licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

czwartek, 31 marca 2011

Panie bloże...

…jeśli istniejesz bardzo ładnie cię proszę, nie daj mi nigdy tylu pieniędzy, żebym zapomniała jak to jest bez nich, tylu „przyjaciół”, żebym olała swoich i takiej łatwości we wszystkim, żebym zapomniała, jak to jest, kiedy jest trudno.
Dziękuję.

Cleosia

APDEJT:
Za nami już

w planie na dziś

A na weekend

i

środa, 30 marca 2011

My tu gadu gadu...

…a słowo się rzekło i SMS poszedł prosto do powodu pretensji, bez pośredników, bez przekaźników, bez bufora pomiędzy. Awantura być może gotowa, ale oględnie mówiąc mam to gdzieś. Koniec prosz państwa dyplomacji i dupowłażenia nie wiadomo po co. Niniejszym oświadczam, że przeszłam wiosenną metamorfozę wewnętrzną, która mnie napełniła pewnością, natchnęła zdecydowaniem i po mojemu będzie albo wcale. Następnym razem zamiast słowa pisanego, zadzwonię i oczywiście grzecznie i z klasą powiem co uważam, że mam do powiedzenia. Kto mi zabroni? Kto mi przeszkodzi? Kto mnie powstrzyma? Pokażcie mi tego śmiałka, odważnego tego, który mi teraz na drodze stanie.

Bo tak sobie jechałam dzisiaj, okno w Wiśni otwarte, szum silnika, słońce świeciło, ptaszki gdzieś tam pitoliły i pomyślałam sobie, że to jednak jestem nowa JA. Że nie chodzi o wiek, o doroślenie, o starzenie. Że tak naprawdę chodzi o przeżycie, o doświadczenie, o dotychczasowe kopniaki i kuksańce i to jak się z nich podnosiło. Że to daje dojrzałość, pewność, że wiem co robię, ugruntowane przeświadczenie, że nic mnie nie zatrzyma, że mam rację, że dorosłam i dojrzałam do tego, żeby spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie, że na tyle lubię siebie i akceptuję w sobie wszystkie świrowatości, żeby nikt nie był w stanie mnie wypchnąć z upatrzonego toru. Że taki mam garb życiowy, że mogę się teraz spokojnie wyprostować i kręgosłup mi nie pęknie. Że w każdym jednym upodleniu, złamaniu swoich zasad, złamaniu siebie, w każdym dole, kryzysie znalazłam coś, co mnie wzmocniło i co teraz pozwala mi wierzyć, nie – wiedzieć, że przejdę taranem przez wszystko. Że z każdego szamba, jakkolwiek to nie zabrzmi wyciągnęłam dla siebie jeden drogocenny kamień, jedną naukę i to jest mój kapitał na teraz i na potem. I pomyślałam sobie, że moją „pestką” (tak lektura po raz kolejny sprawiła, że POMYŚLAŁAM) jest optymizm, który się nie kończy. Cokolwiek by się nie działo, jakkolwiek by nie było, gdziekolwiek nie wbiliby mi szpili/noża – zawsze. We wszystkim szukam dobrego i nie dlatego, że jestem naiwna, tylko dlatego, że to daje mi siłę, żeby przetrwać i wyjść na swoje. Podnieść się i zwyciężyć. Poskładać pocharatane kości/serce/wartości i zrobić tak, żeby znowu poczuć, że JEST DOBRZE. A dobrze jest, kiedy we mnie jest dobrze, i światło, i śpiew, i radość taka, że nie wiem gdzie oczy podziać, żeby oczopląsu nie dostać. A tak jest, kiedy spełnia się to, co pomyślałam sobie w tym zdeptaniu, sponiewieraniu, ten plan, który ułożyłam – nie zawsze dobry, nie zawsze miły, ale zawsze niosący dla mnie optymistyczną myśl, że moje na górze. We wszystkim. Taka jest ta dojrzałość – świadoma tego, czemu się sprzeniewierzyła, co oszukała w sobie, gdzie zbłądziła, gdzie poszła na skróty, gdzie skłamała, gdzie spieprzyła totalnie. Taka jest – przyznająca się do błędów, ale nie żałująca ich, bo z każdego płynęła nauka. Taka – kontrolowana, chociaż wygląda na spontaniczną, zrównoważona – chociaż mówią, że jest szalona. Taka jest moja, jak ja jest optymistycznie idąca na wojnę i kochająca optymistycznie. Bo tak łatwiej, martwić się będę jutro – jak Scarlett.

wtorek, 29 marca 2011

Jutro nastąpi...

