licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

wtorek, 28 września 2010

Zakończyłam...

…produkcję białych ozdób choinkowych. Przede mną 30 zielonych. Oraz być może wnoszenie podłogi – I love it, serio serio. Słoneczny kogel-mogel na ścianach robi swoje – niczym koperkowy róż:)

sobota, 25 września 2010

Na obiad...

…zapiekanka z ryby, więc łażą za mną dwa koty ze Shreka i drą paszcze. Twarda będę – żadnego dokarmiania.

Po przedpokoju chodzi jakiś białowłosy facet – Smok powiedziałby, że Gandalf, ale chyba niekoniecznie, bo na koszulce ma napisane „Mam 18 lat, przede mną cały świat.” Czy ja Go znam? Zdecyduję, jak pomaluje przedpokój.

Obudziłam się o 8.00 z koszmarnym bólem głowy. Dopiero teraz mija, pomimo zażycia końskiej dawki prochów. Chodzenie bywa bolesne, schylanie się to krok w stronę samobójstwa. A taki miałam piękny sen. Śniło mi się, że byłyśmy z Grabarką na wyjeździe firmowym, zajmując pokój z dwoma obcymi babciami i poglądach skrajnie rydzykowych, z którymi to babciami prowadziłam zacięte dysputy, ćwicząc jednocześnie na steperze. A jakiś również obcy chłop robił w tym czasie remont wspomnianego pokoju… Chyba mam już lekką schizę w temacie remontowym?

A poza tym jest pięknie. Pogoda spacerowa… Na jutrzejszy poranek mam podły plan.  A potem sobie pomaluję jedno skrzydło wrót salonowych, a co mi tam, albo posprzątam sobie hektary, albo coś tam-coś tam.

Obserwacja na dziś: naród nie jest przyzwyczajony do widoku blondynek w podartych jeansach, japonkach, bez makijażu za to ze smugami po gładzi na nogawkach, kupujących śmietanę 12%. No przecież nie będę się pindżyła do sklepu na rogu!? tak?!

środa, 22 września 2010

Wracałam z pracy...

…i tak mi do głowy przyszło, że prawdopodobieństwo, że zapomni jest bliskie 100%. Zatem wysłałam SMSa:

Cleos: Gąbka (w domyśle do gładzi) i wałek (w domyśle do malowania) (w podwójnym domyśle: kup)

w odpowiedzi otrzymałam:

Diaboł: Bonnie i Clyde

No to odpisałam:

C: Tom i Jerry

D: Flip i Flap

C: Thelma i Louise

D: Batman i Robin (zakosił mi sprzed nosa, ale nic to dam radę)

C: Bolek i Lolek

D: Tytus Romek i Atomek

C: Jekyll i Hyde

D: McGyver i Pipi

Zaplułam ze śmiechu diabła tasmańskiego na kierownicy

C: Głupi i głupszy:p

Pasowało jak ulał. Żeby Diaboła pogrążyć całkowicie posłałam jeszcze Lecha i Jarosława z dopiskiem „A gąbkę i wałek kup!”

Któregoś dnia wjadę w drzewo tak sobie myślę:)

wtorek, 21 września 2010

Zaczęłam nowy sezon...

…z Misiami Puchatymi. Tak jak mi pasowało, w poniedziałki, żeby nie bylo kosztem czasu smoczego. Dzięki temu poznałam Kuchareczkę Violeczkę i oświadczyłam Jej się na okoliczność ogórkowej, którą mnie uraczyła. Ożeszwmordęjeża co to była za zupa!!! Jest nadzieja, że na tych fikołkach z głodu nie umrę:) W temacie gastronomicznym mam też nowe mięso armatnie do nauczania – jedna para mi przybyła i cyrk się zrobił. Damy radę, tym bardziej, że jakoś tak zawsze sympatycznie trafiam.

Co tam ja. Za największy sukces uważam i tak fakt, że dwóch moich Misiów zapisało się do klubu TT i jest nadzieja, że będą z nich Maseraki. Zobaczy się.

A służbowo robię za powiernicę trosk wszelakich z tytułem „bo ty już przez to przechodziłaś” wygrawerowanym pismem niewidzialnym na czole. Na czuja to biorą ludziska, czy jak? No to wspieram i znajduję rozwiązania. Tak mam – najłatwiej jest doradzić komuś.

I przedpokój nabiera cech lokalu mieszkalnego a nie ruin i gruzów. Diaboł co prawda wieczorami wygląda jak  Dziadek Mróz, tak Mu ta gładź robi dobrze na szpakowatość, ale co tam, jaki efekt będzie… już niedługoooo… ooooołooooo…

niedziela, 19 września 2010

Mam 13...

…siniaków po paintballu i zakwasy. O ile te drugie mi nie przeszkadzają, to te pierwsze doprowadzają mnie do szału. Chyba za bardzo lubię moje boskie ciało w stanie nienaruszonym, a obowiązkowe narażanie się na obrażenia nie bawiło mnie od piaskownicy i tak mi chyba zostało.

