licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

środa, 31 grudnia 2003

Nienawidzę...

…prasowania koszuli do smokingu. 100% bawełna kura jej mać – tu wyprasuję a tam już jest pogniecione. Szlag by trafił i tak w kółko. W przyszłym roku Grzech sam sobi prasuje, o ile w ogóle z racji Misiątka gdziekolwiek pójdziemy.
Mam urlop – tyle mojego, że mogę od rana się wałkonić i robić co mi się chce. Czyli:
manicure już zrobione granatowo-błekitno-różowe,
na 14-tą lecę do Słonicy na czesanie i malowania facjaty.
Potem Grzech po mnie przyjedzie, jak nie zapomni i jeszcze tylko 2 godziny i już bal.
Misiątko chyba dziś wyczuło, że to nie jest najlepszy dzień na wkładania mamusi głowy do kibla i nawet się dobrze czuję. A może to ta babka na śniadanie??? Kto to wie???
Postanowień noworocznych na razie brak. A może by tak:
1. nie wrócę do palenia,
2. przestanę przeklinać,
3. na następnego Sylwestra będę miała figurę i formę prawie jak przed ciążą,
4. zniszczę mj’a, wdepczę w ziemię i zatańczę na jego grobie:)))

Tiaaa, wystarczy. W Nowym Roku, życzę Wam samych słonecznych dni i samych niebieskich nocy, spełnienia wszystkich marzeń i postanowień, paru miłych niespodzianek, kilku zaskakujących sympatycznie spotkań, i żebyśmy w miarę możliwości spotkali się na chrzcinach:)))
Cmoki jak smoki:***

sobota, 27 grudnia 2003

Loto o to żeby bylo miło...

…i w zasadzie było. Bilans prezentowy wyszedł nam in plus:)))
Cleosia dostała:
puder w kulkach Giordani i komplet pędzli do pacyfikacji gęby – od Chrzestnej co jej nie lubię,
pidżamkę satynową blue od Grzecha
koszulę nocną tiulową black – od Małego Johna
kasiurkę w Ojro – od Rodziców,
komplet kosmetyków Johnson&Johnson i słoneczną papeterię – od Cioci z Kuzynkami,
bluzeczki szt. 3 – od Małego Johna
perfumy – od Teściuniuniuniów,
SŁODYCZE:)))
Grzech dostał:
zegarek – od Ukochanej Niezwykle Cierpliwej Cleosi,
kasiurkę w Ojro – od Rodziców Cleosi,
bluzę polo – od Małego Johna
wyciskarkę do owoców – od Rodziców swych
Cleosia z Grzechem kupili:
bransoletkę srebrną dla Małego Johna,
sweter dla Dużego,
album ze zdjęciami własnymi i ramkę ze zdjęciem Misiątka dla jednych Rodziców i Drugich.
no a amen.

Mój Tato nie uwierzył, że będzie dziadkiem. Potem okazało się, że pokolenie naszych rodziców nie wie, co jest na zdjęciu w ramce bo w życiu nie widzieli zdjęcia USG. Potem były gratulacje, a potem awantura o ślub. Faaajnie było. Stanęlo na tym, że „Grzech ty musisz Cleos przekonać”. Dwa dni się męczyłam, zanim usłysząłam od własnego chłopa, że żadnego ślubu nie będzie póki nie będzie jak my chcemy. Bo Oni chcieli cywilnie i po kryjomu i bez sensu. A my chcemy kościelnie, może być bez pompy, ale za to z Przyjaciółmi i Rodziną. Całe szczęście tym razm w konflikcie Cleos-Teściowa Grzech jest po mojej stronie:))) My im jeszcze pokażemy:)))
A póki co świętujemy nadal. Obowiązuje strój świąteczny, czyli pidżamka od rana do nocy. Kanapa, filmy, książka, blog, czasem telefon, obiadki u Rodziców, spacery po mieście – rozpieszczanie na maxa. I najlepsze jest to, że wszyscy prześcigają się w dogodzeniu mi w gotowaniu. Małego Johna z Jej pomidorową i kurczakiem w cieście piwnym nic nie prześcignie. nawet Teściu z grzybową i indykiem z borowinami.
Właśnie coś głodnawa jestem. To pójdę sobie zjeść kaszki gryczanej ze skwareczkami i kefirkiem:))) MNIAM
Smacznego Cleos:)))

wtorek, 23 grudnia 2003

No więc...

