licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

niedziela, 28 lutego 2010

Zatem...

… PLAN 5 – 275
PLAN  6 – 1 godzina
Jadłospis sobie i Wam daruję – średnio fascynujący był.
Zastanawiam się tylko, czy mój szanowny kręgosłup zniesie więcej niż 300, bo już strzyka ostrzegawczo. Starzeję się czy cuś?:)

sobota, 27 lutego 2010

Znalazłam...

…dla Smoka zajęcia z Aikido. Blisko, niedrogo, z przyjaciółką z przedszkola w grupie Małych Smoków. Pytanie brzmi, czy ta mała wiedźma da się zdyscyplinować. Kimona i pasy już obczaiłam. Godziny treningów są sprzyjające, we właściwe dni, o właściwych porach. Mogliby się lać z Diabołem jakoś bardziej regularnie, a do tego może nabrałaby troche kondycji i ekhm… sylwetki. Basem otworzą nam dopiero w przyszłym roku, jak dobrze pójdzie, a do inynch mamy w kit daleko. Tak, wiem, idę na łatwiznę, ale co jeśli sama się też zapiszę od września? Jak tylko wykonam PLAN. Plan składa się z 5 części: prostej, poprzecznej,  dwóch skośnych i czworobocznej – w Planie na każdą część przewidziane jest po 100 brzuszków, zatem jestem przed połową. PLAN obejmuje też magiczną liczbę 6, o której ciiiiiii, udajemy, że jej nie ma. 6 to niedużo, gorzej z tym zakichanym 5. Ale nic to, uparta jestem to wszyscy wiedzą, więc jest nadzieja. No w każdym razie na pewno umrze ostatnia jakby co.
PLAN zawiera w sobie również mocne postanowienie na czas urlopu. Hmmmmm, z tym problem, bo będę musiała się przemóc i robić coś, za czym nie przepadam. Ale co tam, zacięłam się w sobie, w postanowieniu i choby rzygać… Wsparcie mile widziane.
Teraz czekam na odpowiedź z dojo, żeby się sensei wypowiedział w kwestiach istotnych, a potem będę realizowała jeśli tylko zapał smoczy nie okaże się słomiany. Może być i tak.
No.

Śniadanie: kawa + chleb ryżowy 2 krążki

APDEJT:
Cleos: Diaboł? Jakie naleśniki lubisz najbardziej?
Diaboł: Z mięsem.
C: To m asz pecha, będą na słodko.
D: Na słodko? Bleeeh, fuuuu… no dobra ostatecznie
Podałam obiad.
D: Czekaj Cleosia, trzeba temu zrobić zdjęcie, te naleśniki zasługują na zdjęcie. (ciamk, mlask, mnią) Gdybym tego nie jadł nożem i wydelcem, to byłaby profanacja.
C: „Na słodko? Bleeeh, fuuuu… bleeeee”
D: No miałem trochę inne pojęcie o naleśnikach na słodko…

No ja myślę:)

APDEJT ZWEI:
PLAN 5 – 250
PLAN 6 – 45 minut
Obiad – naleśniki szt. 4

piątek, 26 lutego 2010

Wczoraj...

…175.

Dziś druga skończona, zatem trzecia i 200.

Słodycze: zero
Chrupacze: zero
Zakwasy: zero

Mam plan.

APDEJT:
200 i 30 minut na rowerze – check

czwartek, 25 lutego 2010

Wczoraj...

…150 i jedna książka.

Dziś w planie 175 i druga. Muszę się wyrobić na 20go, żeby oddać Wiedźmom.

Słodycze: zero
Chrupacze: zero

wtorek, 23 lutego 2010

Bajaderki...

…psia ich mać zapchlona.

Plan na dziś wykonany – sprzątnięte regały w łazience, 100 brzuszków i seria 40 powtórzeń z 25 kg na nogi. W końcu cisnęłam Ją przez 6 godzin, to niech teraz odrobi – sztanga z dziecka fajna rzecz.

Plan na jutro 150 brzuszków i seria 50. Zamierzam dojść do 500 i 100. Wystarczy, żeby na letniej sesji fotograficznej wyglądać wytarzana w piasku niczem nimfa. W końcu mam fotografa, co potrafi cośtam ze mnie wykrzesać, nie?
Rower od soboty będzie tylko przemiłym dodatkiem do czytania książek. Slim and fit – i niech mi tylko ktoś podskoczy:)

poniedziałek, 22 lutego 2010

Ja się pytam...

…dlaczego motyla noga, DLACZEGO w Mieszance Wedlowskiej były tylko DWIE Bajaderki?
OSZUŚCI!!!

Kilogram Bajaderek poproszę NATYCHMIAST!!!

sobota, 20 lutego 2010

Od paru dni...

