licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

środa, 29 lutego 2012

Kiedy Przyjaciółka...

…wyznaje miłość twojemu samcowi posiadanemu w hodowli domowej, za pomocą twojego telefonu i SMSa, któego możesz sobie przeczytać, należy:
a) dać Jej w mordę,
b) przekazać ukochanemu wyznania,
c) zaproponować Jej trójkącik.
Tiam.
Ronaldo ma pryszcze i byłby przystojniejszy, gdyby mu uciupali uszy, bo zbytnio odstają. Jest tam taki jeden, na którego bym leciała, a Diaboł mówi, że wygląda jak małpa. Widocznie lubię pierwotne zwierzaki.
Tiam.

Jak zauwazył Diaboł, reprezentacja Portugalii przyjechała z czterema rezerwowymi, nasza siedzi w pełnym składzie dziesięciu rezerwowych. Dam sobie nerkę wyciąć, że Pryszczaty Ronaldo jużprzed meczem oznajmił z uśmiechem „rozpykamy ich panowie w dwadzieścia minut do pięciu, a potem to już tylko truchcikiem do końca.”
Tiam.
Komentator stwierdził, że „spójrzmy na ten stadion, marzenia się spełniają.” Jeśli będę musiała czekać na spełnienie moich tyle, ile Polacy czekali na porządny stadion, jest spora szansa, że nie dożyję spełnienia. A wtedy należy:
a) dać sobie w mordę,
b) dać komuś w mordę,
c) zaproponować sobie trójkącik.
Tiam.
Kolejna pralka zalanych w piwnicy ciuchów się pierze.  Zadałam sobie robotę, żeby jednak iść do nieba, pomimo bycia burą suką ever & always. I otóż ogłaszam akcję bezterminową:
Jeśli posiadacie w domu ciuchy dziecięce/ciuchy swoje/ sprzęty gospodarstwa domowego/whatever, których chcecie się pozbyć, bo sprzątaliście szafy/garderoby/strychy/whatever, pakujecie to w karton/worek na śmieci/whatever i dajecie znak dymny Cleosi. Cleosia to zabiera w jakiś sobie tylko znany sposób i przekazuje do Stowarzyszenia Św. Filipa Nereusza, gdzie z każdej pary skarpet, sweterka, garnka, kubka, whatever ktoś się będzie cieszył jak dziki. I macie gwarancję, że pani Zdzicha z Caritasu, czy innej szacownej instytucji nie przegrzebie tego i nie zabierze SOBIE, tylko że trafi to do tych rodzin, które tego POTRZEBUJĄ. Słowo Cleosi.
No.
Tiam.
To ja się pójdę przewrócić – najlepiej gdzieś w pobliżu telewizora.

poniedziałek, 27 lutego 2012

Za co kochamy...

…Małego Johna.
Dzwonię do Niej z informacją, która Jej całkowicie nie leży, zupełnie się nie podoba, jest totalnie nie po Jej myśli, ale za to jest racjonalnie wytłumaczona, obiektywnie jest najsensowniejsza i dokładnie przemyślana. I Mały John mówi „Zrobimy tak, tak i tak i nie martw się wszystko się uda, jak zaplanowałaś.” I wiem, że w głębi mjowego serca nie do końca się zgadza z powziętą przeze mnie decyzją, sama zrobiłaby to zupełnie inaczej. Ale już obmyśla, jak mi pomóc i jak decyzję wprowadzić w życie.

niedziela, 26 lutego 2012

Mam sny...

…,których nie chcę. Po których budzę się i każda komórka mojego ciała woła, że jest jej źle. Sny, które burzą spokój. Wyrachowane, walące w splot słoneczny, odbierające oddech.

Niech ktoś je zabierze…

APDEJT:
Smok: Mamusiu (uwielbiam to Jej „mamusiu” z wyciągniętym uuuu) Mogę spać dzisiaj w namiocie?
Cleos: Prosz.
Smok: To ja będę spała dziś w spirzo… śpirzo…
Cleos: Śpiworze.
Smok: Świ… Śpiworze.
Cleos: Prosz bardz.
Smok: Tylko go zapnę.
Cleos: Ok.
Dobranoc, pchły na noc, karaluchy pod poduchy. Trzemy noski, jak Eskimoski.