Do domu wróciłam zmęczona i głodna. Pierwsze uczucie zlikwidowało 11 godzin snu, drugie 12 pierogów – równowaga została, jak widać zachowana.

Integracja tam gdzie miała, tam się uskuteczniła, tam gdzie obowiązywała dyspensa, wystarczyło jej na jeden taniec i to przypadkiem – special thanks to Leon, który porzucił mnie w odbijanym. I no dobra, zrehabilitował się chłopak i rehabilitował od 22giej do 5tej rano, ale zapomniane Mu łatwo nie będzie.

Wino było dobre, i boczek z grilla, i rzucanie Grabarką przez dziury w sznurach. Zbyt mam rozwiniętą równowagę i wbicie stopami w glebę, żeby pozwolić, by było zależne on innego człowieka i dlatego padło na bidulkę:)

Najbardziej podobało mi się rozdanie nagród dla zwycięskiej drużyny. Osobiście czuję się wygrana, bo nie umarłam dnia drugiego z pragnienia – nie mylić proszę z kacem. I najfajniesze, ze wszystkiego było, jak Grabarka, która nażarła się ketonalu i nie wypiła ani mililitra alkoholu została posądzona o to, że ręce Jej się trzęsą, jak kawę do śniadania niosła, bo się na pewno naprała, zalkoholizowała do nieprzytomności i w ogóle urżnęła w tytę z bezami. Cudnie.

Jak następnym razem O.D. będzie chciał się bawić, to zapraszam do figlolandu… Jak to skomentowała SuperNiania w Tańcu z Glizdami dziś „mężczyźni rozwijają się do trzeciego roku życia, a potem już tylko rosną”, a o niektórych nawet ciężko powiedzieć, że są mężczyznami i co wtedy?

poniedziałek, 13 września 2010

Ubrałam się...

..dziś w tego irysa w całości. Od rana słucham „śliweczko ty nasza” i innych takich. A do tego jakże się miło dzień zaczął. Przyszedł Właściciel Współpracującej Firmy.

WWF: Pani już po urlopie?
Cleos: A owszem.
WWF: A gdzie to Pani była.
C: A na Juchach.
WWF:???
C: Idealne miejsce, żeby dzieci mogły sobie biegać, a mamusie i tarara rączka w górę.
WWF: Pani jest mamusią?
C: Tak :)
WWF: Od ilu lat?
C: Od 6 :)
WWF: Nie wierzę.

I poszedł głęboko wstrząśnięty. A mnie się zrobiło miło:)

A wczoraj w ramach terapii uspokajającej zaczęłam robić ozdoby choinkowe. Kate mnie zbluzgała, że lato jeszcze mamy i żebym nie straszyła zimą. Tymczasem Diaboł zabrał się za mierzenie czasu:

D: Cleoś ile czasu ci zabiera zrobienie jednego takiego kwiatka?
C: A bo ja wiem, mierz czas.
(czas mija, mija, mija)
C: No i jak?
D: 5 minut????
C: A ty myślałeś, że ile?
D: Wyglądają, jakby się je robiło 15.

Zrobiłam 15, ale sztuk. Palce mnie bolą od zwijania. Jeszcze 45 i będzie. I łańcuchy zrobiłam. Teraz tylko rafia, wstążka i lampki w białym kolorze i jestem gotowa na Święta w zakresie choinki.

I pomalowałam framugę we Wrotach Salonowych. OMATKOKOCHANOMOJO!!!! Cudo.
I nie mam już dziury w ścianie przy Centrum Dowodzenia Wszechświatem!
I do końca tygodnia ma przyjść projekt mebli do łazienki!
I Smok zażyczył sobie  BŁĘKITNEJ sukienki na wesele Ciotki, co to byłyśmy tak uprzejme i zakopałyśmy topory, tomahawki i inne bronie w zeszłym tygodniu. Jak to miło się miło rozczarować:) I nawet ten Hobbit jakiś taki nienormalnie normalny:)

Się dzieje.

niedziela, 12 września 2010

Czy ja już...

…mówiłam, że MOJA macica jest WYŁĄCZNIE moja?! Na temat zapełnienia macicy ewentualną zygotą mającą być w przyszłości Groszkiem będę rozmawiała WYŁĄCZNIE z Diabołem i Smokiem. To do kogo się wywnętrzam w kwestii ewentualnych  schiz i niepewności to MOJA sprawa i SAMA sobie wybieram powierników. Hasła z gatunku „jeśli o mnie chodzi moglibyście tu przyjechać z trzema Smokami” doprowadzają mnie do kurwicy rzeczonej macicy. Werbalizacja potrzeby posiadania wnuka na użytek zachowania nazwiska sprawia, że trafia mnie szlag. Na końcu języka mam odpowiedź, że w tej rodzoinie są jeszcze DWIE macice, które nie muszą zmieniać nazwiska i mogą płodzić i rodzić wedle upodobania nawet co roku.
Jakoś NIKOMU nie przyszło do głowy, że zaczynanie tematu i namawianie działa zupełnie odwrotnie, że nawet jeśli zaczynam się sama przed sobą łamać, to nachalne nagabywanie, niskich lotów aluzje sprawiają, że mi się jeży wszystko z macicą włącznie.
Tak mnie to wczoraj zirytowało, że do dziś na samą myśl mam żądzę mordu w oczach. A następnym razem po prostu wyjdę, żeby nie wybuchnąć, bo już mi się nie chce udawać, że mnie to bawi.

sobota, 11 września 2010

KOŃGRATULEJSZYNS!!!

