licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

środa, 26 listopada 2008

Wrócilim od...

…dochtora. Nie umieram, póki co więc możeta białych lelijów nie kupować. Dzwonię zatem do MJ, żeby Ją poinformować, że trupem nie padam.

Mały John: Musisz powiedzieć panu doktorowi, że babcia chorowała na serce, i tato ma zagrożenie wieńcówką, to może mieć jakieś znaczenie, że jesteś genetycznie obciążona potencjalnie.
Cleos: To kurna jak mnie w tej Wiśle kulaliście, że taka jestem niedorobiona.
MJ: Kiedy właśnie jak na ciebie patrzę, to sobie myślę, że bardzo jesteś dorobiona wlaśnie.
C: Było się dupkać w pokoju a nie gdzieś na śniegu!!!
MJ: Ale my właśnie w pokoju, bo zimno było, może ojcu cosik zamarzło i dlategoś taka…

Nie mam pytań…ani słów:)))

W kwestii innej, wiadomej, jakby kto pytał – next time Gadget odbędzie się 7 stycznia – i to będzie KONIEC… Taką mam przynajmniej nadzieję. A plan na dziś? może kąpiel z książką, żeby się odstresować… Zasłużyłam sobie.

poniedziałek, 24 listopada 2008

Przymuszona...

…przymuszeniem zarejestrowałam się do kardiologa. Na środę. Po sobotnim hertzszlagu uznałam, że może pora. Przymuszacze nie musieli się jakoś strasznie starać, ale i tak wymusili co chcieli. No, to idę. Myślę sobie, że AKURAT w środę moje EKG będzie niekoniecznie zachwycające, ale trudno. Najwyżej Pan Doktor dostanie zawału – również.

niedziela, 16 listopada 2008

Zrobiłam gulasz...

…ze śmieci – kawał mięcha i co mi pod rękę wpadło. Diaboł po raz pierwszy zaserwował sobie repetę oraz stwierdził, że mam się absolutnie nie uczyć gotować, bo póki nie umiem smakuje doskonale. Cud jakiś doprawdy, ale sama muszę przyznać, że takiego gulaszu to nawet Mały John nie kula.

Drugie drzwi lada chwila gotowę będą do malowania. Trans jakiś mi się przytrafił się. Może dlatego, że zachętą jest to, jak wyglądają drzwi do marokańskiego buduaru. Btw nasi sąsiedzi (niech im będzie Młodziaki – w wieku naszych rodziców) po piątkowym koncercie, na którym byliśmy razem, wyciągnęli nas na piwo… Ale ja nie o tym. Otóż te Młodziaki przy tym piwie pytają się nas czemu my mamy takie wściekłe czerwone światło w sypialni:) No i wytłumacz tu Cleosiu zeszłemu pokoleniu o so chosi. Na szczęście Młodziaki są z tych, którzy stwierdzają, że cyt: „Bo wy to w zasadzie jesteście dla nas za starzy, ale postanowiiśmy was oderwać od tego remontu”, zatem tłumaczenie, że ma być jak w marokańskim ekhe… bu… no buduarze przecież, dotarło:)

A w ogóle to mam chyba jakieś jesienne chujwieco za przeproszeniem. Wahania nastrojów jakbym conajmniej miała inside PoDiabołka, Tymczasem PoDiabołka niet, a ja raz się cieszę i cleosiuję i szczęście mi uszami tryska, a raz siedzę ryczę, upijam się na smutno i szlocham Diabołowi w ramię/rękaw/cokolwiek. Szału można ze mną dostać – obiektywnie stwierdzam. Niech to się już skończy.

poniedziałek, 10 listopada 2008

Po zmroku...

…Rynek w Krakowie jest pięknie oświetlony, Wawel z daleka wygląda jak zaczarowany, a pod pomnikiem śpiewał ociemniały starszy pan może nie pięknie, ale poruszająco. Parę godzin zapomnienia w objęciu daje więcej niż mogłabym chcieć… Diabelskie oczy i Sukiennice:)))

niedziela, 9 listopada 2008

sobota, 8 listopada 2008

Biegałam wczoraj...

…cały dzień: kawa ,ciasto, nachos, paluszki, Black Label, piwo i inne takie. Urodziny Szefa S. Składałam mu rano życzenia, jak tylko przyszedł – uśmiechnął się „przydałoby mi się pani Cleos, oj przydało.” Bo czego można życzyć skorpionowi, jak nie tego, żeby mu wrogowie zdychali pod płotem parchami porośnięci? Zatem, niech mu zdychają.

