…oraz ponieważ dbam o Przyjaciół (nawet jeśli mi oznajmiają, iż mają nadzieję, że jeszcze nie idę, bo łeb myją)
O G Ł O S Z E N I E
Od zaraz, natychmiast, w tej chwili i niezwłocznie poszukiwany mnich dezerter miłośnik ogrodnictwa ze specjalizacją orki na ugorze i pielęgnacji orchidei, z ptakiem nadpalonym woskowym, może być niemowa, byle miał sprawne ręce i klaskać potrafił cnota cierpliwości nieodzowna
Zainteresowanych prosimy o kontakt w komentarzach lub bezpośrenio na gobi.blog.pl
…Smok po rozpakowaniu czerwonego Power Ranger zapomniał o blożym świecie. Reszta prezentów mogła nie istnieć. I dobrze. Ocknęła się dnia następnego, żeby złożyć wniosek formalny, że teraz chce czarnego, a reszta prezentów też jest fajna.
W Boże Narodzenie na spędzie rodzinnym powaliło wszystkich hasło, mające korzenie w historii o pewnej pani stomatolog, że „niech się w trumnie zesra.” Pobożne życzenie, czyż nie? tym bardziej, że wspomniana dentystka żyje, ma co prawda około 80 lat, ale rwie dalej niekoniecznie chwasty. I to nie moje hasło było, żeby nie było. Potem już było tylko weselej:) Pozwoliłam sobie sporą część uwiecznić na dyktafonie, bo następne pokolenia mi nie uwierzą.
Dziś chrzciny Gnoma. Smok stwierdził, że w kościele jest nudno, zatem poszłyśmy przeciskać się w tłumie w celu obejrzenia szopki. Szopka doprawdy. Jak widzę te wszystkie wyfiokowane paniusie i czuję te litry wody kolońskiej to mię słabość ogarnia.
Jutro znowu wyjazdowo. Może u Kate znajdę chwilę na manicure? O ile nie każe mi pracować manualnie i da siedzieć chwilę w spokoju to dam radę.
Zatem czy odpoczęłam? Ależ. Trzy dni gotowania w celu nieco ponad godziny celebrowania kolacji to lekka przesada. Chociaż usłyszenie, że moja kapusta z grzybami jest dokładnie taka jak Małego Johna – bezcenne. Dobrze, że mam balkon i temperatura jest w miarę niska, bo w lodówce się wszystko nie mieści. Ponieważ zatem jestem urobiona, ledwo żyję, niemal odcięłam sobie pół fakjuka, broczyłam krwią do barszczu i takie tam – w przyszłym roku robię Wigilię dla CAŁEJ Rodziny. Chwila… Chwileczka… Dla osiemnastu osób, w porywach do dwudziestu siedmiu. Betka.
Wzruszyłam sie na „Świątecznych Szczeniakach”. Bo ja tak mam i niech mi ktoś spróbuje powiedzieć, że nie mogę. A poza tym ani razu nie włączyliśmy telewizora, trochę poczytałam mieszając tę kapustę i doprawiając barszcz. Makówki to pestka, a moja Ciotka od Brukselki nie potrafi, śródstopie mnie jakoś dziwnie boli. Dostałam piękny prezent od Diaboła i dwa, które mnie zaskoczyły i wzruszyły – od Grabarki i Sarny. Niezmiennie spotykam na swojej drodze ludzi, o których mogę powiedzieć, że są Ludźmi w moim życiu. Rekompensują mi te stada pałetających się po życiorysie dupków żołędnych, którym to życzymy, żeby się właśnie w grobie zesrali (by Duży, tak konkretnie). W ramach życzeń do Gwiazdki czy tam innego Gwiazdora, zamknęłam oczy i pomyślałam kilka. Kilka takich natychających szczęściem i kilka tchnących mściwą zjadliwością. No nie mogłam się oprzeć. Widać nie dane mi jest przemawiać ludzkim głosem, niezależnie od okoliczności:)
…barszcz się chłodzi, kompot z suszu śmierdzi jak sam diabeł, kapusta się gotuje, karp się zacebulował. Na więcej nie mam siły. Reszta jutro, jak dożyję. Temperatura od gotowania skoczyła z 19 stopni do 22,4. Good. Kuzynka Brukselka właśnie poinformowała, że nadworna nianio-gosposia ukulała krokiety do świątecznego barszczu z marchewką i cebulą. Ktoś tak jada? Czy to przypadek jednostkowy. Wysunęła również przypuszczenie, że w nocy będę trzepać siemieniotkę. Otóż nie. Być może jeszcze ciasto dzisiaj, ale też niekoniecznie. I niech mi nikt nie mówi, że to takie boskie, bo robię dla siebie, u siebie i dla swoich. Fajnie. Tylko czemu mnie tak nogi bolą?
