licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

piątek, 30 kwietnia 2004

Ktoś...

… ma L-4…
…ktoś jest bezdomny…
…ktoś boi się spotkania z siostrą…
…ktoś po raz kolejny usłyszał „operacja przełożona”…
…ktoś szykuje się do urlopu…
…ktoś straszy sądem…
…ktoś zginął…
…ktoś wie, jak trudno jest czasem kochać…
…ktoś ma dół…
…ktoś ma problemy…
…ktoś potrzebuje wsparcia…
…ktoś będzie walczył do ostatka…
…ktoś kocha i nienawidzi…
…ktoś rozwiązuje problemy…
…ktoś byś może umiera…
…ktoś odpoczywa…
…ktoś… jest po prostu…

wtorek, 13 kwietnia 2004

PRZERWA KONSERWACYJNA

…nieczynne do odwołania…

Było...

…minęło i dobrze…
Co to za święta??? Nie poczułam niczego poza sernikiem, mazurkiem, babeczką, tortem, szarlotką, jogurtowym z brzoskwiniami. Bez sensu – tyle tylko, że jeden dzień wolnego więcej. Dobre i to.
Z Północy nadciągnęły Pierniki. Przyjechali na godzinkę do moich Rodziców. Szkoda, że tak krótko, ale z Nimi zawsze tak było – jak nie Wujek na bankiecie, na wykładach na wyjeździe, to Ciocia się do kościoła spieszy, to Pierniki cośtam-cośtam. Ech Rodzino, kiedy znowu siądziemy na jakiejś imprezie w drugim pokoju i będziemy gadać godzinami, nie zwracając uwagi na „Starsze Pokolenie”??? Nigdy chyba – szkoda, szkoda po trzykroć szkoda.
Piernik vel JohnnyB złośliwy się zrobił jak pijana osa. Z czego to wynika nie wiem… Najpierw usłyszałam, że przytyłam i gruba jestem, a potem już tylko bardziej nieprzyjemne rzeczy. Ech. Dawno, dawno temu potrafiliśmy rozmawiać godzinami, wymieniać poglądy, radzić sobie i słuchać się wzajemnie. A teraz spędziłam upojną godzinę na odpieraniu ataków. Już mnie to nawet nie złości. Bardziej wprawia w sentymentalny nastrój, kiedy mogę sobie powspominać, jak doskonale dogadywałam się z Kuzynem. Co się stało JohnnyB? Czemu nie potrafimy zakopać topora? Czemu tak do mnie mówiłeś? Czemu nie potrafimy rozmawiać PO PROSTU? Po naszej ostatniej rozmowie na gg miałam nadzieję, że jednak gdzieś ta zapodziana rodzinna przyjaźń, solidarność, te więzy nie zniknęły. Ale w realu okazało się, że cokolwiek bym nie powiedziała, czy nawet kiedy milczę, jestem obiektem ataków. Mniej lub bardziej subtelnych, ale jednak. Ech… dawne czasy…Może potrzeba kolejnego kryzysu rodzinnego, by więzy ujawniły swoją moc…

Poniedziałek ani lany, ani żaden w zasadzie. Leniwy. Nie działo się NIC. I dobrze, bo od dziś znowu młyn i znowu bieganina…

piątek, 9 kwietnia 2004

Nareszcie...

…doczekaliśmy się nowych mebli. Przywieźli w środę. Panowie od wnoszenia nie chcieli dodatkowej kasy za wtarganie 6 regałów na 2 piętro – dziwne, ale miłe. Ze śpiewem na ustach tachali te graty:))) Świąteczny nastrój, czy może uśmiech pani domu tak na nich wpłynął???:)))

Spodnie z reklamacji odebrane, pieknie zaszyte, szwem podwójnym. „Proszę nosić na zdrowie” – usłyszałam i jeszcze „Miłego dnia”:))) Ludzie jednak nie są tacy beznadziejni, jak się czasem wydaje:)))

Nasz sąsiad psychopata w środę właśnie, kiedy Grzech gimnastykował się przy skręcaniu mebli, wybrał sobie porę na szaleństwa i rozruby. Pewnie znowu nawąchał się rozpuszczalnika, kleju czy innej cholery. Tak skakał, że zdechło nam światło w living-roomie. Grzech wkurzony meblami (nie znosi takiej roboty) zadzwonił po policję. Przyjechali po 5 minutach. 4 funkcjonariuszy w tym dwóch ze strzelbami, pogotowie z kaftanem. Chyba weszli mu do domu razem z drzwiami bo huk był straszny, potem 10 minut kotłowania i sąsiad skuty pojechał papa. Wypuścili go po 3 godzinach – trudno – ale przynajmniej całą noc był spokój. Teraz za każdym jego głośniejszym pierdnięciem będę dzwoniła po psy. Umilę mu życie tak, że w końcu sam się da zamknąć:))) Nie będzie mi nikt Misiątka stresował…

A poza tym umknęła mi gdzieś świąteczna atmosfera. Nadchodzą Święta Wielkiego Jedzenia i tyle…

środa, 7 kwietnia 2004

Spodziewałam się...