…w niekoniecznie późnych godzinach wieczornych dwa dni temu, zostałam pouczona przez pieszy patrol policji z Komendy Głównej w Katowicach. Zostałam pouczona, w przedmiocie wyprowadzania Traktora na spacer. Znaczy pies powinien chodzić na smyczy i w kagańcu. I ja się z panami władzą całkowicie zgadzam. Zapięłam smych Trakolowi po czym:
Cleos: Czy tak dobrze???
Panowie policja: My się nie czepiamy, ale takie mamy prawo no i sama Pani rozumie…
C: Rozumiem… proszę w takim razie iść pouczyć tę babcię za rogiem, co szła z jamnikiem – też bez smyczy był.
Pp: ??????
C: No o co chodzi, sami panowie powiedzieli, że trzeba. Po co mi pies obronny, skoro ma być w kagańcu??
Pp: Takie przepisy nasze psy też mają są uczone do atakowania tylko kagańcem.
C: Brednie
Pp:???????????????
C: Każdego psa na szkoleniu się uczy atakowania pozoranta bez kagańca. Wiem bo widziałam
Pp: ??????????????
C: No i co z tą babcią???
Pp: Ale my się nie czepiamy…
C: Przykro mi nie mam kagańca. Smycz musi na razie wystarczyć. Pan się obroni pałką albo klamką, a ja mam tylko psa.
Pp: Nooo, tak, ale…
C: Dobrze, zapięłam. Dobranoc.
Pp: Ekhe blkk, glup

No i poszłam z psem na smyczy – w dzielnicy gdzie noże latają nad głowami. Ale co mi tam kozak jestem, to sobie poradzę. Nie raz mnie już napadano i żyję. A Panowie władza, najpierw poleźli za babcią z jamnikiem, a potem stanęli w bramie (bo wiało strasznie) i tak ten ich patrol pieszy wyglądał. Psia ich mać!!! A Grzech miał ubaw po pachy kiedy Mu opowiedziałam o moim kolejnym starciu w policją:)))

poniedziałek, 22 grudnia 2003

W zasadzie wszystko gotowe...

…i można zacząć się byczyć…prawie.
Prezenty zakupione:
1. Grzech – zegarek Timex Jakiśtam jedyny jaki wołał „KUP MNIE KUP”,
2. Mały John – bransoletka srebrna wybierana pół godziny,
3. Duży – sweter jak co roku i wstyd mi strasznie z tego powodu,
4. Teściuniunie – album ze zdjęciami naszymi i Grzecha i ramka ze zdjęciem Misiątka,
5. Moi Rodzice – album ze zdjęciami naszymi i moimi i ramka ze zdjęciem Misiątka,
6. Traktor – gumowy kurczak piszczący i kość z wapniem ważąca chyba 2 kg.

Mały John wrócił w sobotę. Przywiozła Limoncellę dla mnie jedną i dla Czupura drugą. Szkoda, że przez jakiś czas nie będziemy się mogły nią urżnąć koncertowo…Ale nadrobię kiedyś…

Za pomoc w sprzątaniu garderoby udało mi się wynegocjować baaardzo wysoką cenę. Ponieważ w zeszłym roku zaparłam się, że tego grzechowego burdeliku palcem nie tknę mogłam się wysoko wycenić. I tak ze godzinę sprzątania z pomocą Grzecha uzyskałam:
1. przygotowania gorącej kąpieli,
2. masaż stóp,
3. masaż relaksacyjny kręgosługa,
4. rozczesanie kłaków,
5. godzinne misiowanie.
Powinnam zostać zawodowym negocjatorem:)))

Do umycia zostały mi dwa okna. Grzech dziś w Raciborzu, więc przed korkami może uda mi się je machnąć. Jeeeeeeezu jak mi się nie chce. Chałupy stroić mi nie wolno, bo Grzech zaparł się wołami, że zrobimy to we czwórkę – znaczy On, ja, Misiątko i Traktor. Bo Traktor bierze czynny udział w ozdabianiu mieszkania, drąc dziób na choinkę, łańcuchy i światełka w gawrze. Szczur w świątecznych przygotowaniach jakoś nie bierze udziału.