…koniec Naszej Szkapy. Musze pomyśleć nad jakimś oficjalnym wręczeniem. Diaboł powiedział, że jest demoniczna. Niech będzie, przyszła właścicielka też nie sprawia wrażenia potulnej kobyły, a przyszłemu (bardzo przyszłemu) potencjalnemu mężowi już możemy złożyć wyrazy współczucia. Ale, jaka Matka, taka Córka, co u nas w Rodzinie chyba genetycznie jakoś jest pokrochmalone. Żadna w każdym razie nie jest normalna, to i kuń nie jest.

poniedziałek, 28 marca 2011

Mam taki...

…power, że góry przenosić. Misie moje Puchate patrzą na mnie jak na kosmitę, kiedy nie zwalniam rytmu przez bite dwie godziny. W pracy pytają się, czy na dopalaczach jadę. Diaboł pyta co mi się stało, że nie zasypiam w połowie zdania. Whoever poranny telefon komentuje nieparlamentarym wyrazem zdziwienia, że „o ja cię bracie”, Kate na SMSa reaguje telefonem, co prawda po czasie, ale dam sobie głowę obciąć, że zdziwionym, co mi się stało.

Ano nic. Wiosna czy cuś w ten deseń.

niedziela, 27 marca 2011

"Ona była...

…przeraźliwie twarda. Mówiłeś jej, że ciało ma jak roślina, jak bezkręga kotka. Ale psychicznie  z rośliny miała tylko to, że tak cierpliwie podnosiła się i prostowała z przydeptania, z przygięcia, ze zranień. Twardość, o której mówię, miała z kota; miła i przyjazna, pazurami jak z diamentu broniła swego domu, swego kąta, swej miski.”

Pestka – Anka Kowalska

sobota, 26 marca 2011

Położyć się...

…spać z bólem głowy – takie sobie uczucie. Obudzić się z bólem głowy – bezcenne wurwa.

Plan na dziś: przesadzić trzy kwiatki, domalować kobyłę.Zmolestować Diaboła o przycięcie drzwi wejściowych i kawałek podłogi w przedpokoju. Ustawić płyty DVD i kasety VHS. Potem mogę umierać w spokoju. A może jednak pójdę do sklepu po tablety?

APDEJT:
Kwiatki zrobione. Przy ostatnim zaskoczył mnie na balkonie GRAD. No wypraszam sobie oraz NIE ŻYCZĘ a’, b’, c’.

piątek, 25 marca 2011

Jak człowiek...

…maluje pierwszego konia w życiu… w dodatku na prezent… w dodatku dla dziecka… w dodatku dla dziecka rodziny gdzie Matka/Babka Rodu też maluje… w dodatku z bólem głowy, to zaprawdę powiadam Wam ma stresa jak cholera:) Ale cóż – słowo się rzekło kobyłka na sztalugach.

czwartek, 24 marca 2011

Czego się...

…nie dotknę to „kopie”. Nawet Smok przy buziakowaniu. Przed chwilką mysz. Wcześniej wózek w oszołomie. Po drodze jeszcze ekran TV. Czyżbym była, aż tak naładowana?

środa, 23 marca 2011

SPROSTOWANIE

Nie stoi faktycznie. Raczej leżą w szufladzie. Dwa. JEDZIEMY!!!:)))

APDEJT:
Siadło Dziecko do odrabiania angielskiego, wystawiło język i koloruje i przykleja.
Cleos: Co robiłaś w przedszkolu?
Smok: Nic.
Cleos: Jak nic? To po co tam poszłaś?
Smok: Noooo mamoooo na podwórku byliśmy.
Cleos: I co?
Smok: Nic.
Cleos: Jak nic? Stałaś w miejscu jak kołek?
Smok: Noooooo mamoooooo bawiłam się.
Cleos: W co?
Smok: W nic ciekawego.
Cleos: I co jeszcze było.
Smok: Nic.
Cleos: Jak nic? Mam spadać?
Smok: Nooooo mamoooooo rusyję tak? Tak mnie wychowałaś, że jak ty ładnie rysujesz, to ja też chcę ładnie rysować, więc proszę mi nie przeszkadzać, bo się skupiam.

