licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

niedziela, 27 grudnia 2009

W duchu świątecznym...

…oraz ponieważ dbam o Przyjaciół (nawet jeśli mi oznajmiają, iż mają nadzieję, że jeszcze nie idę, bo łeb myją)

O G Ł O S Z E N I E

Od zaraz, natychmiast, w tej chwili i niezwłocznie
poszukiwany mnich dezerter
miłośnik ogrodnictwa ze specjalizacją orki na ugorze i pielęgnacji orchidei,
z ptakiem nadpalonym woskowym,
może być niemowa, byle miał sprawne ręce i klaskać potrafił
cnota cierpliwości nieodzowna

Zainteresowanych prosimy o kontakt w komentarzach lub bezpośrenio na gobi.blog.pl

Tank U za uwagę

misja spełniona

sobota, 26 grudnia 2009

W Wigilię...

…Smok po rozpakowaniu czerwonego Power Ranger zapomniał o blożym świecie. Reszta prezentów mogła nie istnieć. I dobrze. Ocknęła się dnia następnego, żeby złożyć wniosek formalny, że teraz chce czarnego, a reszta prezentów też jest fajna.

W Boże Narodzenie na spędzie rodzinnym powaliło wszystkich hasło, mające korzenie w historii o pewnej pani stomatolog, że „niech się w trumnie zesra.” Pobożne życzenie, czyż nie? tym bardziej, że wspomniana dentystka żyje, ma co prawda około 80 lat, ale rwie dalej niekoniecznie chwasty. I to nie moje hasło było, żeby nie było. Potem już było tylko weselej:) Pozwoliłam sobie sporą część uwiecznić na dyktafonie, bo następne pokolenia mi nie uwierzą.

Dziś chrzciny Gnoma. Smok stwierdził, że w kościele jest nudno, zatem poszłyśmy przeciskać się w tłumie w celu obejrzenia szopki. Szopka doprawdy. Jak widzę te wszystkie wyfiokowane paniusie i czuję te litry wody kolońskiej to mię słabość ogarnia.

Jutro znowu wyjazdowo. Może u Kate znajdę chwilę na manicure? O ile nie każe mi pracować manualnie i da siedzieć chwilę w spokoju to dam radę.

Zatem czy odpoczęłam? Ależ. Trzy dni gotowania w celu nieco ponad godziny celebrowania kolacji to lekka przesada. Chociaż usłyszenie, że moja kapusta z grzybami jest dokładnie taka jak Małego Johna – bezcenne. Dobrze, że mam balkon i temperatura jest w miarę niska, bo w lodówce się wszystko nie mieści. Ponieważ zatem jestem urobiona, ledwo żyję, niemal odcięłam sobie pół fakjuka, broczyłam krwią do barszczu i takie tam – w przyszłym roku robię Wigilię dla CAŁEJ Rodziny. Chwila… Chwileczka… Dla osiemnastu osób, w porywach do dwudziestu siedmiu. Betka.

Wzruszyłam sie na „Świątecznych Szczeniakach”. Bo ja tak mam i niech mi ktoś spróbuje powiedzieć, że nie mogę. A poza tym ani razu nie włączyliśmy telewizora, trochę poczytałam mieszając tę kapustę i doprawiając barszcz. Makówki to pestka, a moja Ciotka od Brukselki nie potrafi, śródstopie mnie jakoś dziwnie boli. Dostałam piękny prezent od Diaboła i dwa, które mnie zaskoczyły i wzruszyły – od Grabarki i Sarny. Niezmiennie spotykam na swojej drodze ludzi, o których mogę powiedzieć, że są Ludźmi w moim życiu. Rekompensują mi te stada pałetających się po życiorysie dupków żołędnych, którym to życzymy, żeby się właśnie w grobie zesrali (by Duży, tak konkretnie). W ramach życzeń do Gwiazdki czy tam innego Gwiazdora, zamknęłam oczy i pomyślałam kilka. Kilka takich natychających szczęściem i kilka tchnących mściwą zjadliwością. No nie mogłam się oprzeć. Widać nie dane mi jest przemawiać ludzkim głosem, niezależnie od okoliczności:)

czwartek, 24 grudnia 2009

Ja tam w sumie...

…średnio wierząca jestem. Raczej wcale/nie bardzo. Ale, że Tradycja i Nastrój i Atmosfera, to…

…Niech te Święta będą dla Was Spokojem i Bliskością…

środa, 23 grudnia 2009

Z frontu...