…czegoś takiego… MJ dowalił mi Urzędem Skarbowym. Znaczy zwyczajnie chce donieść, że nie zapłaciłam podatku od dochodu z najmu mieszkania. No racja nie zapłaciłam. W poniedziałek złożę korektę i zapłacę zaległy podatek – jakieś 1800 PLN około…
… a potem proces karny o zniszczenie mienia mu zrobię. A potem proces karny o przywłaszczenie służbowych pieniędzy w celu wyrównania debetu na koncie. Pobierał duże zaliczki w firmie – przelewał na swoje konto wyrównując debet – a po 3 tygodniach wypłacał i rozliczał. A potem proces karny o groźby karalne…
Ciekawe jak długo wytrzyma i ciekawe czy w końcu uzna, że mu się to donoszenie zwyczajnie nie opłacało???:)))
Najpierw się wkurzyłam, ale teraz humor mam doskonały:))) Uwielbiam zapach napalmu o poranku. A jego życie po starciu ze mną będzie wyglądało jak po kąpieli w napalmie właśnie:)))

niedziela, 4 kwietnia 2004

Mamy...

…napisać bajkę na zajęcia z kultury języka polskiego. Wszystko byłoby proste, gdyby nie zestawy słów, których należy w tej bajce wykorzystać:
1. kobieta, zapalniczka, gazeta, park, szyfr
2. dziewczynka, dróżka, upadek, na zdrowie, jabłko
3. myśliwy, kaczka, strzelba, pies nadwaga

Chcecie bajki??? Oto bajka…

O rozmówkach damsko męskich
Razu pewnego, kiedy dzień był słotny,
szła przez park niewiasta…kobieta…motyl ulotny.
Celem jej wędrówki był cafe-kabaret,
który prócz gorącej kawy, wiele innych miał zalet:
muzyka taneczna, towarzystwo płci silnej,
miały wieczór umilić białogłowie niewinnej.
Jednak już u drzwi problem pojawił się mały –
wszystkie miejsca zajęte, liczne pary stały.
Bystre Jej oko śród tłumu zgrabnie wyłowiło
jedno puste krzesło – „Mój Boże, jak miło!”
Szkopuł w tym tkwił jednak, że tuż zaraz obok
zza wielkiej gazety dymu unosił się obłok.
„Czy to miejsce wolne?” „Proszę, Pani siada”
niedbała odpowiedź zza gazety pada…
I nic… i cisza dalej, więc dama na siebie
ciężar konwersacji bierze, czuje się jak w niebie.
O swej samotności, o potrzebie ciepła,
o tym, jak serniki co tydzień by piekła,
o pragnieniach ukrytych i o zimnych nocach,
o miłości do tańca, piknikowych kocach -
rozprawia radośnie czując zrozumienie,
w słuchaczu za gazetą znajdując natchnienie.
Wtem On podnosi się, bierze Ją w ramiona.
Jej się zdaje, że płynie, że ze szczęścia kona.
Potem noc jest upojna, dzika i rozpustna,
rano Ona się budzi, Jego strona łóżka – pusta…
Rozpacz, żal, łzy, szlochy na darmo i po nic,
chce Go szukać, lecz gdzie? Chce Go jeszcze gonić…
A On siedzi w parku, na ławce wśród bzów wielu
i rozmyśla o Jej opowieściach o hucznym weselu.
Siega po zapalniczkę, cygaro zapala,
w uszach ma Jej słowa o rodzinnych balach.
Myśli – „Przecież im, jak nam wszystkim, chodzi o zaspokojenie,
po co więc to całe banalne bredzenie?”
Jaki z tego morał wynika niewiasto?
Chcesz mieć chłopa w domu i móc piec mu ciasto?
Chcesz by wreszcie zrozumiał kim jesteś dla niego?
Szyfr samczy musisz złamać – inaczej nic z tego.

piątek, 2 kwietnia 2004

Plan...

…tygodniowy wykonany:
1. meble się robią, będą w przyszłym tygodniu,
2. farby kupione jutro malowanie,
3. spodnie do odebrania w poniedziałek,
4. rezygancja z kablówki przyjęta,
5. założenie telefonu załatwione,
6. projekt mebli do sypialni i gabinetu gotowy,
7. kwatera na urlop zabukowana.

Znowu wszystko udało mi się załatwić od razu, bez problemu, bez nerwów i z uśmiechem jeszcze. A Pan z Telekomunikacji to mógłby mi bajki przez telefon czytać – taki miał głos:)))
Ciekawe czy przyjdzie kiedyś taki czas, że wyczerpię limit szczęścia i fuksa??? Eeeeee, znając moje szczęście – pewnie nie:)))

czwartek, 1 kwietnia 2004

Sklepowe...

…sprawozdanie:)))
Spodnie mam odebrać jutro. Bez zbędnego kłócenia, gadania, awanturowania Pani Sprzedawczyni powiedziała, że zabierze je do krawca (bo to towar importowany i wymienić się ich nie da – importowane badziewie znaczy się) i będą jak nowe. Na paragon rzuciła tylko okiem. Jutro nie mam czasu więc odbiorę w poniedziałek i zobaczę to arcydzieło sztuki krawieckiej. Całe dwa razy w życiu byłam w tym sklepie, a Pani odbierając spodnie powiedziała: „Nie ma problemu, przecież jest pani naszą stałą klientką”:))) Czy ja naprawdę aż tak zapadam w pamięć???
ZWYCIĘSTWO na całej linii:)))