Chciałabym tak beztrosko…

sobota, 25 lutego 2012

Smocza katechetka...

…zadała dzieciom zadanie domowe. Mianowicie MUSZĄ znaleźć coś, z czego będą CHCIAŁY zrezygnować na czas Wielkiego Postu. Pokażcie mi dziecko, które CHCE z czegokolwiek rezygnować. Albo dziecko, które zachęcone tym, że MUSI zrobi to chętnie i bez kręcenia nosem i histerii. Pani katechetce gratulujemy podejścia do dzieci doprawdy. Smok opowiadając o lekcji religii nie był w stanie powiedzieć DLACZEGO ma rezygnować, jaki jest cel tego, że MUSI. Po prostu MUSI i już. Jakież to zachęcające. Jakie fantastycznie pogłębiające wiarę i wiedzę o tym skąd się biorą tradycje w kościele katolickim, czego są symbolem, czego oznaką.
I przyszedł Smok po tej lekcji religii do domu i oznajmił:
Smok: Mogę zrezygnować z bawienia się lalkami.
Parsknęłam śmiechem. Zakładam, że Szanowni Czytelnicy również, gdyż powszechnie wiadomo, że Smok nie posiada na stanie ani jednej lalki. No, może jedną zdechłą , zapomnianą, którą się i tak nie bawi.
Cleos: Bez sensu Smoku. Chodzi o symbolikę, tak? Pan Jezus pościł 40 dni na pustyni…
Smok: Po co?
Cleos: Hmmmm, coś mi tam świta o kuszeniu przez diabla i symbolice liczby 40, ale nie będę ci kitów wciskać. Chodzi o to, żeby sobie też czegoś odmówić. Czegoś co się lubi. Oczywiście jeśli się wierzy w Pana Jezusa.
Smok: Bez sensu.
Cleos: Wiem. Masz dwa wyjścia, albo wcisnąć pani katechetce kit, że z czegoś zrezygnowałaś, ale to będzie kłamstwo, a wiesz, że kłamać nie wolno. Albo znaleźć coś, z czego możesz zrezygnować i  nie będzie to dla ciebie bardzo upierdliwe.
Smok: Dlaczego?
Cleos: Bo jesteś dzieckiem i nie widzę sensu, żebyś umartwiała się jakimś straszliwym postem tylko dlatego, że pani katechetka powiedziała, że MUSISZ.
Smok: No dobra.

Póki co niczego nie wybrała i jeśli o mnie chodzi niech nie wybiera. Z różnych przyczyn rezygnujemy z tylu dzieciowych przyjemności, że dodatkowe umartwianie się jest totalnie bez sensu. Bo MUSI. Po akcji z obawą przed śmiercią MIAŁAM dobre zdanie o pani katechetce. MIAŁAM. Już nie mam.

czwartek, 23 lutego 2012

Miałam napisać...

…o kurce i kogucikach.
Ale tak mi napiernicza jakiś kurna mięsień  w okolicy łopatki, że nie mam ani siły, ani ochoty.

Za to znalazłam DVD z Michel Telo i może jestem prosta jak budowa cepa, ale się zachwycam i cieszę do ekranu jak głupia.
Że nie wspomnę, że wczoraj słuchałam jednej piosenki godzinę non stop. Się dziwię, że mnie Diaboł nie chciał uśpić.

środa, 22 lutego 2012

Wczoraj...

…dostałam od Drożdża SMSa w trybie rozkazującym
„Odbierz Smoka od rodziców”
Generalnie nie jestem mimoza, ani jakaś wielka dama. Na pewno nie jestem, chociaż wiadomo, że wszystko z klasą.
W odpowiedzi napisałam, że
„Odbiorę oczywiście, ale mógłbyś się nauczyć używać CZASEM zwrotów grzecznościowych”
W końcu twierdzi, że też klasę ma i szyk i styl oraz zawsze potrafi się zachować.
Dziś dostałam SMSa, w trybie przypuszczającym
„Mogłabyś odebrać Smoka od rodziców?”
Lepiej.
Ale to jeszcze nie to.
Tym bardziej, że ja owszem potrafię mięsem rzucić, ale jak czegoś od Niego chcę to proszę-dziękuję-przepraszam-pitupitu.
Uczy się chłopak.
Obawiam się jednak, że mu „proszę odbierz Smoka” przez palce nie przejdzie.

