licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

środa, 29 października 2008

Lekko zadumany...

…ten dzień. Jakiś taki zamglony i poruszający struny dawno nie brzmiące. Hmmm… W radio piosenki z przeszłości, przeszłość za mną… Gonię myśli, usiłuję złapać ulotne jak motyle… Zamyślenie, takie głęboko wewnątrz mnie.

poniedziałek, 27 października 2008

Jak się nagle...

…okazało, mła doskonale gotuje.

Oraz zostałam mistrzem parkowania tyłem.

I niemożliwe stało się możliwe, i fikcja stała się rzeczywistością. Tia, dokonuję rozmaitych zmian, jak widać:)

środa, 22 października 2008

Od samego rana...

…same przyjemności.
Najpierw Derektor Grzywka obiecał mi, że jak zostanie już prezydentem, to obejmę stanowisko Ministra Kultury. Pasuje mi.
Potem Główna Księgowa powitała mnie okrzykiem „Pani Cleosiu, tak na jasno, jak ładnie.” Następnie Bóbr oznajmił „Jasno, aż razi w oczy.” Potem Szef S. podnosząc głowę znad papierów, na mój widok zakrzyknął „A u pani widzę wiosennie!” Grabarka oświadczyła, że mi kanarkowo i oczopląsnie…
…A wszystko za sprawą żółtego żakietu do granatowych jeansów. Powariowali nagle, no

A mła w ramach płodnego dnia uskuteczniła dwa artykuły, z których jest niezwykle zadowolona. Bom zdolna, to co sobie będę żałować weny – mam to korzystam.

Strug się był naprawił, więc strugam drzwi. Diaboła od strugania bolą zęby oraz dostaje konwulsji przedśmiertnych.
Cleos: No kochanie jednej tylko osobie zawdzięczas te doznania.
Diaboł: Tak wiem, oraz mojej nieskończonej cierpliwości i miłości do ciebie. Chciałem ci pracę ułatwić, to teraz mam.
Po czym poszedł z bolącymi zębami jak najdalej od larma jakie czyniłam w smoczym pokoju, strugając drzwi do sypialni.

niedziela, 19 października 2008

Biegałyśmy z Marchwiakiem...

… po łące, na stoku jakiejś góry. Stromo było jak byk, ale co tam. Biegałyśmy z Marchwiakiem zawinięte w kołdry only, owiązane sznurkami. Uroczo. Biegałyśmy z Marchwiakiem po tej łace, a razem z nami stado dzieci, którymi się zajmowałyśmy. Wśród tych dzieci były i te znajome i te rodzinne. Na kocu na łące malowniczo spoczywała Calendula, rekalsując się w pełni, bo calendulowe potomstwo goniło ciotki zawinięte w kołdry. W pewnej chwili mijamy kurcgalopkiem Kocyk Calenduli i słyszę, jak kobita mówi „No ale odpoczęłam. I okazuje się, że po pół godzinie leżenia bez dzieci nawet nie mam odleżyn.” … A potem się obudziłam:) I pomyślałam sobie, że pomijając te kołdry sen był wyjątkowo realistyczny, a Caledula rzeczywiście mogłaby zasunąć takim tekstem. W Jej stylu dokładnie, aż się uśmiałam tuż po przebudzeniu.
Niniejszym wypada mi życzyć Calenduli więcej odpoczynku nieskutkującego odleżynami.

Z newsów Helplandowych. Dzwoni Duży.
Duży: No jak wam idzie remont?
Cleos: Skończyliśmy sypialnię. Dzisiaj powiesiliśmy lampę, markoańska jest, piękna.
D: To kiedy oblewacie skończenie pierwszego pokoju?
C: No dzisiaj chyba.
D: (chwila ciszy w słuchawce) Dzisiaj…. Hmmmm dzisiaj. Jest 18-ta, to ja już zjem kolację i idę spać, nie dam rady przyjść.
C: Tatuś, nie martw się, to MY oblewamy sypialnię. Na ciebie przyjdzie kolej kiedy indziej.
D: (skonsternowany) Acha.