Oddaliłam się kurcgalopkiem. No skoro Ją TAK wychowałam to się muszę teraz zamknąć:)

poniedziałek, 21 marca 2011

Diaboł...

…podłączył wieżę. Jak dżistło, to sufit podniosło. Teraz to dopiero będą imprezy Moi Kochani:)

Na przeszkodzie realizacji smoczego i cleosiowego marzenia stoi beatyfikacja. Się za przeproszeniem musieli wysrać z terminem w tym samym czasie, no doprawdy. Jutro się okaże.

niedziela, 20 marca 2011

Jest pewna...

…sprawa, o której boję się nawet myśleć, że się uda… Trzymamy kciuki, zawiązujemy supełki i zaklinamy na szczęście. Trz-czte-ry.

Przedpokój z podłogą wygląda tak, że Smok zrobił sobie tam dzisiaj piknik. A podłoga w salonie póki co – bezproblemowo.

Obsi wyszła z uśmiechem na twarzy. Nie darmo mieszkamy w Helplandzie. Poprawia humor i robi rumor, krawaty wiąże, usuwa ciąże – taka karma widocznie. Właściwa ilość yin i yang w feng shui, co nam robi wszystko zen. Amen.

sobota, 19 marca 2011

Zrobiłam wiosenne...

…zakupy dla Smoka. Bosz, jaka z Niej  stajlisz laska!:)

APDEJT: (remontowy)
Diaboł: Smoku weź te zatyczki do listew i zrób robotę kopciuszka. Trzeba je podzielić według rodzajów.
Smok: Dobrze Diabołku.

Po jakimś czasie zameldowała koniec prac kopciuszkowych.

Diaboł: Cleoś nie chcę cię martwić, ale nie mamy łączników na wewnętrzne rogi. Nie zrobię tych listew dzisiaj.
Cleos: Były, na pewno były, poszukaj w gabinecie. Przy listwach je kładłam.

Ponad godzinę później i o wielki porządek w gabinecie dalej.

Diaboł: Nie ma. Przegrzebałem każde pudełko. Będzie trzeba kupić. Ale zobacz jaki piękny porządek zrobiłem przy okazji.
Cleos: Cudnie.

Coś mnie tknęło i poszłam sprawdzić efekt smoczego odwalania prac kopciuszkowych.

Cleos: (ryczę z salonu) Diabołku, chodź tu na chwilkę! My nie mamy wewnętrznych łączników tak? A to jest co niby?
Diaboł: ^%#$%^$%^!@^ faktycznie
Cleos: Przecież mówiłam, że dawałam je do jednego wora, jak robiłam porządek i miejsce na pianino w gabinecie. Wiem co mówię.
Diaboł: ^&$%#$^%&
Cleos: Ale za to jaki porządek tam mamy. Że też tobie nie przyszło do głowy sprawdzić smoczego systemu segregowania? A teraz idź i zrób te listwy.

Poszedł i robi. Nauczka na przyszłość? Ufać i sprawdzać:)

piątek, 18 marca 2011

W bonusie...

…mechanik założył mi nową ramkę na tablicę z przodu, wyklepał tablicę, naprawił klamki. Gratis. W zasadzie mogłabym mu się oświadczyć, gdyby nie to, że zajechawszy pod garaż Dużego wraz z tymże, usłyszałam, że cieknie mi benzyna z któregoś przewodu z przodu czy coś. Zajebiście. Muszę jutro pokonać 40 km w jedną stronę, żeby to naprawić. Szlag. Oświadczę się, jak mi nie każą za to zapłacić.

środa, 16 marca 2011

Niby znalazłam...

…taniego mechanika. Ale i tak jak nie urok, to przemarsz wojsk.

APDEJT:
Diaboł kładzie panele. Sam. O bloże! Jestem zbędna i nieprzydatna!

wtorek, 15 marca 2011

Śnił mi się...