Dwa dni temu zostawałam dłużej w Nowej, czekając na sprzątaczki. Przyszła jedna, lat ok. 65. Zaniosłam jej na górę mopa  i wiadro, żeby nie musiała targać po schodach, a ona po pięciu minutach opowiedziała mi historię swojego życia. OWdowiała młodo, została z piątką dzieci, jakoś dała radę i dzxiecic na ludzi wyszły, ale co z tego kiedy w 80-tym syn jej w wojsku zginął, a trzy lata temu drugi pojechał do Anglii, gdzie dostał wylewu, zawału i też zmarł. Córki pracy znaleźć nie mogą, jedna ma padaczkę, druga coś tam też. Smutna historia, smutnej kobiety, która uśmiechała się wyłącznie kiedy patrzyła mi w oczy. Na koniec, po tych wszystkich tragediach opowiedzianych jednym tchem niemalże, życzyłyśmy sobie miłego weekendu i żeby pogoda był ładna… Tak mam, że obcy ludzie opowiadają mi swoje życie.

wtorek, 4 listopada 2008

For tonight...


I wanna feel this way longer than time.

I wanna know your dreams and make them mine.

I wanna change the world, only for you.

All the impossible, I wanna do.

I wanna hold you close under the rain.

I wanna kiss your smile and feel your pain.

I know what’s beautiful, looking at you.

Here in a world of lies, you are the truth.

And baby

Everytime you touch me, I become a hero.

I’ll make you safe no matter where you are

And bring you anything you ask for, nothing is above me,

I’m shining like a candle in the dark

When you tell me that you love me.

I wanna make you see just what I was,

Show you the loneliness and what it does.

You walked into my life to stop my tears

Everything’s easy now, I have you here.

And baby

Everytime you touch me, I become a hero.

I’ll make you safe no matter where you are

And bring you anything you ask for, nothing is above me,

I’m shining like a candle in the dark

When you tell me that you love me.

In a world without you,

I would always hunger,

All I need is your love to make me stronger.

And baby

Everytime you touch me, I become a hero.

I’ll make you safe no matter where you are

And bring you anything you ask for, nothing is above me,

I’m shining like a candle in the dark

When you tell me that you love me.

Julio Iglesias & Dolly Parton

niedziela, 2 listopada 2008

Z głośnika...

…”Heartbreak Hotel”, odczuwany każdą komórką ciała i grający w przeponie. Cały dzień na nogach, ale chcąc sprostać oczekiwaniom Jędz usiłuję do 8-go skończyć drzwi do marokańskiego buduaru.
Do tego miałam koszmarnre sny, jakby mi ktoś ból całego świata położył na piersi, jakby mi ludzką rozpacz wsadzili w gardło, żeby dławiła. Pod powiekami do teraz widok nagrobka „Ur. 23.03.1965 – Zm. … .04.1965″. Przeszywający trzewia żal, odczuwalny do teraz. Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale czuję, że powinnam tam wrócić…

sobota, 1 listopada 2008

O koszmarnej godzinie...

…7:25 Smok wpycha się nam do łóżka, wwierca tyłkiem w mój brzuch i szepcze do ucha „Kocham Was”. Diaboł śpi, albo usiłuje przynajmniej, ale gdzieś tam przez sen czochra mi chaszcz wczoraj wyprany. Pytam Smoka czy idziemy robić śniadanie „jasne mamusiu, ale ja chce mój selek ulubiony” – mówisz i masz dziecko. Robimy zatem kanapki na dużym talerzu, kawę, mleko przez słomkę dla Smoka. Smok budzi Diaboła, siadamy, jemy – rodzinnie. Zachciewa mi się muzyki, więc puszczam TO. I patrzę w wielkie okno, na korony drzew bez liści, takie puste, takie żałosne, takie samotne, takie chwiejne jak… …never mind. Diaboł przygląda mi się chwilę i mówi „Podobasz mi się z taką miną, jak dziecko z nowym wiaderkiem w piaskownicy. Tylko jakbyś nie chciała się tym nowym wiaderkiem bawić, tylko komuś piergolnąć.” Owszem. Właśnie w myślach, w takt muzyki z głośników kopałam w tej piaskownicy mogiłę. Więc siedzę, Smok wdrapuje się Diabołowi na kolana, przytula i zamiera w bezruchu, a ja siedzę patrzę przez okno i nie panuję nad mściwym uśmiechem, nad niekoniecznie przyjaznymi myślami krążącymi po głowie, nad wizją voodoo i zaklinania życzenia. Zaklinam, jeszcze chwilkę, Smok puszcza piosenkę po raz kolejny i kolejny i kolejny jak mantrę. Nieświadomie buduje we mnie nastrój. W duszy mi gra podły plan, do realizacji przy okazji, przez najbliższe lata, jutro, za miesiąc, za rok – wytrwale, krok po kroku. Obudziło się COŚ, było tego nie ruszać. Patrzę na Nich i wiem, że mogę wszystko, że żadne chamstwo, żadne obrażanie, ubliżanie, mieszanie w głowie Smokowi, żadne tanie zagrywki mnie, nas nie zmogą. Siedzą, Diaboł głaszcze Smoka po głowie, a Ona łasi się jak kot. TO jest siła, TO jest chwila, w której czuję, jak mi się  zaciskają szczęki po to, żeby się za chwilę rozluźnić, bo to jeszcze nie ten czas, nie właściwy moment. Wadżet powstała, zielone oczy mruży i czeka…