Spać mi się chcę koszmarnie. Obudziłam się o 1.29 w celu udania się do sikalni, a po powrocie do gawry zastałam Grzecha rzucającego się po łóżku jak nie przymierzając karp. Coś Mu się śniło, bo gadał i mamrotał i przemierzał bezkresne przestrzenie łóżka we wszystkich kierunkach. Tym sposobem nie spałam do 3.00 prawie, a dziś wyglądam jakby mnie stado kombajnów przejechało. JA CHCĘ DO DOOOOMUUUU!!!!

czwartek, 18 grudnia 2003

Osiołkowi w żłoby dano...

w jeden taki zegarek, w drugi siaki zegarek, a w trzeci jeszcze inkszy. I Osiołek Grzech nie może się zdecydować. A było to tak…
Obiecałam chopu, że Mu kupię na Gwiazdkę zegarek – jaki tylko zechce – duży, mały, złoty, stalowy, plastikowy, tani, drogi. Cena nie gra roli. Odłożyłam z korepetycji kasę, przez co nie kupiłam sobie nic od września, ale pal to licho – nie żałuję. Bo Grzech ma świra na punkcie zegarków, może oglądać godzinami. No i oglądał – od września. Z netu ściągnął chyba 400 zdjęć różnych modeli, przeglądał, wybierał. Zjeździliśmy Zabrze, Gliwice, Katowice, Chorzów, Kraków, Wrocław, Bytom – NIC. Niby Mu się coś podoba, ale czegoś mu brak – zegarkowi znaczy. Niby fajny, ale nie mówi wyraźnie „KUP MNIE!!!”. Krew mnie zalała we wtorek, kiedy w Platanie w Zabrzu po raz 4 wchodziliśmy do tego samego sklepu a Grzech nadal nie mógł się zdecydować. Ja się kura mać poddaję. Chcę zrobić chłopu dobrze i kupić Mu coś, czego nigdy sam by nie kupił, bo za drogo a On jeszcze marudzi. Dziś ostatnie podejście – podobno jakiś cudowny model pokazał się w naszym mieście. I słowo Cleosi daję, że jeśli dziś ten zegarek nie zostanie zakupiony to za całą uzbieraną kasę nakupię majtek męskich i wepchnę je Grzechowi w gardło. Przy 300 parze może się udławi…

wtorek, 16 grudnia 2003

Misio mi...

…i zimowo. Nareszcie biało i pięknie. Nie widać brudnych ulic i obdrapanych budynków. Traktor dostał wczoraj szału na spacerze, pierwszy raz w tym roku widząć śnieg. Palma mu odbiła i gdyby mógł zeżarłby całą śnieżną pierzynę na podwórku. Wołami nie dało się go do domu zaciąnąć. Jakby ktoś potrzebował maszyny do odśnieżania – polecam mojego psa. Rozwali każdą zaspę, zeżre każdą ilość śniegu, wydepcze ścieżkę w śniegu każdej głębokości:))) Faktycznie Traktor z niego:)))
Grzech podziębiony, więc trzeba zapomnieć o mdłościach i parzyć Fervex, opatulać kołdrą i niańczyć. Też fajnie, tym bardziej, że dziś jest pierwszy dzień kiedy nie jest mi niedobrze.
Coraz bliżej Świąt. Mały John wraca w sobotę. Do umycia zostały mi 4 okna – ciągle. W pracy szał, jak to w księgowości pod koniec roku. A Trollica pije. Od rana dziś – nam nie wolno, nawet alkomat mamy na stanie firmy, a ona se pije kura mać. W końcu Święta idą to trzeba to oblać.
Jednym słowem misio mi…chociaż w zasadzie nie wiem czemu:)))

poniedziałek, 15 grudnia 2003

Widziałam...

…Misiątko. Ma 7,7 mm i cały czas zastanawiam się jak taki mały glucik, może mnie rozkładać na amen. A, że rozkłada to fakt. Jem jak słonica, nawaet Mąż był w sobotę na imprezie zdziwiony. Jego znajomi też. Przy okazji chciałam Mężowi podziękować, że nawet Emila nie poinformował o stanie Cleosi, dzięki czemu zostałam pewnie uznana przez Niego i resztę za utylizację odpadów. Ma-sa-kra.
Grzech na widok pierwszego zdjęcia Misiątka płakał ze szczęścia – nareszcie jakiś objaw radości z Jego strony, bo jak do tej pory tylko się bał:)))