I tak mit o klasie sięgnął bruku.

poniedziałek, 20 lutego 2012

Otóż...


...Konkludując opowieść Marchwiaka, a cytując nie mogę powiedzieć która Wiedźmę
„Matka żony to świekra, a matka męża to suka jebana.”
Amen

sobota, 18 lutego 2012

Zameldowałam wczoraj...

…Dużemu, że posłusznie jadę jutro (czyli dzisiaj) do wulkanizatora. Wiadomo, że Duży dba o Smerfinę bardziej niż ja i pamięta o WSZYSTKIM.
Duży: Jedź na Kruszcową, tam jest dobry wulkanizator.
Cleos: Ok, tam pojadę.
Pojechałam dzisiaj, faktycznie zrobili szybko i tanio. Wybrałam opony letnie, ale chciałabym, żeby je Duży jeszcze zobaczył, bo na oponach zwyczajnie się nie znam i nie mam pojęcia czy mi Pan z Wąsem kitu nie wciska.
Dzwonię zatem.
Cleos: Cześć tatuś.
Duży: Cześć córuś.
Cleos: Byłam u wulkanizatora, na feldze schodziło. Zaklepałam sobie opony letnie, ale chciałabym, żebyś je zobaczył, bo się nie znam.
Duży: Po ile?
Cleos: Po 90 złotych z montażem. Dopiero je przywieźli. Jakbyś mógł podejść i wpłacić mi na nie zaliczkę, żeby je odłożyli, bo nie mam teraz kasy na komplet.
Duży: 90 złotych? Oszwabić cię chcą. Za drogo. Ja ci załatwię takie opony, że mucha nie siada, zobaczysz. Nie daj się wrobić.
Cleos: Ale możesz podejść tam i zobaczyć chociaż jaki to rozmiar i te inne bzdety, żebyś wiedział co załatwiać?
Duży: PO COŚ TY TAM POJECHAŁA! MÓWIŁEM CI ŻE TO NIE JEST PRAWDZIWY WULKANIZATOR! NA PEWNO CI ŹLE ZROBILI TĄ OPONĘ.
Cleos: Tatuś, na Kruszcowej byłam jak mówiłeś.
Duży: …. Aaaaaa, no tam na pewno ci dobrze zrobili. Myślałem, że byłaś tu obok. Nieee, no tam na pewno mają dobre opony, pójdę i zobaczę.
Cleos: Mógłbyś mnie słuchać czasem zanim na mnie nawrzeszczysz?:)
Duży: To pa córuś.

Pa. Czy ja mówię w jakimś nieznanym Mu języku? Przecież mówiłam, że pojadę na Kruszcową. Mówiłam jak byk.

piątek, 17 lutego 2012

Zamieniłam z nim...

…raptem 4 zdania. Dosłownie. Wliczając w to „Dzień dobry” i „do widzenia”. No co za kurwa nie ksiądz! Posłaniec boga w mordę kopany, bez szacunku dla bliźniego, wyzuty ze zrozumienia, pozbawiony empatii i chęci niesienia pomocy.
Żeby zdechł.
Zamknęłam się szybko i pożegnałam grzecznie, bo mam w tym interes. Ale swoje wiem i kiedy trzeba powiem.

niedziela, 12 lutego 2012

Smok wyciągnął mnie...

…na dupolota. W życiu się nie nauczę odmawiać nawiedzonym pomysłom własnego dziecka, w życiu! Najlepszymi butami na -pierdylion stopni okazały się jak zawsze śniegowce Boot, jeno w wersji blue. Obecnie w cenie od 300 do 1100 PLN.