No, to skończyliśmy. Została kosmetyka. Who twierdzi, że jest piękna. Sypialnia, nie Who. Znaczy Who też, ale sypialnia chwilowo bardziej. Co do Who to ustaliłyśmy dziś przez telefon, że Jej moja tępota nie obchodzi, bo kocha mnie niezależnie od wszystkiego, dzieci ze mną nie planuje, więc nie musi się obawiać o dziedziczenie tępych genów. Oraz wniosek nr 2, Who nie jest aż taka tępa, ani taka brzydka – no brzydka na pewno nie jest. Wniosek przyjęłyśmy przez aklamację i zgodnie wyjątkowo. Ale fioletowych rajstop to nawet ja bym nie założyła. Zielonych tym bardziej. Czuwaj!

piątek, 17 października 2008

Mam fazę na...

…przytulanie, mizianie i mruczenie do ucha. W pędzie, remoncie, zabieganiu, nie ma jak się zatrzymać.
Niedosyt…

niedziela, 12 października 2008

Koncert z Diabołem...

…Who i Kudłatą zaliczamy do udanych. Ja zwykle zresztą z Nimi nie można się źle bawić. Szczegóły u Who mnie się nie chce:)

Do śniadania „Medea” – sentyment mam od paru lat:)))

Przemeblowanie w salonie i jadalni sprawiło, że mamy miejsca jak na lądowisku dla helikopterów. W tej przestrzeni można: tańczyć, ćwiczyć aerobik, grać w mrożonego berka oraz wyczyniać najdziksze ekscesy. Co też niniejszym czynimy:)

Mamy w sypialni sułtański harem – w sensie wystroju wnętrza. MRRRRRRRRRRRRR:)))

wtorek, 7 października 2008

Się dzieje...

…sporo.

Dostałam śliczną premię, uroczą wprost.

Kupiliśmy sobie kalosze – wszyscy. Smok zażyczył sobie fioletowe, ja oszalałam na punkcie różowych w kratkę, Diaboł nabył czarne, na któych chce trupie czaszki malować. Dlaczego nie ma męskich różowych kaloszy ja doprawdy nie wiem.

Wysłałam pozew.

Wpłynęłam mam nadzieję pozytywnie na jednego kosmicznego doła.

Smok namalował na ścianie sypialni żyrafy „To jestem ja mamusiu, to jesteś ty, a to wujek”. Bosko. Żyrafy na szczęście udały się do wodopoju i zniknęły pod „jesienią jarzębinową” Nobilesa.

Byliśmy na kasztanach, żołędziach, liściach i noskach oraz taplaliśmy się w kałużach. Diaboł nie, bo z przyzwyczajenia omija wodę nawet w kaloszach – gupi cy cuś?

Gotuję proszę ja Was. I nawet samej mi to smakuje. Za resztę nie mogę świadczyć, ale Smok stwierdził w sobotę „Mamo, tato wcale nie gotuje najlepiej, ty gotujesz najlepiej na świecie”. No i jak tu Jej nie kochać?:)

Jednego dnia udało mi się popsuć mój bosku strug, opalarkę oraz złamać miotłę. Wszystko w trakcie rozmyślania nad ewentualnymi scenariuszami  rozprawy. I niech mi ktoś powie, że coś takiego jak negatywna energia nie istnieje. Moja zamiast się ukierunkować na całkowite zniszczenie obiektu A zwanego Przyszłym  Byłym, ukierunkowała się na sprzęty niezbędne do działania remontowego.
Diaboł z iście diabelską cierpliwością naprawia co się da, a opalarkę kupiliśmy nową.

Oraz wiadomość dnia ROZSEPAROWALIŚMY Who. Bezboleśnie, szybko i skutecznie. Mam nadzieję, że odetchnie teraz na chwilkę przed kolejnymi zmianami.