A poza tym, byłam w sobotę w Radio i zaproponowali mi praktyki od lutego:))) Podobno mam GŁOS i nadaję się. Przy czytaniu wiadomości radiowych nie zająknęłam się ani razu, w przeciwieństwie do koleżanek ze studiów, które były tam ze mną. Widocznie uwielbiane od dziecka występy publiczne wpływają pozytywnie na brak ewentualną tremę. Usłyszałam najpiękniejsze słowa, wymarzone: „Pani Cleos pani się nadaje, niech się pani zacznie starać o praktyki u nas. Proszę przyjść do mnie 10 stycznia. Pasuje pani do wiadomości.” Spełnianie marzeń wcale nie jest trudne:))) Wystarczy tylko od dziecka strrrrrrasznie czegoś chcieć. A może to tylko mnie wszystko tak łatwo przychodzi??? Najpierw Grzech, potem Misiątko idealnie w terminie, teraz wymarzona praktyka dziennikarska… Szczęściara ze mnie. Z może po prostu bogowie wiedzią, że mnie cieszą nawet małe rzeczy i nagradzają ten mój brak wymagań??? A że ciesząto fakt. W sobotę byliśmy w Operetce na koncercie „Maciej Niesiołowski przedstawia”. Siedziałam tam, słuchałam orkiestry, sopranistek, barytona, i łza zakręciła mi się w oku. Bo tak było pięknie, tak ŚPIEWALI, tak GRALI, że serce rosło. No taka jestem, że płaczę ze szczęścia, a uszczęśliwia mnie drobiazg, niby nic, niby kruszynka, a jednak. Tak było też, kiedy na pierwszym wspólnym urlopie pierwszy raz stanełam z Grzechem nad brzegiem morza. Zachód słońca, szum fal i to mocne objęcie – płakałam jak dziecko i śmiałam się jednocześnie. Czy to normalne??? Albo kiedy pierwszy raz zapalamy światełka na choince… Dobra, bo się rozkleję…
Ze spraw przyziemnych: do posprzątania został mi jeszcze gabinet i living-room. I garderoba, ale za niąsię nie ruszę, bo to burdelik Grzecha niech sam sprząta. No i jeszcze 4 okna, a czasu tak niewiele…Dam radę, no bo jeśli nie ja to kto??? Chociaż muszę powiedzieć, że Grzech grzecznie pomaga i nawet nie burknie:)))
No to wracam do pracy, albo raczej do sikalni, bo Misiątko zmuszam nie do spędzania połowy dniówki w tym uroczym miejscu:))) Dobrze, że mi za to płacą;)))

piątek, 12 grudnia 2003

Misiątko...

…ma 5-6 tygodni. Małe jest strasznie i robi mi niedobrze. Mdli mnie od rana do nocy.Tylko kiedy śpię i jem jest mi trochęlepiej. Węch mi się wyostrzył- do teraz nie wiedziałam, że świat jest taki śmierdzący. Śmierdzi wszystko: pieczywo, wędliny, proszki do prania, pies, dezodorant Grzecha. Nie śmierdzi chyba tylko papier, ale pewna nie jestem powącham to powiem. Piję jak smoczyca – 3 litry wody niegazowanej z sokiem pomarańczowym dziennie. A może więcej? Przy trzeciej butelce przestałam liczyć. Chce mi się spać…permanentnie. Zajefajnie jest. Marudzę tak, że sama siebie słuchać już nie mogę. Biedny Grzech. Ale kochany jest…robi mi kolacje o 23.00, miesza wodę z sokiem, wietrzy łazienkę po porannej toalecie, żebym nie czuła Giletta, nie pali przy mnie. Kochany troskliwy Miś.
Wczoraj wizyta u lekarza. Dawno siętak nie ubawiłam.
Lekarz: Ile dzieci Pani planuje?
Cleos: 2
L: W takim razie niech Pani zapamięta, żadnego szaleństwa, biegania, mycia okien. W życiu jeszcze 1000 razy umyje Pani okna, a ciąże planuje Pani dwie.
C: Dostanę to na piśmie?? Że mi myć okien nie wolno?
L: Oczywiście (i pisze na jakimś świstku: Okna-NIE, odpoczynek-TAK).

