licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

poniedziałek, 30 listopada 2009

piątek, 27 listopada 2009

Who powiedziała...

…coś na kształt tego, że jestem kretynką, albo kamikaze, albo jakoś tak, i że życzy mi powodzenia. Dziękuję. A ja tylko powiedziałam, że świnie też tak mają… Nie do Who… Chociaż Who powiedziała potem, że Ona by też tak chciała mieć jak świnia. Przestaję się dziwić czemukolwiek:) Czekam na utratę cierpliwości i kosmiczną awanturę. Trzeci rok już czekam i nic. Dobry znak. Znaczy się coś to znaczy chyba.

Widziałam BUTY. Piękne. Nawet Gabs by się zachwyciła, bo my szukamy co prawda całkiem innych ale podobnych. I co z tego? Co z tego skoro boga nie ma, a jeśli jest to złośliwiec dał mi małe stopy?! 36-37 rozmiar na 10 centymetrowej szpilce w BUTACH nie istnieje. Jest tylko w butach, a to mnie nie zadowala.

W ogóle trudno mnie zadowolić… Refleksja taka. Porobiło mi się takie coś, że o matko i córko! Gdyby nie kręgosłup, którzy już nie boli, a parzy, to ja nie wiem co by było, gdyby tak było. Jeśli kobiety osiągają szczyt formy w okolicach czterdziestki, to mnie proszę wtedy zamknąć w wieży i nie wypuszczać, bo mogę być niebezpieczna dla otoczenia.

Kate za to stwiedziła, że nie jestem uzależniona. Chwałaż blogu. Chociaż lekkie napięcie w karku odczuwam niemal ciągle. Czekam na reakcję, a że nadeszło potwierdzenie doręczenia, to mogę się spodziwać lada moment. A może jednak nie? Niech się sprawdzi to, co przepowiadają Jędze…niech się sprawdzi…niech się sprawdzi…

czwartek, 26 listopada 2009

Cieniasy:)

gdyż ponieważ nie zgadliście/łyście. A Smok owszem, że to ziemia, w sensie grunt.

To w temacie wyjaśnienia.

W temacie dnia dzisiejszego:

MATKO! ALE MI TE DZIECIAKI DODAJĄ POWERU!!!

poniedziałek, 23 listopada 2009

Gramy rodzinnie w...

…zagadki. Każdy wymyśla sobie cośtam, opisuje to dosyć enigmatycznie a reszta sięmęczy i zgaduje. Wymyśliłam, opisałam, ak iedy w końcu po kwadransie podpowiedzi Smok zgadł, kazali mi to umieścić na blogu, bo to niemożliwe, żeby ktoś normalny odgadł. No to prosze bardzo… i tak wiadomo, że tu same świry przychodzą:)

- to jest wszędzie,
- każdy może tego dotknąć,
- może być baaaardzo wysoko, albo baaaaardzo nisko,
- może być w paski,
- może mieć różne kolory,
- jak jest nisko, to można przez to przejść,
- nie je i nie pije,
- oczu nie ma i kupy nie robi, ani siku, ani również nie wymiotuje (pytania Smoka:)),
- może być mokre albo suche,
- nie ma góry ani dołu,
- nie ma prawa ani lewa.

No, to kto wie?

niedziela, 22 listopada 2009

Zadzior ma Dzika...

…z Jasła, a Spaniel Śledzika i „Majteczki w kropeczki” na płycie. Miała również nieco ponad litr Wściekłych Psów, ale się zużyły. Lekka Dunkierka na wyposażeniu tuż po powrocie do domu grubo po pierwszej w nocy – no bywa…Zadziwiające, że taka ta inwazja była marniuchna, widocznie mi tabasco dobrze robi na wchłanianie. Udany wieczór jednym słowem. Co na to sąsiedzi nie mam pojęcia, ale dywan chyba wygłuszył hołubce. Bo i hołubce były i shake your cyckas. Hasłem wieczoru z cyklu „no to siup” zostało stwierdzenie „my tu gadu gadu a Niemcy się zbroją”. Poproszę więcej takich imprez:)

piątek, 20 listopada 2009

Motyle...

…w brzuchu, nieład na głowie, ciepły polar, lśniące oczy. Takie drganie wewnątrz… pozytywne. Mrrrrrr… czekam…

APDEJT:
Znalazłam w Chmielewskiej TAKIE zdanie o wymiarze sprawiedliwości i prokuratorach, że splułam książkę i dostałam spazmów. Kocham Kate! Chociaż jest prawniczką:)

czwartek, 19 listopada 2009

Nie mam dużych...

