licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

środa, 30 kwietnia 2008

Dostałam od...

…Małego Johna kurteczkę. Derektor Grzywka stwierdził „O jaka fajna kurtka”, no ba:) Smok stwierdził „Mamusia się może dopiąć w biuściku a ty nie babciu”, no ba:) Biuściku:))) No skonam, ale niech będzie.

Cherry Devil wymagający naprawy średnio zachwycił Panów Mechaników, za to Smok rozwalił ich zupełnie tańcząc do muzyki z radia na wystawie oraz oznajmiając światu i Panu z Serwisu „Ja jestem laska nebeska”. Dziś serwis bis, więc pewnie czekają na nas z utęsknieniem i niecierpliwością.

A ja proszę Państwa mam wiosnę… w sercu, w głowie, w duszy i gdzie jeszcze sobie chcecie. Ktoś mi kiedyś powiedział, że pustyni, ale chyba niekoniecznie, bo ani mi pusto, ani pustynnie:*

poniedziałek, 28 kwietnia 2008

Bawimy się...

…:

Smok: Księżniczko, księżniczo tutaj jest potwól zamkowy, chowaj się bo czeka cię zagłada. Ja jestem supelbohatelem!!!

Po czym wskoczyła pod kołdrę, nakryła się razem z głową i:

- Latuj mnie latuj księżniczko!!!

Uratowałam, pierdziochami.

piątek, 25 kwietnia 2008

W radio Shaggy...

…”Angel” – gorące plaże Lloret, sangria,  wódka w wysokich szklankach, noce na deptaku, „Wsje zwiezdy dla tiebja” oraz wspólne słuchanie Beverly z jednych słuchawek i śpiewanie Natalii Oreiro do mikrofonu z lakieru do włosów. Uśmiecham się pod nosem.

Tymczasem teraz zupełnie inna muzyka, tasmańskie kolory, stokrotki na niezapominajkach i inne okoliczności przyrody sprawiają, że w głowie mam mętlik malutki. Ot tyci. I śni mi się produkcja broni w Nowej, wielkie spychacze na gąsiennicach, katakumby oraz jak śpiewam „To nie ja byłam Ewą” i jak Who goni czarne kocięta wokół malucha. Ot tyci mętliczek…

Do każdej zmiany prowadzi łańcuszek wydarzeń. Różnych – złych, dobrych, odbierających dech i odbierających nadzieję. Jeszcze chwilka, jeszcze momencik i mój łańcuszek się zerwie. Czekam. Emocjom daję radę – oddycham głęboko i wizualizuję wyłącznie dobrze. Kate mówi „Nie myśl, bo się wykończysz”, Dziobak mówi „Trzymaj się”, Mały John powiedział „Nie martw się” – nie potrafię nie myśleć, trzymam się i martwię. Zadziwiająco dobry humor, zastanawiająco roześmiana dusza jak na te okoliczności. Koleżanka z Nowej pyta „Z czego ty się tak cieszysz od rana?” Z życia się cieszę, z tego, że bażant przeleciał przez drogę, że mam 37 par kolczyków, że Smok na widok nowej kurtki zakrzyknął „W moldę jeża ale fajna!”, że książka dobra, że oczy ciemne, że wiosna i zielono, że Mały John lubi moich Przyjaciół, że jestem szczęśliwa – wbrew wszystkiemu i na przekór wszystkim, którzy może chcieliby żeby było inaczej. Nie potrafię inaczej – fatalne wizje, pesymistyczne podejście – to nie ja. Who mówi „Zarażasz entuzjazmem” – być może. Ani świadomie, ani celowo – po prostu. Szukam pozytywów, chociaż w środku gdzieś na dnie drzemie strach. Oswajam go. Rozmawiam z nim codziennie i mówię, żeby poszedł, bo ja stchórzyłam już raz w życiu i wystarczy. Jedna ucieczka na jedno życie – norma wyrobiona. Jego odczuwanie ograniczam do minimum, żeby nie zwariować, żeby dać radę, żeby się nie pogrążyć. Sama świadomość wystarcza do tego, żeby budzić się czasem po to tylko, żeby pomyśleć, że on jest… ten strach. „Szto dień griaduszczyj mnje gotowit?” pytał wieszcz – zadaję to samo pytanie… odpowiedzi znajduję w sobie, w tych oczach co ciemne, w każdym dniu… Najtrudniej jest zarazić entuzjazmem samą siebie…

A dziś mi czarny kot przebiegł przed autem w drodze do Nowej. Ładny był. Ciekawe czy znajdzie swoją czarownicę…

niedziela, 20 kwietnia 2008

Wyczytane...

…przypadkiem…

„W baśniach Wschodu miłości nie pokazuje się wprost, jak to się dzieje w kulturze zachodniej. Miłość á rebours
wplątuje uczucia pomiędzy nieprzewidywalne a ziszczalne sploty dziwnych
okoliczności i przypadków. Miłość długo pozostaje „poza zasięgiem” -
oczekiwań, spełnienia w jedności. Musi pokonać cierpienia, oddalenie,
nieporozumienia, pokrzyżować tropy wyroku niebacznej przysięgi, by
dopełnić całkowitego zespolenia. Musi zatańczyć z przeznaczeniem.