…jakiś bal maturalny, czy inna studniówka. W świetlicy na ogródkach działkowych. Z zupełnie obcymi ludźmi, z którymi ani do szkoły, ani na wino, ani po węgiel nie chodziłam. Ki czort? To jeszcze bowiem nic, gdyż zabawa została przerwana, przez atak psychopatycznych, krwiożerczych, zombikowych kanibali. Staliśmy wszyscy przy wielkich oknach i patrzyliśmy na uganiających się alejkami pożerających wzajemnie nie-ludzi. Takie „Insanitarium”, tylko w oszałamiającej scenografii kwitnących kwiatów i ćwierkających ptaszków. Odrywali sobie płaty skóry i mięsa od kości i zjadali ociekając krwią. Obudziłam się w momencie, keidy okazało się, że kanibalistyczna zaraza przedostała się do środka świetlicy i ktoś żre gościa leżącego na podłodze w garniaku, któremu odrywa mięśnie klatki piersiowej odsłaniając pracujące jeszcze pod spodem płuca. Fu. 4.40 była, do budzika 20 minut. Chciałam budzić Diaboła, bo uczucie paskudne nie chciało minąć. Oraz irracjonalna myśl „jak ja mam teraz wyjść SAMA w ten wielki na pierdylion hektarów przedpokój”.

Nikt mnie nie zeżarł. Leczyć się? Ograniczyć horrory? Zapodać melisę? Czy może przyczynę frustracji i wkurwu wysłać laleczką voodoo na tamten świat?

poniedziałek, 14 marca 2011

No prosz...

…Państwa, takiej awantury to już dawno nie zrobiłam. Z miażdżącą argumentacją i wygarnięciem wszystkiego prosto w pysk. Z dzwonieniem do szanownej rodziny strony przeciwnej włącznie i informowaniem o żałosnej nieudolności. Z samą prawdą i uprzedzająco grzecznie formułowanymi bluzgami.

Dostałam takiej kurwicy Moi Mili, że jestem gotowa publikować z imienia i nazwiska  kto jest najbardziej pierdołowatym ojcem dziecka i babcią z dziadkiem do dupy totalnie.

Zaczynam się bać swoich reakcji i puszczających hamulców. Bo jeszcze raz (złożyłam tą deklarację Diabołowi dziś, żeby mieć świadka i potem się nie wyprzeć) i jak zadzwonię gdzie trzeba i powiem co myślę, to się spotkamy w sądzie na ograniczeniu spotkań z wnuczką.

niedziela, 13 marca 2011

Dziobak...

…uraczył mnie przed chwilą informacją, że zmarł jeden z naszych profesorów na UŚ. Przeczytałam artykuły w prasie o nim, wspominki. Stek bzdur i bredni. Był nadęty, apodyktyczny, seksistowski, chamski, często pijany, jeszcze częściej cuchnący trawionym alkoholem. Pytania na egzaminach zadawał nie ciekawe, a dziwaczne, wyrabane w kosmos. Upokażał studentki na egzaminach i na wykładach. Nie można odmówić mu kosmicznej pamięci – pamiętał skubany kto, na ilu wykładach u niego był, gdzie siedział i czy aby na pewno słuchał. Oczywiście, że miał wiedzę, oczywiście, że ogromną, oczywiście, że zaskakiwał upodobaniem do  gwary śląskiej i ci co „godali” mieli na egzaminach łatwiej. Nie lubiłam parufona. I wcale mi nie jest ani przykro, ani żal. Nieobiektywnie, subiektywnie do szpiku kości i samej przysadki mózgowej, niech się smaży tam, gdzie mu będzie najgorzej – w niebie, piekle, byle go ktoś mieszał z błotem i poniżał, jak on całe setki studentów.

sobota, 12 marca 2011

Czasem...

…tak jak wczoraj, wszyscy myślą, że jestem w trupa zalana. W sumie udawanie doskonałego humoru po jednym, czy dwóch piwach wychodzi mi wyśmienicie. Ale czasem, jak wczoraj stres ostatnich dwóch tygodni wchodzi w żołądek, problemy spod czaszki idą do jelit i albo się położę, żeby umrzeć w spokoju zwinięta w kłębek, albo będę swoim męczeńskim widokiem i wisielczym humorem psuła imprezę.
Ledwo z bólu doszłam do domu. Zasnęłam od razu. Do nadal wszyscy pewnie myślą, że „tak się biedna Cleosia zbetonowała”.