W ogóle facet z serialu komediowego wyjęty. Dał mi swoich 18 numerów telefonów: do domu, do gabinetu, do szpitala, do dyżurki, na komórki. Mam dzwonić o każdej porze dnia i nocy gdyby coś się działo.
L: Jest szansa, że Pani moja żona nie zabije po 2 telefonie w nocy:)))
C: Jest szansa, że w takim wypadku zostanie Pan wdowcem:)))

W niedzielę idę do szpitala na jakieś kosmiczne badania, co nawet nie potrafię wymówić jak się nazywają. Przeczytać tez nie mogę, bo tak nakryklał, że nic z tego nie wiem.
A Grzech jest szczęśliwy…Chyba nareszcie do Niego dotarło, że nie jestem TROCHĘ w ciąży, ale BARDZO w ciąży:)))
Cmoki jak smoki

wtorek, 9 grudnia 2003

W co się bawić....

…polecam. Spędziłam nad tym godzin sporo, to wiem najlepiej:
Hejhopter dla blondynek
Skate
Co zrobić z cholernym komarem???

Wystarczy.Tym się właśnie zajmuję kiedy nie wiszę głową w kiblu, kiedy mnie nie mdli i kiedy nie pracuję. A co! Każdemu się coś od życia należy:)))

czwartek, 4 grudnia 2003

Mikołajki kura mać...

…mnie wykończą delikatnie mówiąc.
3 godziny spędziłam w Car-furze wybierając prezenty mikołajkowe dla 64 dzieci od 0 do 17 lat. Z Rudym byłam – też biedak padał na twarz. 2 wózki kloców, lalek, samochodów, lego, drewnianego badziewia, niemowlęcego barachła, kosmetyków, gier, puzzli, bajek, i wuj wie czego jeszcze.
Mam dosyć.
Umarłam, nie żyję, nie deptać Cleosi, nie kopać leżącej, nie reanimować…

poniedziałek, 1 grudnia 2003

Jednym słowem szczęście...

…mam i tyle. Do znudzenia powtarzać będę, że mnie we wszelkiego rodzaju instytucjach kochają. Otóż 20 minut temu wyskoczyłam z pracy do banku. Weszłam jak wszyscy, wcisnęłam „A”, na maszynie co pokazuje kolejność kolejki. Maszyna wypluła świstek, „oo44 ilość oczekujących 11″. Zajefantastycznie. W pracy powiedziałam, że będę za 20 minuta tymczasem tu jest stania na godzinę. Nagle z boksu wyłania się głowa faceta, którego znam jako informatyka systemu komputerowego przesyłania przelewów.
Pan: Czy ktoś z państwa jest do wymiany karty, może? Bo mamy awarię systemu, ruszy na 15 minut, a to można zrobić od ręki. Pani Cleos??
…i patrzy na mnie wyczekująco. NO to idę. Mam do wymiany 2 karty z czego jedna skończyła się w lipcu a druga wczoraj. Skąd wiedział nie wiem. Jakim cudem pamięta moje imię, skoro widzieliśmy się ostatnio 3 lata temu? Nie wiem.
Podchodzę do boksu, siadam, daję dowód, stare karty…6 podpisów, podaję adres do korespondencji, na który mają wysłać umowy i gotowe. Miły Pan cały czas zabawia mnie pogawędką, ludzie patrzą na mnie jak na raroga.
Pan: Gdybyśmy się już nie widzieli (mówi z nadzieją w glosie) to wesołych Świąt życzę.
C: A ja Panu udanej imprezki. I dizękuję Panu bardzo.
Pan: Ależ żaden problem (uśmiecha się), może nazwiska Pani nie pamiętałam, ale imię zawsze.
No i poszłam, przepychając się przez tłum narodu z kwitkami z maszyny, na których pewnie pisało „oo48 oczekujących 14″, albo „18″ albo coś jeszcze koszmarniejszego.
Nadmienić należy, że Pan jest kawalerem, a przynajmniej był 3 lata temu. Obrączki nie zauważyłam, tylko srebrną na lewej dłoni. I jest wysoki, może nie przystojny, ale ciekawy. I na pewno miły i dobrze by się z nim…..ekhe…rozmawiało:)))No.
I tym sposobem Cleos znowu bez czekania, bez kolejki, bez nerwów. załatwiła dwie karty w 5 minut.

A do biletów na bal sylwestrowy po awanturze jaką zrobiłam w Operetce dostaliśmy 2 zaproszenia na koncert Niesiołowskiego. Na 13-go grudnia:))) Też bez specjalnych nerwów, bo jak powszechnie wiadomo robiąc awanturę nie drę się tylko sopelkuję:))) I w Operetce też mnie kochają widocznie:)))