…barszcz się chłodzi, kompot z suszu śmierdzi jak sam diabeł, kapusta się gotuje, karp się zacebulował. Na więcej nie mam siły. Reszta jutro, jak dożyję. Temperatura od gotowania skoczyła z 19 stopni do 22,4. Good. Kuzynka Brukselka właśnie poinformowała, że nadworna nianio-gosposia ukulała krokiety do świątecznego barszczu z marchewką i cebulą. Ktoś tak jada? Czy to przypadek jednostkowy. Wysunęła również przypuszczenie, że w nocy będę trzepać siemieniotkę. Otóż nie. Być może jeszcze ciasto dzisiaj, ale też niekoniecznie. I niech mi nikt nie mówi, że to takie boskie, bo robię dla siebie, u siebie i dla swoich. Fajnie. Tylko czemu mnie tak nogi bolą?

Karp w galarecie...

…szczeka. Hmmmm, to nawet nie takie trudne, ale do powiedzenia, że lubię to mi jeszcze zdecydowanie daleko:)

niedziela, 20 grudnia 2009

Pachnie mi tu...

…świerkiem i serowymi bułeczkami. Świerk jest różowy, a bułeczki pyszne na słodko. W karmniku dwa gołębie i sroka. W kubku czarna, gorzka kawa. W planach „Klopsiki i inne zjawiska pogodowe”. W stawach palców u dłoni ból – dziekuję Babciu, tego akurat nie chciałam po Tobie odziedziczyć. Na balkonie nowa wartswa śniegu, muszę sobie wyzamiatać drogę do karmnika, bo gołębie czekają. W uszach Buddha Bar „On walks the night”. Klimat iście świąteczny doprawdy:)

APDEJT:
Były „Klopsiki…”, a potem impreza pod patronatem Agora B-m, budowanie z lego makiet sklepów w galerii handlowej. Smok stworzył supermarket z meblami. A potem dostała kucharza z lego.
Dla odmiany pachnie schabowym bez kości. Konkluzja poobiednia jest taka, że kluski powinny się rozmnażać przez pączkowanie najlepiej bezpośrednio na talerzach i najlepiej w nieograniczonych ilościach. Jeszcze się nie zdarzyło, żebym ugotowała wystarczająco dużo (dziś 20 na 3 osoby w tym Smok).
Wczoraj w przerwie mieszania kleju do kafelek, robiłam łańcuchy na choinkę, pomagałam Smokowi odnajdywać słowa w książce do angielskiego oraz cośtam jeszcze czego nie pamiętam. Podział obowiązków jest jak widać płynny, zależnie od potrzeb chwili i nie są to koniecznie i jedynie oraz bynajmniej moje potrzeby.

środa, 16 grudnia 2009

Wracałam do domu....

…później niż zwykle i dobrze, bo mi to poprawiło humor. Jadę sobie, z przede mną biały, brudny jak sto nieszczęść Ford Courier. Wygooglać sobie proszę jak toto wygląda – brudnego może nie znajdziecie, ale będziecie mieli jakieś pojęcie o czym mowa. Jadę, patrzę, wpatruję się, a on ma na brudnych drzwiach z tyłu, palcem napisane „Jak dorosnę będę Transitem.” Uśmiałam się jak norka. A że Wiśnia, też aktualnie nie należy do tych błyszczących lakierem i woskiem, chyba sobie jutro rano napiszę na klapie „Jak dorosnę będę Ducato”

:)))

poniedziałek, 14 grudnia 2009

Na RMF...

…”Last Christmas” – mdło mi,
na CCM „Jest taki dzień” – zwracam marchewkę, którą jadłam na śniadanie,
na Zetce „Ally McBeal – Christmas songs” – matkokochana uwolnijcie mnie,
na Radio Maryja się modlą – bez komentarza,
na Jedynce – organowe granie
na Trójce – dzień ze „Śląskiem” i jak kolędują,
na Katowicach „All I want for Christams is You” – Maryśka double action
na Plusie też coś świątecznego,
na Radio 90 „Uwierz w Święta”

a gdzie moje „Felicita”??? w mordę jeża???!!!

APDEJT:
W ramach protestu świąteczno-muzycznego popakowałam prezenty:) Zostały mi dwa wierszyki/zagadki/dedykacje do napisania. Kartki wysłane. Stroiki/świeczniki gotowe. Ozdoby choinkowe jak mówi Offca – check. Lampki zakupione. Obrus z pierduśnikiem jest. Gwiazdki do pierdyknięcia są. Gwiazda nad drzwiami wisi. Czekam na rybę, siano, łuski i kapustę. Reszta ready i oczekuje gotowania. Matkoblosko! Bo wiecie, ja lubię Święta, tylko niech nie będą takie monotematyczne muzycznie:)

niedziela, 13 grudnia 2009

Sny w Hadesie

I chociaż mój mózg spowiła ciężka mgła,
Leżałem nie śpiąc, w myślach pogrążony,
Widziałem jak płomień na świeczniku drga,
Jak pełza i gaśnie śmiertelnie rażony.
I jeszcze rozbłyska sił ostatkiem.
Widziałem daleką gwiazdę nocą, ponad światem.