…Seth mówił, że coś jest nie halens. Dziś rano przyszedł Sąsiad i okazało się, że nie halens jest bardzo. Na tę okolicznośc doznaliśmy z Diabołem najpierw wkurwu wszechczasów, potem załamki, a na koniec olśnienia, że przecież Seth mówił… Sam zainteresowany jasnowidz dostał z powodu niehalensa Whiskas z kaczką w kryształowej miseczce, serwowane na blacie w kuchni, żeby mu Nefka nie wyżarła.

Było słuchać jak kot mówił…

środa, 17 lutego 2010

W zeszłym roku...

…napisała:

Dziobak:
2009-02-25  15:59:14
Drogie Jędze, proponuję postawić sbie cel do zrealizowania przed
kolejnym Sabatem:
każda przyjdzie odchwaszczona, odrobaczona, z własnym
(czystym) celofanem
 kolejną nową sałatką, w której dominować będą
owsiki i inne pasożyty.
 Dziękuję za zrozumienie. Proszę spieprzać. Pa.

No to proszę to mieć na uwadze i lakierować miotły do zdjęcia:)

wtorek, 16 lutego 2010

Co prawda...

…ukochana Who mnie wyśmiała oraz nazwała matołem w temacie, ale i tak się cieszę oraz jestem dumna. I ciągle przekonuję się, że marzenia, nawet te najdziwniejsze i nawet te z zamierzchłej przeszłości (patrz: szkoła podstawowa) się spełniają. Przygotowałam prezentację, którą teraz będę szlifować, uzupełniać, dopieszczać, wycudniać i 28 marca wystąpię z wykładem w Wyższej Szkole Strutututu w Kopydłowie. Celowo się nie przyznaję gdzie konkretnie, bo znajome gęby na widowni przyprawiłyby mnie o palpitację. Matkokochanamoja, jak ja się cieszę. I wcale nie tak bardzo z wyróżnienia, co z tej możliwości zrealizowania marzenia.

Grunt to pozytywna cleosizacja:)

niedziela, 14 lutego 2010

Poślimtałam się...

…trzy razy. Raz, kiedy mała Tiana rozmawiała z gwiazdą, raz kiedy zabili cud-robala i jakże by inaczej na szczęśliwym zakończeniu. Jaka stara, taka gupia, no doprawdy. „Księżniczka i Żaba” spełniła wszelkie oczekiwania:)

Od poniedziałku zabieram się za obraz na zamówienie. Lekki stresik, ale co tam, dam radę przecież.

Dla rozluźnienia oglądamy komedie – jedna za drugą, dzień w dzień. Absolutnie nic to nie daje. Lepiej działa obejmujące mnie ramię. Chociaż na chwilę lepiej.

APDEJT:
Dla podtrzymania nowej świeckiej tradycji dostałam książkę. Dodajmy dla ułatwienia, że Diaboł czytał streszczenia, ale Smok pokazał palcem, że „TA” i jest TA. Bo Jej się podobał zamek na okładce. Zakładam, że będzie równie romantyczna jak zeszłoroszny romans z zarazą w tle:) I dobrze. Dodatkiem był Pumeks, o którym Nefka myśli, że to jej nowy lover. Oraz brelok z blond Cleosią. Przynajmniej mi w pracy nie będą już paradowali z Iktornem. A na koniec poobiednia drzemka. Baaaardzo udany prezent walentynkowy:) ZIEW. Przed chwilę wstałam.

Mimo natłoku wydarzeń obejmujących również projekcję Harry’ego Puttera zdążyłam wyprodukować trzy butelki jeżynowej nalewki. Mnią. Niech się odstoi, ale i tak jest boska.

APDEJT WIECZORNY:
„Dobranoc mamusiu…Mamo…kocham cię i chciałabym, żeby wszystkie weekendy były nasze.”

Najlepszy prezent…

sobota, 13 lutego 2010

W takim nastroju...

…maluję autoportrety. Niekoniecznie cudne i cleosiowe.

A od rana byłyśmy ze Smokiem na złomowisku w celu spieniężenia makulatury. 60 kg = 13,20 PLN = dwa motory szlifierki + 5,20 do skarbonki.
Potem rozmroziłam i umyłam lodówkę. Przy muzie od Młodego – aktualnie nienawidzę smarkacza, bo nienawidzę myć lodówki, a tak mnie ta muza natchnęła – znaczy się Jego wina. Że sama się o umc-umc prosiłam to inna para kakloszy. Grrrr.
Carbonarra pachnie. Zaraz będzie pachnieć babka z jagodami. Smok ryczy na pół Helplandu, że jest głodny. I tak zostawi pół talerza obiadu.
Na popołudnie kino. Na wieczór kolacja niespodzianka. A co. Może i warczę, ale resztki serca wygrzebuję z tego lodowca, co to się w niego uzbroiłam, żeby nie zwariować.

