licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

środa, 29 marca 2006

W ramach zaklinania wiosny...

…oddałam WSZYSTKIE zimowe buty do szewca. Jeśli przyjdzie jakiś zdechły przymrozek, to ja będę paradować w lekkich półbutach, względnie w sandałach. Gratulujemy Cleosi hartu ducha i pozytywnego wiosennego myślenia.

Sąsiad psychopata wraca do pudła. Już za parę dni, za dni paaaarę… Rozciągnę czerwony dywan i z okna będę mu machać chusteczką. Co tam chusteczką – prześcieradłem mogę machać, byle za szybko nie wracał. Znowu będzie spokój. Traktor przestanie z nerwów żreć listwy przypodłogowe, Grzech kląć wyjątkowo obrzydliwie, a ja nie będę musiała skradać się po schodach w obawie, że mi psychol twarz przeefasonuje wieszakiem albo inną doniczką.

Rutkowski na przesłuchaniu w Komendzie poprosił o wodę, że niby pragnienie ma. Ponieważ w pokoju nie było dystrybytora, a policjant nie może przesłuchiwanego zostawić samemu sobie i gnać w poszukiwaniu mineralnej sławny Detektyw Rutkowski-Gadget wychlał odstaną wodę do kwiatków. Zanim ktokolwiek zdążył zareagować porwał butlę z parapetu i półtora litra wciągnął jak wielebłąd:)))

Siedzimy przy biurkach. Ja, Kermit na wprost mnie, Tofika po mojej prawej, Alutka naprzeciwko Tofiki. Nagle Tofika bez słowa wstaje, robi kroków parę i włazi pod biurko Alutki. A obok ciągle Kermit:)))
Cleos: (znacząco) Noooo Tooofiiisia!!!
Kermit: (równie znacząco) Zupełnie jak Monika Lewinsky.
Szur, szur, szur i spod biurka wyłania się twarz Tofisi, czerwona niczym szlarniany pomidorek. Zawstydziła się biedaczka. Mam w pracy wyjątkowo wstydliwą ekipę:)))

poniedziałek, 27 marca 2006

Śmierdzielizardy nie ma dzisiaj...

…w pracy. Jest więc szansa, że nikt mi nie będzie truł na temat nieudanego piątkowego wyjazdu nach Krakau. A dupa.

Ale ja nie o tym…

7 milionów Polaków ogląda w niedzielę wieczorem „Taniec z gwiazdami”. W tym ja. Zwycięzcę programu można obstawiać u bukmacherów. Naród typuje Kwaśniewską Juniorkę…
No to po pierwsze: Jak nazwa programu wskazuje taniec powinien być z gwiazdą. I ja rozumiem, że jak tancerzy przedstawiają to są aktorzy, Miss World, piosenkarki i inne takie. A pośród tej czeredki gwiazd i gwiazdeczek „pani psycholog Ola Kwaśniewska”. No ja przepraszam, ale taka z niej gwiazda jak z koziej dupy trąbka – Eustachiusza dodam.
Po drugie: rumba zupełnie bez przeprostów, całkowita lordoza, tyłek w foxtrocie odstający do tyłu, rama zapadnięta, głowa nawet jak otwarta, to jakby jej ktoś gilotyną upierdykał, jive zupełnie bez pompowania i swingujących bioder, a na sam koniec żałosny ukłon, jakby już miała dosyć i czekała tylko na moment, kiedy będzie się mogła przewrócić. Błagam, niech ją ktoś dobije, bo się dziewczątko męczy straszliwie.
Po trzecie: w porównaniu z wyciągniętą jak struna Joasią Jabłczyńską, z lekką jak piórko Kręglicką, z płynnym Rozmusem, nawet z charakterną Dancewicz – w takim porównaniu to ja się dziwię, że exprezydentówna jeszcze się nie spaliła ze wstydu.

To tyle w tem temacie, bo się zniesmaczyłam wczoraj lekućko.

czwartek, 23 marca 2006

Good morning, good morniiiiing...

…6:15 Cleos na kolanach rozpoczyna dzień (nie drogie dzieci, nie myślimy o zbereźnych bezeceństwach) – szczur nam uciekł był i poszedł w siną dal. No więc ja na czworaka z latarką w zębach, w zadartej a jakże spódnicy tropię i poszukuję. Obok Smok też na czterech wydatnie mi w tym przeszkadza. Szczur został zlokalizowany pod meblami kuchennymi. Pułapka na szczura zrobiona. Siedzimy ze Smokiem i czekamy czy głupek wyjdzie. Ja wołam „Herman, Herman”, Smok woła „Emań, Emań”. A Emań ma nas w odwłoku i wystawia tylko nos. Misję pojmania zbiega otrzymał Mały John i właśnie dzwonił, że PRAWIE Jej się udało. Dzisiejszy dzień minie więc pod znakiem wabienia i oczekiwania.