APDEJT:
Po napisaniu porannym o 6.13 wypiłam kawę i podłożywszy sobie pod grzbiet stado poduszek, zabrałam się do łóżkowej lektury „Faraona”. Lubię Prusa, z tą całą jego pozytywistyczną pracą u podstaw i szklanymi domami. Zboczona jestem? Być może. Bolek mnie odprężył i po tej kawie, która by konia postawiła na nogi zasnęłam snem błogim śniąc o lafiryndzie jednego rodzinnego samca. Uf.

Tymczasem teraz balkon rozwarł podwoje, w domu ciepło, na dworze ciepło, słońce świeci, motyl mi się od twarzy odbił (desperat wiosenny zapewne), wyczesałam kota na balkonie. Narnia za oknem wiosennieje i jaśnieje. Lepiej mi.

wtorek, 8 marca 2011

W prezencie...

…dniokobiecowym śledzie w śmietanie. Wie chłopak co dobre i jak podbić serce Cleosi.

Do mrocznego wizerunku dwie pary bojówek dostarczone przez MJ. Kocha mnie najwidoczniej niezależnie od tego na jaki debilny pomysł wpadnę.

Plan na Śledzia – tańce w salonie. Romątyczne – z winem i śledziami. Gustowne zestawienie.

Z nadzieją oczekuję informacji z Szanownego Banku, że wpłynął mój zwrot podatku. Będę spokojniejsza o wakacje w egzotycznych Kruklankach.

Kręgosłup mnie dalej bolinka. Powinnam poszukać na Grouponie oferty na masaże. Zdecydowanie powinnam. Jak tylko załatwię pierdylion innych spraw oddam me boskie ciało w ręce specjalisty. Czyli na Świętego Nigdy, ale co tam przeca zawsze mogło mnie boleć coś bardziej upierdliwego.

niedziela, 6 marca 2011

Zapodałam mroczny...

…outfit, rodem z Truebood czy innych Pamiętników Wampira, a Diaboł robi mi zdjęcia jak zamiatam. Wyssać z niego krew już teraz, czy za chwilę?
Oraz pytanie na dziś, czy jeśli MJ zobaczy mnie w nowej odsłonie to zejdzie na zawał, czy niekoniecznie?
Oraz czy to dziwne, że miałam w szafie, a obecnie na nogach buty, których nie nosiłam od 16tu lat? Ostatni raz w drugiej klasie ogólniaka.