…wymagań… To znaczy mam kosmiczne, ale nie jako nauczyciel-trener-pedagog. To znaczy też, ale nie o to chodzi. Tancerz nie krowa, gumy na parkiecie nie żuje. Prosiłam grzecznie raz, na początku września. Oraz rąk w kieszeniach nie trzyma i nie podpiera się jak bydlę w kuflolocie. Tyle jeśli chodzi o zasady panujące, reszta dowolna, nawet wydurniać się mogą w miarę miary umiaru. Tfu. No żesz! Przylazł i miele. Zatem mówię cielakowi, że halo! guma raus! Wypluł. Ok. Cielak mógł nie zrozumieć. Ale jak mi w połowie zajęć wyjął z kieszeni drugą i wraził w otwór gębowy to mnie kurwica chwyciła. Bo tu już nawet nie chodzi o gumę tylko szacunek do tego co uczy. Poprosiłam grzecznie, że won z gumą. Bo ja w końcu jestem grzeczna, tak? I kulturalna tak? No! A on, gówniarz jeden udał, że UWAGA połyka tę gumę, a za trzy sekundy mielił pyskiem dalej. Nooooo. Wychodzisz kolego, żegnam oschle, do widzenia, proszę się kurcgalopkiem i świńskim truchtem utrzymać w odległości możliwie ode mnie największej. Został. Dobra, w końcu ta kultura i w ogóle.
Potem mi się napatoczyli jacyś lekko naprani 14-15latkowie z okolicznych melin, w ramach oglądactwa przyleźli z niewybrednymi komentarzami. Dzieci moje z przerażeniem patrzyły, jak pani trener obejmując ramieniem jednego, drugiego i popychając wzrokiem trzeciego wyprasza ich za drzwi ze słowami „spiętralać panowie, bo mi się cierpliwość kończy.” Auta mi nie porysowali – ach ta okoliczna kultura.
Na koniec zajęć zakrzyknęłam radośnie, że ogłoszenie parafialne mam jedno. „Chamstwa moi mili nie zniese. Możecie nie umieć. Możecie się wygłupiać nawet czasem. Możemy sobie tu na luzie, ale jak o coś proszę, a to nie są kosmiczne wymagania, to tak ma być, bo mnie krew dziewicza w przeciwnym wypadku zalewa” – z głębokim spojrzeniem w oczęta cielaka wygłosiłam. Przyszedł potem solo – przepraszać. Kurde! Nie jestem aż taką jędzą (chyba), ale powiedziałam mu, że przepraszać, to mnie mógł za pierwszym razem, teraz to mi musi przejść. Poszedł ze spuszczoną głową, ale nie sądzę, żeby to utkwiło w tym łbie na dłużej. Obaczym. Plus tego taki, że reszta patrzyła z lekkim osłupieniem i słuchała w pół sekundy. No, nie ma tego złego…

Odzyskałam dostęp...

…do Gabs. Czuję się ja w trakcie powrotu po latach:) Zgodnie ustaliłyśmy, że zupełnie idiotycznie zachciało nam się kulturalnymi być i z bon tonem na ty. Kretynki. Ja się nie odzywałam, bo mi głupio było, że taka ze mnie idiotka, że się zalogować nie potrafię, Ona bo myślała, że ja nie chcę i narzucać się nie chciała. Też durna:) Po niejakim czasie, dodam obfitym w dni i miesiące uznałam, że wurde dosyć i posłałam maila. Okazało się ostatecznie, że wypięła się na nas gazeta.pl – psia jej mać. I teraz czytam, czytam, czytam i czuję się jak u siebie. Nigdy więcej nie będę dobrze wychowana – obiecuję:)

Znalazłam śliczne kawowe rękawice do kuchni. Nie ma tego złego… w sensie, że Diaboł jedną z poprzednich spalił, bo się rzekomo tak martwił, gdzie ja jestem w czwartek po południu (no proszę, kto mi powie, gdzie bywa Cleos w czwartki po południu? łapka do góry. Nie takim tłumem proszę!), że nie zauważył jak ją wsadza w ogień i fuuuuuu – sfajczyła się.

Z utęsknieniem czekam na wyjazd z Grabarką na giełdę kwiatową. Muszę kupić choinkę przed sekretariat, bo dotychczasowa wygląda jakby ją bożonarodzeniowy wielbłąd od jednego Króla wymemłał i wypluł. I znaleźć muszę światełka różowe, bo u nas w tym roku świątecznie dominować będzie kolor prosiakowy.

