licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

piątek, 31 maja 2013

Od radosnej...

...godziny 6.45 mamy u nas adoptowanego na dzisiaj syna znajomych. Poszłam poinformować pasożyty, że za 10 minut obiad. Wychodząc ze smoczej jamy słyszę jak absztyfikant komentuje grę komputerową "jeeee przeszłem!!!", drę się z kuchni "mówi się przeszedłem", na co odpowiada mi oburzony wrzask Smoczycy "poprawiłam go już mamoooo!!!"

Uwielbiam moje dziecko - pasjami:)

poniedziałek, 27 maja 2013

Sześć dni...

...dam radę, dam radę.
Jutro od 16.00 proszę obserwować pasek w TVN. Jeśli ukaże się na nim informacja o masakrze w kościele to to byłam ja Jarząbek.

Idealny ojciec, który od zeszłego wtorku jest moim nieomal najlepszym przyjacielem i jestem niemal od zakochania jeden krok, zadał dziś pytanie, które stawia go na poziomie minoga kręgoustego doprawdy. Pytanie brzmiało "to w niedzielę na którą w tym kościele?" Nie zabiłam, wcale nie dlatego, że mam na uwadze przykazania, ale dlatego, że nie chce mi się użerać z jego kolegami po fachu.

Dam radę, dam radę. Sobota będzie krytyczna, potem już z górki i na krechę.

I przywiozłam dziś wiosło do domu. Opatrzone komentarzem " Cleoś uważaj na nią, ona tyle zła wygrała w swojej karierze..." Tak, wiem, będzie pasowała do mojego satanistycznego dziecka.

Dam radę, dam radę.

sobota, 25 maja 2013

poniedziałek, 20 maja 2013

Trzy godziny...

...na zakupach z Who. Efekt trzy tuniki na wakacje, torebka z łańcuchami na komunię-srunię,  smocza koszulka z trupimi czaszkami i smokiem - wszystko piękne, boskie, cleosiowe. Uwielbiam nasze sklepy.

Sześć godzin na Nocy Muzeów w oczekiwaniu na nocne owadów łowienie i... Klucha zasnął, a Smok stwierdził, że pora do domu, bo pan przynudza. Japonki  mięciutkie zrobiły mię kuku w stopy dzięki czemu utwierdziłam się w przekonaniu, że nie ma jak szpilki. Ale zaliczone wystawy czasowe i dzieciowe rozrywki muzealne.

Dnia kolejnego pięć godzin pod hasłem "mamo kup mi yorka, mamo, mamusiu" na wystawie psów. Stanęłam koło doga i nie mogłam się od niego oderwać. Potem koło jamnika dostałyśmy ze Smokiem i Who spazmów zachwytu, piękny był króliczy, długowłosy i merle. Sentyment mam do jamników zaiste. Wredne toto, spod stołu go nie widać, ale uwielbiam pasjami. Zaraz po dogach of oxycort. Who się dziwi, że ja rasy rozróżniam, ale tego o mnie jeszcze nie wiecie, że pierwszą książką, którą przeczytałam od deski do deski WIELOKROTNIE był "Atlas psów rasowych". Na pamięć go znam i do dzisiaj mam.

A potem basen ze Smokiem - pusty. Wyszalałyśmy się jak dzikie, bo było i rodeo, i nurkowanie, i wodny berek, i pływanie na czas. A Koleżanki ze Starej kasują mi bilety ulgowe, co jakby dziwne nie jest, gdyż jak powszechnie wiadomo nadal mam lat siedemnaście.

Fajny był ten weekend, taki jak lubię, bez gnuśnienia przed TV czy innym odbiornikiem internetu. Na przyszły zaplanowana Biesiada Rodzinna w szkole.

A teraz uwaga - pamiętacie jak mówiłam/pisałam, że ojciec idealny planuje imprezę imieninowo-komunijną z jednym wypasionym prezentem od niego i teściuniuniów? Pewnie pamiętacie. Smok wrócił dziś do domu z prezentem od teściuniuniów właśnie: podkreślacze marki Real 4 kolory, gumowy robal z automatu, pudełko na kostkę kartek kolorowych z kartkami. Szachy Harry'ego Pottera zbierane w prenumeracie czegośtam zostały u skunksa.  Blogu dzięki dziecko jest nauczone, że prezenty nie są ważne, ale na cała tą otoczkę i okazjonalne piergolenie a potem taki badziew nóż mi się w kieszenie otwiera.

piątek, 17 maja 2013

W planach...