sobota, 5 marca 2011

List do Córki - 32

…Napiszę Ci ten list, może kiedyś będziesz chciała zrozumieć. Dowiedzieć się. Poznać to, czego nikt Ci nie powiedział, kiedy byłaś mała. Któregoś dnia znajdziesz te pudła, w których Twoja ekstrawertyczna matka upychała kolejne tomy z serii „Kochany Pamiętniczku”, otworzysz być może przypadkowo, zamiast czytać po kolei od 89 roku i zobaczysz zielonym długopisem wypisane te słowa „List do Córki – ” i numer. Po to, żebyś nie oceniała w złości, żebyś wiedziała jak było, żebyś poznała prawdziwą myśl ukrytą tak głęboko, że tylko Ty i tylko za parę lat możesz się do niej dokopać. Napiszę Ci tu prawdę, tą któa jest we mnie. Tą, że od miłości do nienawiści jest bliżej niż nam się wszystkim wydaje. Że ta nienawiść jest potem silniejsza, niż każde poznane do tej pory uczucie. Że z chęci chronienia Ciebie przed egoistycznymi zagraniami Twojego ojca zaklęłabym w czymś jego los i niech będzie najgorszy z możłiwych. Nie będę Cię tu okłamywać. Przeczytasz, że w złości myślę sobie, że jest głupi, egoistyczny, małostkowy, zapatrzony w siebie, że nie na Tobie mu zależy, ale na tym, żebyś stanowiła element wystroju wnętrza i życia – jak ja kiedyś. Że czasem nie mam siły wymyślać kolejnego dorosłego wytłumaczenia dla Ciebie, że najchętniej powiedziałabym Ci, prosto z mostu, ale zaciskam zęby aż szczęki się klinują i znowu mówię Ci, że tatuś boi się zostać sam i dlatego  tak sięzachowuje, bo nie potrafi porozmawiać, żeby rozwiać swoje wątpliwości i strachy. Bo to nie jest tak, że Twój ojciec jest zły. Nie. I nie jest tak, że chce źle. Nie. Nikt go nie nauczył po prostu radzenia sobie z emocjami – ze złością, smutkiem, rozpaczą, przerażeniem. Został z tym sam i wbrew pozorom nadal sam w tym siedzi, nawet jeśli koło siebie ma Kobietę i nawet jeśli z pozoru wygląda na szczęśliwego. Nie radzi sobie, albo raczej radzi tak jak potrafi. Kocha Cię, ale tak panicznie boi się, że  odwrócisz się na pięcie i pójdziesz sobie prychając, że nie chcesz go widzieć, że popełnia jedną głupotę za drugą. Manipuluje Tobą przybierając nieszczęśliwą minę, manifestując smutek i rozpacz do łez. Próbuje manipulować mną… O naiwny, jak bardzo nieświadomy jest tego, jakie dorosłe rozmowy prowadzimy ja i Ty. Zupełnie nie zdaje sobie sprawy z tego, że nie robią na mnie wrażenia jego rozpaczliwe jęki nieszczęśliwego, porzuconego, który teraz sobie rady nie da z problemem kolejnym, więc zrzuca go na mnie. I tak, masz rację wyręczam go – póki mnie to pasuje. W innym wypadku odwracam się plecami do niego i odchodzę, bo nie – nie boję się tego, że wbije mi w te plecy nóż. Nie stać go na takie zachowanie. Więc wpada wtedy w histerię z krzykiem i agresją wyładowywaną na tym, co ma pod ręką, niech to będą drzwi na przykład.
Córciu, istnieje taka opcja i dopuszczam taką możliwość, że będziesz miała do mnie kiedyś pretensje za to, co zrobiłam i o jakim życiu dla nas zdecydowałam. Być może będziesz miała rację, być może mogłam zrobić więcej, spróbować jeszcze czegoś, wymyśleć jakiś sposób, żebyśmy mogli być nadal wszyscy razem. Nie, nie żałuję. Mija trzeci rok, a ja nie żałowałam nawet przez sekundę. Nigdy. Teraz żyjesz w szczęśliwym domu, ciepłym, pełnym słów i uczynków, które świadczą o tym, że to jest prawdziwe życie, Nasze, Rodzinne. Kiedyś ocenisz to po swojemu, być może przyjdziesz do mnie z pretensją w głosie, z płaczem, z krzykiem, złością, rozżaleniem. Wydaje mi się, że tamtą decyzję będę potrafiła Ci wytłumaczyć, że zrozumiesz, bo już teraz cenisz sobie bliskość rodzinną i szczerość. Najbardziej boję się tego, że któregoś dnia przyjdziesz do mnie rozzłoszczona na Twojego ojca, z żalem, krzykiem, pretensją, a ja nie będę potrafiła Ci wytłumaczyć dlaczego tak się zachowywał, dlaczego zrobił to czy tamto. Bo czasem słów mi brak. Po prostu brak, bo jak wytłumaczyć Ci emocjonalną niedojrzałość u człowieka, który powinien być Twoją ostoją i opoką? Nie wiem. Ciągle utwierdzam się w przekonaniu, że słowa przychodzą same w momencie, kiedy tylko przebrzmi Twoje pytanie. Nie wiem czy mądre, nie wiem czy właściwe. Wiem, że są prawdziwe, bo obiecałam Ci, że nigdy Cię nie okłamię. Mam nadzieję, że będziesz potrafiła zrozumieć kiedyś tą prawdę.
Kocham Cię Smoku najbardziej na świecie – Mama.

czwartek, 3 marca 2011

Trzy...

…pączki, pół tabliczki czekolady, pół paczki chipsów. I w ramach zachowania diety serek wiejski z połową ogórka i połową czerwonej papryki. Grunt to zdrowe odzywianie. Kretynka no!

środa, 2 marca 2011

Od paru miesięcy...