Obudził mnie SMS (wybaczam). Mamy nową Jędzę. Wczoraj Dziobak był uprzejmy się rozmnożyć na zewnątrz, w sensie, że proces inkubacji Robalindy dobiegł końca. W zakresie terminu pomyliłam się o 2 dni – lekarz o 7:) Szczęśliwym Rodzicom gratulujemy 52 cm Dziecka i proponujemy, żeby wreszcie przestali się kłócić w kwestii imienia i podali je do publicznej wiadomości. W sumie i tak wiadomo, że to Robalinda, no ale…

Matkokochanomojo! Jak ja się cieszę, że wszystko ok, że nogi, ręce i serce w komplecie. Się poryczałam normalnie.

APDEJT:
Na obiad lasagne con spinaci. Na sztalugach wiekopomne dzieło dla Robalindy, w prezencie powitalnym. W planach zakup szczotki kiblowej i wizyta…cja… tfu wizyta. Hmmm, Narnia zasnuta chmurami i zalana deszczem, ale co mi tam, skoro mam nowe buty w kolorze soczystego irysa. I nawet je dzisiaj wdzieję na nóżki w celach lansowania.
A na wieczór: oliwki, pędzle i ciepły szlafrok.

czwartek, 9 września 2010

Od 20-go...

…zaczynam zajęcia z moimi Misiami Puchatymi. To oznacza trochę więcej potu i trochę mniej kilogramów.

Dzis jakiś dzień jest nawiedzony, sprzyjający kierowcom pełnosprytnym inaczej. Najpierw jakiś debil łysy w Reni z Crazy Frogiem na lusterku (granat Ci w dupę debilu) jechał 10 cm od zderzaka Wiśni. Od Stargańca do Bykowiny tak jechał. Potem cudne miasto na Ś, gdzie każdy łazi i jeździ jak chce, istny Neapol Górnego Śląska, a na koniec L-ka pod domem Dużego. Bosz… człowiek musi wymyślać te motyle nogi i skrzydła nietoperza, kiedy na usta cisną się pospolite gromy z jasnego nieba.

Oraz z cyklu z kim muszę pracować:
Jakiś czas temu przychodzi jeden kolego do mła.
Cleos: Wyślij to zamówienie jeszcze raz, bo zadzwonili, że ceny nie wpisałeś.
Kolega: Ale ja nie znam ceny.
C: Jak nie znasz?
K: Bo to nie ja załatwiałem, ja miałem tam tylko napisaną cenę ORIENTALNĄ.

Dziękuję za uwagę, idę robić album rodzinny.

sobota, 4 września 2010

Od 8.08...

…do 10.11 posprzątałam łazienkę, rozmroziłam zupę, pomalowałam drugostronnie drzwi do łazienki, zrobiłam ciasto na pizzę, przekopałam zółwia.

Potem wyskoczyłam z Wiką do ściany płaczu, po drodze szukając czegoś czerwonego, a znajdując czarne, brązowe i w ciapki.

Wróciłam, podlałam kwiaty.

Teraz idziemy na rower.

APDEJT
Na obiad była pizza. Na kolację zgodnie z życzeniem będzie pizza. Ciekawe co będzie jutro na obiad? A na kolację?

Zaczęłam dopieszczać wrota salonowe. 244 cm wysokości i 144 cm szerokości, dwa skrzydła, pierduśniki żlobione. Gdyby nie to, że na sztalugach mam obraz, który wie jak chce wyglądać, to pieściłabym te drzwi bez opamiętania i kontroli nad czasem. A tak nie. Jednocześnie z och! i ach! i o  ja piętrolę! jakie one piękne wydalam z siebie za przeproszeniem stada inwektyw pod adresem poprzednich właścicieli do roku 1911 włącznie, którzy malowali te drzwi pierdylion razy, a teraz okazało się również, że tapetowali futrynę. Merda! Cazzo moffette! Słów nie znajduję!

W planach WC Party (jezusienazareński po 2 latach mam klamkę w kiblu!!!! nastała nowa era!), na które to party brakuje mi 9 krzeseł. Exsssstra. Przynajmniej stołów mamy dostatek.

Czy ja coś jeszcze…?
Nie?
To pójde kulać tę pizzę kolacjową.
Mnią.