Ile kosztowały 30 lat temu nie mam pojęcia. Faktem jest, że moje dostałam od MJa i pamiętają czasy poczynania mnie w Wiśle. Po ponad 30 latach zerwał się jeden zaczep na sznurówki – słownie JEDEN. Ja pierdykam, niemożliwe? Możliwe.
Ale ja nie o tym.
Mianowicie w drodze do Smerfiny, spotkałyśmy moją Byłą Teściową – niech jej ziemia lekką będzie. I co? I gdyby nie to, że Smok zatrzymał Ją domagając się buziaka, minęłaby nas bez zwracania uwagi, poza odpowiedzeniem na smocze „cześć”. Czy to była odpowiedź również na moje „cześć” – śmiem wątpić. I ja rozumiem, że Ona mnie serdecznie nienawidzi. Obiektywnie patrząc na Jej miejscu też bym mnie nienawidziła. W końcu byłam Drugą Żoną, która porzuciła Jej syna podobnie, jak i Pierwsza, niecnie znajdując sobie kochanka. Wiadomo, że matka winy syna nie widzi w tym fakcie wcale i Żon jakotakich, ile by ich nie było nienawidzi i życzy wszystkiego najgorszego. I awizo. Ale tak sobie myślę, że patrzy na to Jej podobno ukochana wnuczka, która coraz więcej rozumie. Mogłabym zatem wykrzesać z siebie tę powszechnie obnoszoną rzekomą klasę i zachowywać się jak dorosły, dojrzały, odpowiedzialny człowiek. Niech mi się nie rzuca na szyję, nie musi ze mną rozmawiać. Ale trzy zdania z wnuczką, zachwyconą spotkaniem, przejętą dupolotem mogła zamienić. Tymczasem w locie dała Smoku buziaka i odciągając ode mnie Traktora, który na mój widok skakał z radości (o jakże musiało Ją to zirytować, że ten pies śmie mnie pamiętać i darzyć sympatią do tego) poszła z wiecznie niezadowoloną miną w swoją stronę. Jedyne co rzuciła to „idę do taty bo jest ciężko chory.” No nie ma to jak powiedzieć coś takiego dziecku, które się przejmuje nawet jak któreś z nas kicha i w przejawie troski gotuje rosołki.
Niektórzy nigdy się nie zmienią. Nic im nie przemówi do rozumu. Nic ich nie przekona, że ich postrzeganie siebie i otaczających ich ludzi jest z gruntu błędne i nie przynosi korzyści w postaci szalejących tłumów fanów. Jakm cudem mój Były Teść przebywając z Nią dzień w dzień zachował ludzkie odruchy i potrafi się zachować, do dziś zachodzę w głowę. Bo potrafi naprawdę i za to Mu szacun i ciepłe uczucia.

A Drożdż? Może szkarlatyna z powikałaniami w postaci zapalenia płuc? Chociaż równie dobrze może być i stan podgorączkowy, kiedy to nie przyswaja niczego innego poza Danio i sokiem pomarańczowym, obwieszczając światu, że jest umierający. Kto Go tam wie?

APDEJT:
Z czterdziestominutowej rozmowy z Who wyszło nam dużo dobrego oraz, że ma zmarszczki na dupie, na stopach i pod pachami i zajebiście gra w bilerda. I love her:)

piątek, 10 lutego 2012

Bawimy się...

…wszyscy w sklep jubilerski. Ja – wybredna kobieta, Diaboł – oblubieniec wybrednej, Smok – sprzedawca.

Cleos: No kochanie nie mogę się zdecydować. Może to?
Diaboł: Jak sobie życzysz.
Cleos: A może to?
Diaboł: Może być i to.
Cleos: No, ale w czym mnie widzisz?
Diaboł: W trumnie.

Kurtyna:)

środa, 8 lutego 2012

W zeszłym...

…tygodniu zaczęłam lekcje angielskiego. Dzisiaj zaczęłam niemiecki. A Smok przychodzi i pyta się Diaboła „jak tam twój japoński?”, czym poniekąd Go lekko zawstydza. Bo można mieć marzenie – chciałbym mówić wszystkimi językami świata – ale trzeba coś w tym kierunku robić i urodzenie się bogiem jakoś nie wchodzi w rachubę.