Za to w autobusie kompletnie obca kobieta opowiadała mi przez całą drogę o swojej operacji oka, o komunii syna, o wnuczku Denisie, o córce Żanecie, co ma 29 lat i nie chce za mąż wychodzić, a zegar biologiczny kurna tyka, o tym, że lubi czekoladę z orzechami i bitą śmietanę, że przytyła a córka żre jak słoń i nie tyje i inne takie rewelacje z życia kobiety z Radzionkowa. Super. Czy ja wyglądam na konfesjonał??? Pocieszam się tym, że pysk mój opalony wzbudza po prostu bezgraniczne zaufanie. Buahaha – miłego dnia:)))

wtorek, 21 marca 2006

W Łosroł wiosna...

…kura mać a u nas mróz. Protestuję.

Pani Prezes w wywiadzie „(…)bo wie pani, ja jestem taka blondynka komputerowa, że jak nie mam ikonki to nie wiem co robić(…) Znam lepsze sposoby na wydanie tych pieniędzy, zabiorę moje dziewczyny na wódkę.To nie jest łatwe zabrać na wódę 200 osób.A one mi mówią, że ja głupia pinda jestem, jak ich nie zabieram.” I tak dalej i w ten deseń.

Kebab na Centralnym u Turka wyżarł mi wątrobę i wnętrze pięty. Mniam. „agodny czy pikantny?” – pikantny oczywiście. „Pakwać czy do rąki” – do rąki proszę pana. Pyszny był.

Na peronie najpierw czołowe zderzenie z Profesorem Dziadkiem Karzełkiem Komunistą. Potem mała stłuczka z kolegą z PODSTAWÓWKI, obecnie sławnym judoką. Wsiadam do przedziału – pusto – myślę sobie spiszę ten wywiad i będę miała z głowy. Wsiada facet. Patrzę… znam go. Uśmiechamy się głupawo ja do niego, on do mnie – para pajaców. Uśmiech zastygł mi na ustach, kiedy uświadomiłam sobie SKĄD ja go znam. Otóż nie ze szkoły, nie ze studiów, z podwórka też nie… Z telewizji mili moi i z teatru!!! No to się przestałam uśmiechać do Zbigniewa Stryja vel Adama z „Na Wspólnej” usiadłam w kąciku, słuchawki na uszy i zamiast ożywionej konwersacji rzucałam spojrzenia spod rzęs niczym ta dziwica orleańska nieśmiała. Debilka no. Gratulujemy pamięci jak słoń:)))

Miło było. Szybko, łatwo i przyjemnie. Tak, to mogę jeździć 3 razy w tygodniu.

sobota, 18 marca 2006

Smok patrzy zachwycony...

…na dziadka Dużego, który z zapałem i przesadną mimiką recytuje wierszyk
„To nie sztuka zabić kruka,
ani sowę trafić w głowę,
to jest sztuka całkiem świeża
goła dupą zabić jeża”

Edukacyjnie czyż nie???:)))

Po chyba 7 latach niebytności trafiłam bez problemu. W prawo, w prawo, w lewo, na rondzie w prawo, w prawo i o tamten blok. Po lewej stronie ogródki działkowe, potem garaże. WSZYSTKO pamiętałam:)))

Grzech poranną porą w batkach w paski kroi boczek do carbonarry. No nie mogłam się powstrzymać i bokserki – ciach w dół:))) Mija 20 sekund:
G: Cleos no zobacz co zrobiłaś
C: (Leci z łazienki do kuchni jakby się paliło)???
A tam co??? A tam Smok targa ojcowskie gacie w dół, wiesza się na nich tak długo, aż ściągnie. I znowu… i znowu… i znowu… Nieodrodna córeczka mamusi:)))

piątek, 17 marca 2006

Białym glutom...

…z nieba mówimy STOP. Dosyć już mam i kropka.

W centrum miasta furmanka, dwa rude konie i chłop w kufajce. Wsi spokojna wsi wesoła.

Harry Potter i Książę Półkrwi – szybko, łatwo i przyjemnie, ale jakiś niedosyt pozostał. Tratowanie staruszek w autobusie, byle tylko usiąść i czytać chyba wejdzie mi w nawyk.

Jestem lekko sopelkowa. Trudno. Temat ucichł jak zwykle niezakończony. Trudno x 2.

Wymiękam, kiedy Smok przytula się do kudłatego MisiaPysia i zasypia z nim w objęciach. Albo, kiedy przybiega do mnie i z okrzykiem „Mamoooo”, w którym wyraźnie brzmi pretensja, pokazuje mi czego chce (się głupia nie domyśliłam,no).Albo kiedy po pochłonięciu dwóch kiełbasek, wyciąga łapki po kanapkę z serem „am am mamooo”, utylizuje ją i biegnie pod lodówkę, że chce jeszcze. To jest NA PEWNO nasze dziecko.

Zadzwonili do mnie ze Starej Firmy, czy bym nie przyszła im czegoś poksięgować. Buhahaha i kupa śmiechu. Odpalam turbowrotki i lecę. Powtarzając sobie „jestem asertywna, potrafię powiedzieć NIE”, tak właśnie zrobiłam. NIGDY więcej księgowości. Zupełnie nie tęsknię i nie wspominam – chyba, że w formie dowcipów sytuacyjnych z Georgem.