…świerkiem i serowymi bułeczkami. Świerk jest różowy, a bułeczki pyszne na słodko. W karmniku dwa gołębie i sroka. W kubku czarna, gorzka kawa. W planach „Klopsiki i inne zjawiska pogodowe”. W stawach palców u dłoni ból – dziekuję Babciu, tego akurat nie chciałam po Tobie odziedziczyć. Na balkonie nowa wartswa śniegu, muszę sobie wyzamiatać drogę do karmnika, bo gołębie czekają. W uszach Buddha Bar „On walks the night”. Klimat iście świąteczny doprawdy:)
APDEJT: Były „Klopsiki…”, a potem impreza pod patronatem Agora B-m, budowanie z lego makiet sklepów w galerii handlowej. Smok stworzył supermarket z meblami. A potem dostała kucharza z lego. Dla odmiany pachnie schabowym bez kości. Konkluzja poobiednia jest taka, że kluski powinny się rozmnażać przez pączkowanie najlepiej bezpośrednio na talerzach i najlepiej w nieograniczonych ilościach. Jeszcze się nie zdarzyło, żebym ugotowała wystarczająco dużo (dziś 20 na 3 osoby w tym Smok). Wczoraj w przerwie mieszania kleju do kafelek, robiłam łańcuchy na choinkę, pomagałam Smokowi odnajdywać słowa w książce do angielskiego oraz cośtam jeszcze czego nie pamiętam. Podział obowiązków jest jak widać płynny, zależnie od potrzeb chwili i nie są to koniecznie i jedynie oraz bynajmniej moje potrzeby.
…później niż zwykle i dobrze, bo mi to poprawiło humor. Jadę sobie, z przede mną biały, brudny jak sto nieszczęść Ford Courier. Wygooglać sobie proszę jak toto wygląda – brudnego może nie znajdziecie, ale będziecie mieli jakieś pojęcie o czym mowa. Jadę, patrzę, wpatruję się, a on ma na brudnych drzwiach z tyłu, palcem napisane „Jak dorosnę będę Transitem.” Uśmiałam się jak norka. A że Wiśnia, też aktualnie nie należy do tych błyszczących lakierem i woskiem, chyba sobie jutro rano napiszę na klapie „Jak dorosnę będę Ducato”
…”Last Christmas” – mdło mi, na CCM „Jest taki dzień” – zwracam marchewkę, którą jadłam na śniadanie, na Zetce „Ally McBeal – Christmas songs” – matkokochana uwolnijcie mnie, na Radio Maryja się modlą – bez komentarza, na Jedynce – organowe granie na Trójce – dzień ze „Śląskiem” i jak kolędują, na Katowicach „All I want for Christams is You” – Maryśka double action na Plusie też coś świątecznego, na Radio 90 „Uwierz w Święta”
a gdzie moje „Felicita”??? w mordę jeża???!!!
APDEJT: W ramach protestu świąteczno-muzycznego popakowałam prezenty:) Zostały mi dwa wierszyki/zagadki/dedykacje do napisania. Kartki wysłane. Stroiki/świeczniki gotowe. Ozdoby choinkowe jak mówi Offca – check. Lampki zakupione. Obrus z pierduśnikiem jest. Gwiazdki do pierdyknięcia są. Gwiazda nad drzwiami wisi. Czekam na rybę, siano, łuski i kapustę. Reszta ready i oczekuje gotowania. Matkoblosko! Bo wiecie, ja lubię Święta, tylko niech nie będą takie monotematyczne muzycznie:)
I chociaż mój mózg spowiła ciężka mgła, Leżałem nie śpiąc, w myślach pogrążony, Widziałem jak płomień na świeczniku drga, Jak pełza i gaśnie śmiertelnie rażony. I jeszcze rozbłyska sił ostatkiem. Widziałem daleką gwiazdę nocą, ponad światem.
