teraz...

…być może będzie czytać mnie Gazela z Małym Johnem.

Oraz podobno sprawdzam się w biedzie. Może powinnam zająć się też światowym kryzysem gospodarczym?:))) Tylko nie jestem przekonana czy na potrzeby światowych polityków też nie będę myślała za szybko:)

sobota, 13 czerwca 2009

Najlepszy...

…balsam na rany… Smok – nie znam lepszego. Przytula się, głaszcze, a potem „mamo, patrz jak nurkuję” i nurkuje jak stara mając w nosie, że właśnie oddała mi trochę swojego uśmiechu – niech matka ma, a co:)

I przemyślenia mam. Po pewnej rozmowie. Że mianowicie są tacy ludzie, którzy byli w moim życiu, coś mi dali albo i nie, coś znaczyli albo niekoniecznie, coś wnieśli albo dostali, a których nie ma. I zupełnie mi ich nie brakuje. Zupełnie. Mam takich paru, w rodzinie, wśród „przyjaciół”. Nie odczuwam braku w najmniejszym stopniu. Okropne to może, ale prawdziwe. Widocznie nie byli TYMI ludźmi. Amen.

czwartek, 11 czerwca 2009

Pojechalim...

…do spacerowego lasu. Ze spaceru (azaliż 3 godziny łażenia po chaszczach to wystarczająco?) zrobiła się babka z jagodami. Oraz półmisek truskawek. Oraz parę bąbli po komarach. Oraz paprocie na balkonie. Tia. Pokażcie mi Cleosię, która pojedzie do lasu/na łąkę/w pola i nie przytarga do domu jakichś chwastów… no nie ma takiej, nie ma:)

Dzwoni Who. Myśle sobie „doła ma, wkurwa wszechczasów, humor doskonały.” Odbieram…
Who: Ty Cleos, posłuchaj, bo Kudłata pyta czy tatuaż robi się taką zwykłą igłą czy  taką lekarską ze strzykawką?
(A ja właśnie smaruję formę na babkę Plantą)
Cleos: Taką specjalną z pistoletem.
Who: Czy to cię Kudłata satysfakcjonuje?…. Nie satysfakcjonuje jej. Możesz opisać ten pistolet?
(A ja właśnie smaruję formę na babkę Plantą)
Cleos: (opisu opisu opisu opisu opisu opisu)
Who: Wystarczy? …… (akceptacja ledwo słyszalna) No to dzięki, pa.
Się rozłączyła. A ja właśnie smaruję formę na babkę Plantą. Nie mam normalnych znajomych – zdecydowanie nie. I chwała blogu:)

oraz jeszcze

bo więcej mi się nie chce. Dam radę, zawsze daję…

niedziela, 7 czerwca 2009

Festyn nam się...

…udał. Pół godziny kubańskiego cha cha cha również.  I och mój bloże jak się nasłuchałam, co to ja nie jestem za wszechstronne stworzenie i och i ach i w ogóle – bleeeh:) słodkości i sam mniód. Ale miło w sumie, chociaż większa radocha z roześmianych pysków dzieciaków i rodziców przytupujących do rytmu. Btw, żaden się  nie odważył wystapić z dziećmi. Konkluzja? Naród mamy otępiały, drętwy jak zgromadzenie paralityków i w ogóle nieruchawy niczym zwłoki. No trudno. Korzyść z tego taka, że być może w przyszłości posypią się umowy zlecenia – może nie stadem całym, ale parę chociaż. Info for Dziobak – tak, kolejny dyplom i podziękowania dostałam:) Będzie do kolekcji.
Smok się wyszalał, dzieciory okrzyknęły Ją zgodnie „śliczną”, Diaboł natomiast zasłużył sobie na opinię, że „coś takiego dziwnego w Nim jest, ale od biedy obleci” :))) No ja myślę.

Właśnie nastąpiło oberwanie chmury. Pognałam na balkon w celu „ratować papryczki”. 15 sekund na zebranie czterech doniczek i weszłam do salonu jak spod prysznica. A Diaboł komentuje „No, parasola nie chciałaś” – zabić to mało:) Dla odmiany i żeby zagrać mi na nosie, aktualnie świeci słońce, niebo błękitne, po deszczy ani śladu poza kałużami. Przynajmniej ciepły był – letni taki.

Przy obiedzie:
Cleos: Smoku, śliczna jesteś. (Smok umazany kurczakiem, z kurzowym śladem po piłce na czole i nosie, rozczochrana jak niebożę)
Smok: Ty też jesteś śliczna mamusiu, nawet jak robisz kupę.
Cleos: (dławiąc się frytką) Nie mówi się o kupie przy obiedzie Smoku.
Diaboł: Właśnie wydumałem komplement bez kupy. Jesteś piękna jak rosa o poranku na miejskim trawniku, na którym nie ma kup.
Cleos: (umiera ze śmiechu)

Generalnie miło. Smok na suficie dostał skrzydeł. Reszty jeszcze nie ma, bo mnie kark boli jak byk. Diaboł zapowiedział wieczorną rehabilitację.

środa, 3 czerwca 2009

Coś optymistycznego...

…, tak? No dopsz.

Jutro jadę się lasnować oraz firmę w lokalnej telewizji. Półgodzinny program o wolontariacie powinien wystarczyć na lans. Tak se myślę. Kto to będzie oglądał nie wiem, ale niech kręcą. Tylko nie mam się w co ubrać, oraz jak sobie pomyślę o czesaniu telewizyjnego koka to mi lekko słabo.

Papryczki mi rosną na balkonie. Jedna już nawet przypomina papryczkę:)

Maluję niebo. Ręce mnie bolą, bo z drabiny średnio wygodnie, a i lęk wysokości kwitnie niczym papryczki, bo sufit w cholerę wysoko, Dziś chmury w piątek słońce, w weekend noc jeśli do tego czasu nie spadnę z drabiny.

W sobotę w pracy na Festynie Rodzinnym.  Lekcję tańca będę prowadzić. Kto ma ochotę proszę bardzo – Ruda Śląska, ul. Zamenhofa – klaka mile widziana, bo jakoś nie sądzę, żeby tłumy waliły na kubańskie cha cha cha. Optymistycznie miało być… to jest…