Życie da mi to czego chcę… jak zwykle… jak zawsze… dam mu tylko trochę czasu na to:)))

środa, 15 marca 2006

BARDZO PROSZĘ...

…tego KTOSIA z NIEMIEC, który mi tu był wszedł 150 razy i JESZCZE się nie ujawnił o jakiś kurna znak sygnał, bo umrę z ciekawości. Może być w komentarzach, albo emalią na cleosanthia@wp.pl
W JAKIMKOLWIEK języku poproszę – jakoś sobie poradzę.

DZIĘKUJĘ:)))

Staram się o tym...

…nie myśleć. Znajduję sto tysięcy powodów, żeby zaprzątnąć sobie myśli czymś innym. Stwierdziłam, że łaska mnie nie interesuje… ani wymuszenie… ani naginanie do własnych potrzeb. Jakoś dam radę. Nie wiem jak długo. Powiedziałam, że nie chcę. I chyba faktycznie zaczynam tak czuć. Trudno.
Who, Iwa, Dziobak – chyba się poddałam…

piątek, 10 marca 2006

Z życia Jaśnie Pani...

Piątek, godzina 20.30…

Grzech: Cleos, zrobić Ci kąpiel???
Cleos: Mmmhhh
G: Który płyn do kąpieli chcesz???
C: Evidence.
G: Olejek Ci też wleję.
C: Mmmmhhh
(po 20 minutach Cleos tkwi w wannie)
G: Gdzie masz książkę to Ci przyniosę.
C: Na telewizorze.
(po kolejnym kwadransie)
G: Chcesz wody?
C: Mmmmhh
G: Proszę bardzo.
C: Dziękuję
G: Coś Ci jeszcze podać???

Ktoś ma jeszcze jakieś wątpliwości dlaczego trzymam się tego chłopa ręcamy i nogamy???

wtorek, 7 marca 2006

No to nareszcie...

…poznałam PRAWDĘ i mam JASNOŚĆ…

„Nie wolno zabijać prawdziwej miłości przez romantyczne uniesienia(…) SMS znaczy – sensacja, muzyka, seks i należy tego w wieku młodzieńczym unikać jak ognia piekielnego. Jednocześnie jednak rodzice nie powinni truć dzieciom, a starać się być ekologicznymi (??? cokolwiek to znaczy). Jak ktoś uprawia seks to wcale nie jest spoko, tylko to jest obciach na całej linii (…) W zakłamanym świecie polityków, tylko wstrzemieźliwość seksualna może nas uchronić od obciachu (…) Polityka to samo zło, zawiść, kłamstwo, obłuda i nie należy uprawiać w związku z tym seksu.”

Wystarczy??? No to teraz też macie JASNOŚĆ i znacie jedyną PRAWDĘ. Wszystko co powyżej, to cytaty z kazania biskupa pomocniczego diecezji gliwickiej Gerarda Kusza. Z okazji bierzmowania dodam. Ani słowa o zstępującym Duchu Świętym, o tym, że te dzieciaki powinny naśladować życie świętych, których imiona przyjęły, o Łasce, o odnawianiu przysięgi z chrztu, o sensie tego dnia. Ani słówka. Na usta ciśnie mi się, że jestem za eutanazją, natychmiastową księży, którzy pierdaczą bez ładu i składu siejąc w głowach ludzi myśli o tym, by wyjść z kościoła trzaskając drzwiami. Nie wyszłam tylko dlatego, że to było bierzmowanie Ivonne. Ale miałam ochotę GŁOŚNO wyrazić swoją niekoniecznie pochlebną opinię o tym kazaniu. Powstrzymał mnie Mały John. Zrobił to za mnie pijaczyna, który wpadł do przedsionka kościoła z okrzykiem „wyruchać kurwy” i uciekł. Mam nadzieję, że miał na myśli upolitycznionych, żałośnie umoralniających duchownych, którzy pojęcia nie mają o dzisiejszej młodzieży i jej życiu.
Mam dosyć. Następna bytność w podobno świętym przybytku dopiero w czerwcu na szczęście.

poniedziałek, 6 marca 2006

Duży znowu...

…w szpitalu. Niech to się wreszcie skończy…

Sobotni babski spęd uważam za zamknięty, udany i odbębniony. Było strzyżenie, tarot, malowanie, tony chipsów i orzeszków, popcorn i wino, przemeblowany living-room, rozchachany Smok, piwo i moje trójkolorowe drinki, opowieści dziwnej treści, śmiechy i 3 sekundy powagi. Wszystkim przybyłym dziękuję baaardzo. Nieobecnym Marchwiakowi i Iwie pokazuję wirtualnie język – żałujcie po prostu i tyle. Byle do przyszłego roku:)))

piątek, 3 marca 2006

Z jednej strony...

…złoto-pomarańczowa kula słońca nad dachami. Żyć nie umierać.

Z drugiej…
?
Proszę państwa…
??
Nowotwór…
???
Złośliwy…
????
Zobaczymy…
Żyć!!! Nie umierać…