„Przeznaczenie szepcze swoje opowieści do naszych uszu we śnie, a my jesteśmy zmuszeni je opowiedzieć”
CHEN KAIGE

środa, 16 kwietnia 2008

Siedzimy ze Smokiem...

w kuchni Małego Johna. Smok je kukurydzę z puszki z Kinder Delice oraz bułeczką z masłem, ja – żurek. Gadamy ze Smokiem jednocześnie – Smok o planowanej wycieczce do Muzeum Chleba, ja o pierdołach.
Mały John: No i co misiaczku?
Smok: Nic babciu.
Cleos: Nic, a co ma być.
MJ: (do Cleosi) To nie do ciebie kobieto było.
C: (zawodząc) Jak możesz!? Ty mnie już nie kochasz? Już do mnie nie mówisz misiaczku, ani w ogóle nijak!
MJ: (przytulając zawodzącą Cleosię) No chodź tu sieroto obrzygana, chodź…

Nie ma to jak matczyna miłość:)

poniedziałek, 14 kwietnia 2008

Tego się nie da...

…opisać. To jak czytanie w myślach, jak spełnienie snu, jak odbicie w lustrze, jak Druga Połówka Pomarańczy. Na To nie ma słów. Jak Niebo i Piekło, jak historia o „Nattens Demon”, jak łzy szczęścia słodkie jak wino.

Oraz proszę Państwa, co robi Cleos w kinie na bajce „Horton słyszy Ktosia”? Cleos szlocha z radości, bo on ich uratował, całe miasteczko uratował, i Kangurzyca się nawróciła, i Kangurzątko okazało się bohaterskie i nawet Vlad się wzruszył. Ktoś mówił, żem ja normalna? Mylił się:) Przez grzeczność nie zaprzeczę.

czwartek, 10 kwietnia 2008

Zamienilam...

…Allegorię na Insolance… tak, będę bezczelna, butna, stająca ością w gardle. Lekko słodki zapach, jak mgła, jak wata cukrowa – trochę słodyczy przyda się doprawdy. Arsenał zapachów.

Dwa dni biegania, załatwiania, w ciągłym ruchu. Kilkanaście godzin pracy wpływa doskonale na cerę i wyluzowanie. Odpoczęłam. Mła i 70 chłopa, jakże uroczo. człowiek od razu czuje się najpiękniejszy, najboskiejszy i w ogóle w ogóle ogólnie naj. A potem najpierw słońce nad czubkami drzew, widok na zbocza gór, a później kamienne ściany, woda spływająca po jednej z nich, ogień na kominku. Odpoczęłam. I zające uciekające poboczem.

Jeżeli to w ogóle możliwe, to tak, jestem zaczarowana. Życie jest zaczarowane, wiecie? I można je sobie zaczarować samemu, wiem… sprawdziłam…

poniedziałek, 7 kwietnia 2008

"(...) Ale dziś...

…w powietrzu unosi się jakiś taki szalony zapach (…)”

Raymond Chandler „Siostrzyczka”

Na świecie są jednak ludzcy ludzie, optymistyczni, słoneczni – tylko spotykamy ich niezwykle rzadko. Chociaż wczoraj akurat…
Pani w sklepie z butami – „Ma pani piękny kolor włosów.” Pan w Praktikerze – „Może podać pani wody? Niech pani tu usiądzie.” Kate – „Bo ty jesteś dzielna. Ktoś nam musi w końcu pokazywać jak walczyć o swój kawałeczek szczęścia.” Offca – „Wiesz, że jestem z tobą.” I na koniec dnia Aphazel – „Śpij słodko.”
Zasypiam z myślą, że świat jest pełen ludzi słonecznych, na których trzeba tylko otworzyć oczy. Nie dać się zepchnąć w szaro-bury komiks codzienności, tylko po prostu napisać własny. Niech będzie zwyczajny, bez pogromców zła, superbohaterów i herosów ratujących świat. Tylko niech ma barwy, zapachy, uczucia życia – i będzie dobrze…słonecznie. Tu i teraz, i potem, i zawsze, w każdym świecie, w każdym wymiarze, dziś i jutro… zawsze.

czwartek, 3 kwietnia 2008

Dziwne sny...

…dziwne dni. We śnie płakałam rozpaczliwie, zanosząc się szlochem i nie znajdując ukojenia i uspokojenia w niczym. W rzeczywistości nie uroniłam ani jednej łzy. Poważne rozmowy toczą się z moim udziałem lub bez  niego. Wyjaśniam, klaruję, naświetlam sytuację. Trudne tematy klonują się jak chomiki, mnożą jak króliki na wiosnę. Jeden, drugi, trzeci. Jak grochem o ścianę.

 Wizyta u Who doprowadziła do zatracenia poczucia  upływającego czasu. Spojrzałyśmy na zegarek, była 23.00. Spojrzałyśmy znowu:
Cleos: Zgadnij Who, która godzina?
Who: Pierwsza?
Cleos: 03.30 kochana.
Sms, telefon, Głos.

Nowa wita mnie rano zapachem mokrej ziemi i mokrej trawy. Tak, tak TRAWY. W kotłowni zapach palonego drewna, w biurze Chanel. Idąc rano przez parking patrzę na wstające czerwone słońce i myślę, że taki kolor wschodów słońca lubię najbardziej – ogień i  miłość.
I w świecie mojego prywatnego black & white, gdzie nie ma miejsca i czasu na szarości, ta czerwień jest jak światełko w tunelu… Demoniczne, diaboliczne, delikatne…

Poranne wyznania. Otwieram oczy, budzę cichym „pora wstawać kochanie” i w odpowiedzi słyszę „Nie wyspałam się mamusiu, bo mnie obudziłaś, ale kocham cię najbardziej na świecie”, niezmiennie codziennie, ten sam dialog. Po czym wędrujemy razem do łazienki, gdzie ja robię się na (u)bóstwo, a Smok mi towarzyszy zadając pierdylion pytań z gatunku „a do czego to? a co to jest? a na co to?”. Jeszcze tylko chwilka i usłyszę  „Baw się dobrze w pracy mamusiu”. Bawię się. I czerpię energię do kolejnych rozmów i kolejnego milczenia.