…słucham/czytam w kółko: odbierz Smoka wcześniej, przywiozę Smoka wcześniej, załatw, zadzwoń, pogadaj, dowiedz się, niech twoja mama pójdzie ze Smokiem, a twój tato nie mógłby zawieźć mamy i Smoka, weź Smoka, zabierz Smoka, wytłumacz Smoku, albo wytłumacz babie w banku, dowiedz się w banku/szkole/przedszkolu, pojedź do sądu/lekarza/banku. Do załatwiania, jeżdżenia, dzwonienia, szpitali, badań zależnie od widzimisię – Smoka albo kredytu jestem ja i moi Rodzice. Ewcia i spółka są od wyprowadzania kurwa mać psa na spacer (o matko jak czekam aż zdechnie). I pokazywania się ewentualnie z wnusią, kiedy ta jest ubrana w znienawidzone kokardeczki-sukieneczki, żeby się wnusią pochwalić. Żeby sobie planu dnia nie popsuli, nie nadwyrężyli chujwiczego, nie musieli iść tam, gdzie nie mieli w planie. Jak jeszcze raz usłyszę, że Smok w dzień drożdżowy został u Ewuni do 18tej, podczas kiedy ten skunks siedział w domu od 15.30 bo „chcieli spędzić z nią więcej czasu. To coś złego?”, to chyba nie wytrzymam i jak pojadę po całości, to się znowu spotkamy w sądzie w celu wyznaczenia harmonogramu spotkań. Co za leń pieprzony i wysługiwacz! Ojciec od siedmiu boleści. Dawca spermy to może… Ojciec, tfu. Bazując na tym, że moi Rodzice ani mnie ani wnuczce niczego nie odmówią ciągnie jak tylko się da, każdą minutę, każdy zaoszczędzony przejechany kilometr. Egoista. I ten zbolały głosik w słuchawce – ojojoj królewicz jęczybuła powraca. Bo się nóżka powinęła, bo się nie da, bo co teraz, bo jak to tak, bo dlaczego, bo co ja teraz zrobię.
Jak ja się kurwa cieszę, że mnie tam nie ma!
A że od wczoraj boli mnie głowa, do mdłości z bólu i niemożności zaśnięcia, to w dupie mam konwenanse, bą tą i inne chujemujedzikiewęże. No żeby kurwa mać zdechli wszyscy w męczarniach i samotności. W sumie i tak od wszystkiego jestem ja i jedna z babć, to po kiego grzyba mają zabierać innym ludziom tlen?

wtorek, 1 marca 2011

Nawiedził mnie...

…dziś Pan, który chciał mi coś sprzedać. Służbowo chciał. Służbowo nawiedził. Najpierw opowiedział mi, jak to pierwsza żona przyprawiła mu rogoi z piętnastopiętrowym akademikiem. I jeden bardziej wrażliwy kolega się przyznał uprzednio zdjąwszy okulary, żeby nie uległy zniszczeniu w przypadku furii rogacza do cyt. „pukania żony”.  Rozwiódł się zatem. Potem wyznał, że druga żona oświadczyła, że „pukanie” dopiero po ślubie, co też się okazało kitem wszechczasowym, bo jej „seksualnie nie pociągał”, a po trzech miesiącach pojechała na wakacje z koleżankami lesbijkami. Z jedną z nich do dzisiaj żyje szczęśliwie. Rozwiódł się po raz drugi. W tak zwanym międzyczasie pochował syna z pierwszego małżeństwa i został ulubieńcem teściowej z drugiego. Paru jego kolegów też się dało „wypukać”, „pukało” bądź w dowolnej odmianie i czasie „wypukiwało”. Nie sprzedał mi nic. Nawet nie był zdziwiony. Pożegnał się stwierdzeniem, że na nic się nie nastawia, bo może ożeni się po raz trzeci. Ratunku! Szef S. powinien mi płacić szkodliwe.

Za to wróciłam do domu, a tam na ulicy zaparkowany Granat. Zawał nr 1. Wchodzimy ze Smokiem na górę, a tam Diaboł otwiera drzwi. Zawał nr 2. Stojak dla kotów skręcony. Zawał nr 3. Papiery do pochowania w teczkach przygotowane. Zawał nr 4. Kuwety sprzątnięte. Zawał nr 5. No halo!!!??? W moim wieku zawałów się nie przeżywa!!! Dialog przebiegał następująco:
Cleos: Zwolnili Cię z pracy?
Diaboł: Nie.
Cleos: Zwolniłeś SIĘ z pracy?
Diaboł: Nieee:)
Cleos: Na dziwkach byłeś i to jest pokuta?
Diaboł: Niieeee:)))
Cleos: To co przeskrobałeś???!!!
Diaboł Nic.

RATUNKU KTOŚ MI PODMIENIŁ DIABOŁA!!! Mam w domu kosmitę:) Przynajmniej raz na jakiś czas.