Mgliste postaci widziałem w oddali Długie szeregi uśpionych pokoleń Wciąż pogrążonych w nadziei i wierze, Że zbudzi je słońce co ciemność pokona, Cicho drzemiąc cichiutko przy sobie, Jedno przy drugim w spokojnym grobie.
(…) Księżyc świecił, lecz jego zimny blask Był jak ognie Elma, co na masztach płoną, gdy wieczór cieniem kładzie się jak morze, Jak błedny ognik, co go w n oc jesienną twe oko przelotnie pochwyci nad grobem.
(…)
Powietrze zdało się ciężkie i gęste, Niczym ziemia wyschła i roztarta, Co stała się pyłem, który można wdychać, Półmrok pełen zjaw dziwacznych, Cienie i błyski wzajem przemieszane, Zaduch grobowej krypty, jak w baśni o czarnoksiężnikach.
(…)
Głuch jak morze, gdy je wicherz wzburzy, Słyszałem szm mroczniejących głosów, Niskich jak dźwięk harfianej struny. Słyszałem jak płyną z zachodu na wschód, Ja pytają i wyjaśniają, wznoszą się i opadają, Jak biegną niczym fale ku mojemy łożu.
(frag. I cz. poeamtu G. Frodinga pt. „Sny w Hadesie”)
Jam morze wzburzonem Gdy wicher nadciąga Jak szum fali sunącej Słyszałem westchnienie, Przeczucie dnia Pośród Hadesowej nocy, Stłumione, tajemne I pełne zdumienia.
I na oblicze Chwilami spływał Błysk światła Jaśniejszy niż dawniej, Jednak wciąż blady Jak promień księżyca, Co w nocy życia przenika Przez śmierci drzwi.
(frag. IV cz. poeamtu G. Frodinga pt. „Sny w Hadesie”)
…przede wszystkim bez powodu. Nikt wszak nie wie, dlaczego obdarza uczuciem konkretnego człowieka. Miłość nie potrzebuje wyjaśnień, ona po prostu się rodzi. (…) Zdołała go odnaleźć dopiero po wielu nocach i dniach, wypełnionych strachem i tęsknotą.”
Margit Sandemo „Saga o Czarnoksiężniku – Oblicze zła”
…babeczki. W końcu Mikołaj dziś ląduje na balkonie, musi mieć się czym pożywić po locie z Laponii. Operacja „Święty” ogólnie nieco komplikuje życie, ale jak potem widzę błyszczące oczy Smoka nurkującego w worze z prezentami… Bezcenne.
Kate wczoraj faktycznie biegała wokół stołu. Iwa też w zwolnionym tempie z biustem zarzuconym na plecy. Diaboł narysował mi łąkę i Smok narysował mi łąkę. Zdobią lodówkę, też mam swój prezent na Mikołaja. Zionąca sałatka jest niebowgębiasta – serio, serio, nic to, że potem się zionie – trudno. W zasadzie to standardowo było blosko. Co tu dużo pisać… Teraz najchętniej zasiadłabym do książki i połknęła tom drugi, ale czeka mnie lekkie sprzątanie, bo w końcu ten Święty, i w ogóle…
APDEJT: Wstał po 12.00. Co Mu się stało nie wiem, bo Pędzla z nami nie było wczoraj, ale zdumiewam się wciąż: D: Mógłbym powiedzieć Cleoś, że jesteś jak posąg bogini, ale posąg nie pachnie tak zmysłowo” oraz D:Uwielbiam Twoje uszka. One do mnie wołają… C: Tak? A co takiego? D: Ssij maleński ssij…
…wielce szanowna dodajmy, z jednego ościennego miasta raczyła przyznać mi nagrodę. A potem pan prezydent mać jego szczawiowa, tegoż miasta odwołał mi jutrzejszy koncert. Jak nie urok to przemarsz wojsk prosże ja Was.