...na popołudnia i/ęd/łamane przez wieczór - najazd Hunów.
Uwielbiam pasjami i mam nadzieję, że się uda przednio.

poniedziałek, 13 maja 2013

Załatwiam...

...biegam, ustalam, komponuję, zbieram, kolekcjonuję, umawiam, organizuję, planuję, urządzam i tworzę. Niby w swoim żywiole, ale trochę mam już dosyć.
Mam tylko nadzieję, ze pojechane pomysły wypalą w komplecie.

21 dni jeszcze.

czwartek, 9 maja 2013

24 dni...

...jeszcze. Możecie być ze mnie dumni - nie dałam kasy na prezent dla czarnego luda. Po ostatniej akcji odeszły mię wszelkie ewentualne skrupuły.

wtorek, 7 maja 2013

Wróciłam...

...ze spotkania komunijno-organizacyjnego.

Zgadnijcie jak mega jestem wkurwiona?

Zgadnijcie kto dołączył do Życzenia Śmierci 3?

Zgadnijcie ilu bzdur, herezji, nadinterpretacji, nielogiczności musiałam wysłuchać?

Zgadnijcie jak zostałam nazwana przez pożal się blogu sługę bożego?

I zgadnijcie, jak wysoko powyżej uszu mam ten cały komunijny cyrk?

Jeszcze 26 dni. Dam kurwa radę.

poniedziałek, 6 maja 2013

Super ojciec...

...oświadczył dziecku, że nie będzie go na obiedzie komunijnym.
Bez podania przyczyny.
Bez jednego dodatkowego słowa.
Bez nawet "twoja matka to sucz nie mam ochoty jej oglądać."
To się nazywa "musimy o tym pogadać."
Niektóre rzeczy się nie zmieniają.
Nigdy.
Jak na przykład głupota ludzka.
Albo niedojrzałość.
I egoizm.

Dzieć na zewnątrz nie przeżywa, co jest w Niej nie mam pojęcia. Pewnie szambo.
Będę musiała jakoś to prostować.
Wszystko.

Czasem życzenie śmierci nie jest serią filmową w telewizji.
Serio.

czwartek, 2 maja 2013

Krąg życia...

...się zamyka.
Najpierw obserwujemy, jak boa dusiciel wcina chomiczka.  Ktoś komuś znaczy się kuku zrobił. Potem pan puka mi w okno Smerfiny "pani ma z tyłu pas przytrzaśnięty. Mogę otworzyć drzwi i schować? Miłego dnia jak najbardziej życzę." Ktoś komuś zrobił fajnie. Potem jakiś dziesięciolatek przechodząc przez pasy macha do mnie w stylu "ejo ziomala, ja tu na dzielni rządzę i idę temi pasami, więc stój jak jedziesz." Więc ja stoję i posyłam mu zza kierownicy buziaczki, a on dębieje i się śmieje i kłania w pas. Ktoś komuś zrobił fajnie. A potem ojciec roku w odpowiedzi na informację, jaki jeszcze prezent dla Smoka przewidujemy, o czym mu donoszę, żebyśmy się nie dublowali, odpisuje "tylko nie jakieś badziewne, żeby miała zabawę". Ktoś by komuś najchętniej zrobił kuku.

Ubiję go kiedyś jak chomika.

środa, 1 maja 2013

5 godzin...

...w Świerklańcu. Hulajnoga, pizza, huśtawki, koniki, karuzele, wyścigi chartów, spacery, gonitwy, hot dogi, gadki-szmatki. Jakoś tak wyluzowałam niespodziewanie, chociaż ostatnich parę dni było delikatnie mówiąc lekko dupiatych.

Ot choćby:
Fantastyczny ojciec pytany codziennie przez córkę, czy będzie na obiedzie komunijnym, niezmiennie odpowiada, że musi z Nią na ten temat porozmawiać, po czym unika tematu jak ognia. W unikaniu jest dobry, powiedziałabym nawet, że najlepszy. Mistrzem unikania jest doprawdy - żeby nie było, że nie doceniam jego talentów i nie widzę w czym jest doskonały. Unika doskonale.

Sam sobie strzela w kolano, jak zresztą mu powiedziałam. A że kolana ma słabe, to postrzał będzie jeszcze bardziej dotkliwy w konsekwencjach. I nawet nie muszę się o to jakoś specjalnie starać.

Pójdę się zatem zrelaksować przy Dżołanie. A co!