Mgliste postaci widziałem w oddali
Długie szeregi uśpionych pokoleń
Wciąż pogrążonych w nadziei i wierze,
Że zbudzi je słońce co ciemność pokona,
Cicho drzemiąc cichiutko przy sobie,
Jedno przy drugim w spokojnym grobie.

(…)
Księżyc świecił, lecz jego zimny blask
Był jak ognie Elma, co na masztach płoną,
gdy wieczór cieniem kładzie się jak morze,
Jak błedny ognik, co go w n oc jesienną
twe oko przelotnie pochwyci nad grobem.

(…)

Powietrze zdało się ciężkie i gęste,
Niczym ziemia wyschła i roztarta,
Co stała się pyłem, który można wdychać,
Półmrok pełen zjaw dziwacznych,
Cienie i błyski wzajem przemieszane,
Zaduch grobowej krypty, jak w baśni o czarnoksiężnikach.

(…)

Głuch jak morze, gdy je wicherz wzburzy,
Słyszałem szm mroczniejących głosów,
Niskich jak dźwięk harfianej struny.
Słyszałem jak płyną z zachodu na wschód,
Ja pytają i wyjaśniają, wznoszą się i opadają,
Jak biegną niczym fale ku mojemy łożu.

(frag. I cz. poeamtu G. Frodinga pt. „Sny w Hadesie”)

Jam morze wzburzonem
Gdy wicher nadciąga
Jak szum fali sunącej
Słyszałem westchnienie,
Przeczucie dnia
Pośród Hadesowej nocy,
Stłumione, tajemne
I pełne zdumienia.

I na oblicze
Chwilami spływał
Błysk światła
Jaśniejszy niż dawniej,
Jednak wciąż blady
Jak promień księżyca,
Co w nocy życia przenika
Przez śmierci drzwi.

(frag. IV cz. poeamtu G. Frodinga pt. „Sny w Hadesie”)

sobota, 12 grudnia 2009

"Ale kochała go...

…przede wszystkim bez powodu. Nikt wszak nie wie, dlaczego obdarza uczuciem konkretnego człowieka. Miłość nie potrzebuje wyjaśnień, ona po prostu się rodzi. (…)  Zdołała go odnaleźć dopiero po wielu nocach i dniach, wypełnionych strachem i tęsknotą.”

Margit Sandemo „Saga o Czarnoksiężniku – Oblicze zła”

…właśnie…

wtorek, 8 grudnia 2009

Coś mi się...

…śniło – nie pamiętam co. Obudziłam się kosmicznie zmęczona… Do chrzanu z takim odpoczynkiem! Dziś FAKTYCZNIE idę spać razem ze Smokiem.

APDEJT:
Uczucie mdlenia jest parszywe, najparszywsze. Ostatnich paru minut nie pamiętam. Może pięciu, nie wiem…

niedziela, 6 grudnia 2009

Upiekłam czekoladowe...

…babeczki. W końcu Mikołaj dziś ląduje na balkonie, musi mieć się czym pożywić po locie z Laponii. Operacja „Święty” ogólnie nieco komplikuje życie, ale jak potem widzę błyszczące oczy Smoka nurkującego w worze z prezentami… Bezcenne.

Kate wczoraj faktycznie biegała wokół stołu. Iwa też w zwolnionym tempie z biustem zarzuconym na plecy. Diaboł narysował mi łąkę i Smok narysował mi łąkę. Zdobią lodówkę, też mam swój prezent na Mikołaja. Zionąca sałatka jest niebowgębiasta – serio, serio, nic to, że potem się zionie – trudno. W zasadzie to standardowo było blosko. Co tu dużo pisać… Teraz najchętniej zasiadłabym do książki i połknęła tom drugi, ale czeka mnie lekkie sprzątanie, bo w końcu ten Święty, i w ogóle…

APDEJT:
Wstał po 12.00. Co Mu się stało nie wiem, bo Pędzla z nami nie było wczoraj, ale zdumiewam się wciąż:
D: Mógłbym powiedzieć Cleoś, że jesteś jak posąg bogini, ale posąg nie pachnie tak zmysłowo”
oraz
D:Uwielbiam Twoje uszka. One do mnie wołają…
C: Tak? A co takiego?
D: Ssij maleński ssij…

Witki opadają od tego romątyzmu:)

sobota, 5 grudnia 2009

Złota myśl...

…Smoka:

„Żeby była gra, to najpierw musi być kobieta.”

Skąd Ona posiada taką mądrość???

Oraz komplement dnia: „Cleos, ty jesteś kobieta wielka.”

Ukłony:)

czwartek, 3 grudnia 2009

Najpierw kapituła...

…wielce szanowna dodajmy, z jednego ościennego miasta raczyła przyznać mi nagrodę. A potem pan prezydent mać jego szczawiowa, tegoż miasta  odwołał mi jutrzejszy koncert. Jak nie urok to przemarsz wojsk prosże ja Was.

wtorek, 1 grudnia 2009