Tymczasem Smok poszedł do lekarza z wysypką na zadku. Lekarz spojrzał i orzekł, że wraz z gorączką dwa tygodnie temu, to szkarlatyna. Przechodzona dodajmy, bo dwudniowej gorączki bez innych objawów nikt ze szkarlatyną nie skojarzył. Zapomnijcie o malinowym języku, wysypce najpierw na brzuchu, potem na reszcie. Smok niestandardowo najpierw miał gorączkę, a po dwóch tygodniach pryszcze na tyłku. I schodzącą z dłoni skórę. Hesusie, nowy gatunek jaszczurki hoduję w domu.
Aktualnie moje pytanie brzmi, czy moja gorączka parę dni temu, dochodząca do 40 stopni, to była TYLKO gorączka, czy również bezobjawowa szkarlatyna, którą przechodziłam tak samo, jak i dziecię. Nic mi się nie łuszczy, pryszczy na tyłku brak.

No i jest jeszcze Grzmot. Stalowy, ma na nazwisko. Grzmota zawdzięczamy Obsi i Marti i Grzmot już pierwszej nocy pobytu  zostałby wygrzmocony przez okno, gdyby nie moja nieskończona miłość do właścicielki Grzmota – czyli Smoka. Bo ten &%$%#% całą noc zapiernicza w karuzeli. A karuzela skrzypi. Budzę się o północy „ziiip, ziiip ziiip”, budzę się  o 2.00 „ziiip ziiip”, o 4.00 „ziiip ziip”. Nożeszojapierdolę! W końcu, ponieważ karuzela jest niedemontowalna z klatki, albo ja jestem za głupia, żeby ją wyjąć, naplułam w nią olejem roślinnym przy pomocy rurki do drinków w kolorze zielonym. Przestało skrzypieć, a Grzmot całe noce nabija kilometry na prywatnym liczniku odległości od/do chomiczego raju.

…Nie miała baba kłopotu…:)

niedziela, 5 lutego 2012

Od 5.15...

…do 8.20 – zdecydowanie za mało snu.
Ale za to JAKIIII SABAAAAT BYYYYYŁ!!!
O matko. Nie dziwię się doprawdy, że kocham te Wiedźmy, zawsze, nieustająco, ciągle, ogromnie, stale i wciąż.
Tank U Lejdis:)

czwartek, 2 lutego 2012

"War Horse"...

…2 godziny 26 minut pieprzenia o koniu. Zniesłam to z miłości do koni. I ubolewam, że nie ma wersji z dubbingiem, bo byłby boski film dla Smoka.

BTW smoczy rosół zdziałał cuda i dziś już tylko niewarte wspomnienia 37 stopni. Dziecko mię uleczyło.

Aktualnie „Wrecked”. 16 minuta, sekund 31 – facet dalej siedzi w aucie, nie ruszył się o centymetr, za to pił deszczówkę nałapaną do popieniczki i wysikał się sobie pod nogi. A no przepraszam, jeszcze rozebrał trupa z tylnego siedzenia z marynarki i przywdział ją, bo zimno było temu misiu. Czy to jest jakaś nowa tendencja – robienie filmów o niczym?

„Dziewczyna z tatuażem” – mniam, „Anonymous” z ukochaną kostiumową Anglią – mniam, były jeszcze chyba ze dwa dobre, a teraz widzę moja dobra passa się wypassa.

Została mi jeszcze godzina, minut 13. Zobaczmy, jak się akcja rozwinie:)

środa, 1 lutego 2012

W prezencie...

…na grypę dostalam regał z barkiem. Bosz, tyle szczęścia z paru drewnianych desek:) Zainteresowana obdarowująca nie chce iśćdo nieba – się nie dziwię w sumie.

Potem było już tylko gorzej. Chociaż z drugiej strony Smok ugotował mi rosół i podawał gorące napitki. Jest szansa, że będę żyła.