Mail do Who – check (jak mówi Offca). Uwielbiam Przyjaciołom poprawiać humor.

czwartek, 11 lutego 2010

Dużo się dzieje...

…ale nie mam czasu, ani nerw, ani siły. Wzruszam się, wkurzam, denerwuję, stresuję, szału dostaję, wyżywam, wywnętrzam, rozmyślam, gadam, słucham, planuję, maluję, wymyślam.

Karuzela z melisą w tle.

niedziela, 7 lutego 2010

Miałam sen...

…niefajny. Trochę irracjonalny, trochę rzeczywisty – jeden z TYCH snów. Obudziłam się zniesmaczona i lekko podkurzona, na tyle lekko, że odechciało mi sie porannej lektury w pieleszach.
Po paru godzinach, ciągle dręczona twarzą ze snu zadzwoniłam…
„Dobrze, że dzwonisz córcia, bo jakiś zły dzień mam, ciągle mi się chce płakać.”
No ja się nie dziwię, w końcu miałam SEN. Przeczucie? Więzi? Jasnowidzenie? Proroctwo? Wizja? Ciągle czuję niesmak, a tę twarz spotkaną na ulicy poznam o każdej porze dnia i nocy. W pamięci tkwi imię – kiedyś zapytam kogo trzeba czy się pomyliłam.

sobota, 6 lutego 2010

Prawie cała...

…ściana wyfugowana i prawie całe „Ogrody Augusta” namalowane. W tych wypadkach „prawie” nie robi różnicy.

APDEJT:
Po konsultacjach z MJ „Ogrody” zostały przemianowane na „Przed zmierzchem”. Też ładnie.

czwartek, 4 lutego 2010

W kolejności...

wtorek
praca, wyjazd, obiad, przyjazd, praca, kolacja, tańce, duuużo wódki, tańce,
tańce, tańce – 2.30 spać
środa
7.00 pobudka, śniadanie, praca, praca, praca, praca, praca, praca, obiad,
kulig, sauna, sauna, sauna, sauna, kolacja występy artystyczne – samba, salsa,
tańce hawajskie, striptisssss, konkursy, karaoke, tańce, tańce, tańce, ani
grama wódki, tańce, tańce, tańce – 4.00 spać
czwartek
7.00 pobudka, śniadanie, sauna, sauna, sauna, sauna, praca, praca, praca,
praca, obiad, wyjazd, przyjazd, Oszołom, dojazd, 17.00 Helpland.

Żyję, mam się nieźle. Ponownie z żalem stwierdzam, że najlepszy feeling w tańcu
mają mężczyźni zza wschodniej granicy. Jak walnęliśmy z Borysem wiednia z fleckerlami
włącznie, niektórzy oniemieli. Ma chłop dryg i taki uścisk ręki, jak pitbul
uścisk szczęki – lekko mnie zmasakrował, ale dla wiednia warto. Mogłam sobie
również говорить troszeczkę, wyłącznie na trzeźwo, bo po
pijoku wiadomo – szeleszczę. Ruski z szeleszczeniem byłby niezjadliwy. Zatem w
100 stopniach sauny my uprawiali konwersacje.
Podobno jestem okropna i pyszczę, i się ze mną nie wygra
w dyskursach. Też mi nowina, ha!
I strusia jadłam. Mnią. I dorsza w sosie grzybowym -
orgazmiczna przyjemność. I motyla noga trudno wymieniać co jeszcze, bo może
lepiej zapomnieć dla zdrowia własnego sumienia.
A….. no i karaoke było z owacją dla mła. A co!
Ogólnie proszę ja Was cud malina, ale dobrze, że następna
taka impreza dopiero za rok, bo mogłabym mieć ręce jak orangutan – poniżej
kolan, przy tym tanecznym naciąganiu. Dlaczego, ja się pytam dlaczego naród nie
szkoli się tanecznie? Chociaż… przyznać muszę (z żalem i przykrością
niestety, ubolewając nad własnym pokoleniem), że im starszy partner (balkoniki
są poza oceną), tym lepszy i bardziej wytańczony tancerz.

To ja się pójdę przewrócić jeśli już nie ma nic do
zrobienia, tak?

poniedziałek, 1 lutego 2010

No to jadę...

…tyrać jak niewolnica. Pośród 94 chłopów, z przerwą na kulig, laski z piórami tam, gdzie nie wolno mówić, tańce, saunę i bardzo mądre wykłady. Zasadniczo wykłady i prezentacje są najważniejszze. Jakby co. A jak wrócę w piątek z pracy to pozwolę sobie się przewrócić i zakończyć żywot nędzny.

Sayo.