Chciała mnie Pani Drukarenka zrobić w bambuko. Być możę niespecjalnie, nieświadomie, niekoniecznie celowo, ale ciśnienie skoczyło mi na 320 i lekka ta, co nie mogę powiedzieć, bo nie przeklinam przecież mnie trafiła. Oraz krew dziewicza czy co tam. Bo ja ok, jestem na L4, ruszam się z domu wyłącznie na balkon do karmnika, żeby nasypać żarcia naszym gołębiom i sikorkom, ale kurde sklerozy przez to czy innego pomieszania nie dostałam. A Ona mi pisze, żeśmy grawerowali, kiedy ja wiem, żeśmy tłoczyli na sucho. Kwestia 200 PLN różnicy w fakturze końcowej. Zakładam, że Szefowi S. 200 PLN od ust śniadania nie odejmie, ale cholera nikt mi kitów wciskał nie będzie. Upewniłam się w firmie, czy dobrze pamiętam i na Jej uprzejmego maila „Pani Cleosiu już wiem jak było. W zeszłym roku grawerowaliście…” posłałam Jej równie uprzejmego „Pani Drukarenko wg zamówienia nr…. z terminem realizacji na…. w pozycji 3 było tłoczenie suche w pozycji 4 matryca, zatem proszę o wykonanie tłoczenia wg zeszłorocznej matrycy, bo matryca została u Was.” Odpowiedzi nie dostałam. W sumie się nie dziwię, też by mi głupio było.

Poprawię sobie humor i obniżę ciśnienie nową dostaną Chmielewską. Z dedykacją o małpowaniu, którą to dedykację zauważyłam wczoraj. Bystrości dodaj mi skrzydeł:)

wtorek, 17 listopada 2009

Zrobiłyśmy ze Smokiem...

…cleosiowe soki z tegorocznych zbiorów leśnych. Smok pomagał w przelewaniu, zakręcaniu, odkręcaniu, po czym sama opisała wszystkie butelki i nakleiła co wypisała. Pomocnica:)

Korki są w mieście takie, że mózg w poprzek staje. O ile go ktoś ma, bo przykładów bezmózgiej jazdy mam na każdym skrzyżowaniu co najmniej kilka. Karetki, policja, straż i blog wie kto jeszcze. Ale od czego ma się Smoka?! Otóż proszę ja Was, kiedy zmieniamy pas w korku, albo jest akurat jakieś wyrąbane w kosmos zwężenie drogi, albo Cleoś stanęła jak to cielę, a potem postanowiła zmienić zdanie co do trasy co robi Smok? Smok wychyla się z fotelika tak, żeby Ją było dobrze widać przez szybę i do Pana/Pani na sąsiednim pasie za nami robi oczy kota ze Shreka w połączeniu z łapkami. Działa!!! Zawsze!!! A potem na właściwym już pasie przybijamy piątkę i martwego żółwika:)
Posiadanie dziecka zdecydowanie ułatwia życia:)

APDEJT:
Przerzuciłam 43 opakowania kafelek. Z miejsca w jadalni na inne miejsce w jadalni. Na grób proszę białe lelije. A potem zmartwychwstanę, bo mnie czeka jeszcze z jadalni do łazienki. Ale to już baaaardzo chętnie, bo to będzie oznaczało, że JEST:) I tak naprawdę, lubię takie zmęczenie i strzykanie w kręgosłupie:)

niedziela, 15 listopada 2009

Na naszym...

…balkonie
 sikorka

Oraz w prezencie od Ciotki Brukselki „Saga o Czarnoksiężniku”. Mnią (jak mawia Offca):)

sobota, 14 listopada 2009

Ach cóż za...

…dzień był się wykluł! Azaliż najpierw znaleźliśmy odpowiednią kabinę prysznicową. Koncepcja łazienki się lekko pierdyknęła, ale w sumie tylko krowa nie zmienia poglądów. Dla pewności, po konsultacjach z Dużym, pojechaliśmy do jeszcze jednego sklepu. Stanęlim przed ekspozycją, rozdziawilim gęby, po czym jaśnie oświecony Diaboł orzekł:
„O ja pierdolę, kogoś tu chyba boli!”
Bardzo mądrze orzekł dodam, gdyż rozdziawialiśmy się przed hazielszczotką. O dziwo (proszę pani znaczy się), szczotka niby była normalna, na srebrnej rączce z jakiejść stali, z normalnym włosiem, wsadzona w pomarańczowo dymioną szklankę przykręcaną wraz z obejmą do ściany. Wszystko gra, tylko po spojrzeniu na cenę oboję ryknęliśmy dzikim śmiechem oraz rozlicznymi komentarzami z gatunku „kogoś pogięło” i inne takie. 1459,90!!! Za SZCZOTKĘ!!! Dzięki Ci o Duży za skierowanie do tego sklepu – człowiekowi się od razu humor poprawia, jak widzi taki dowcip. No serio. W ramach natychmiastowych przemyśleń stwierdziłam, że nawet gdybym miała kasy jak lodu, po same uszy, to tyle kasy za hazielszczotkę – nigdy w życiu!

A propos „Nigdy w życiu” obejrzeliśmy wczoraj „Jeszcze raz”. I Diaboł mię poinformował, że ja też tak z Nim jeżdżę autem jak Stenka z Fryczem. Po głębszym zastanowieniu stwierdzam, że jest to najprawdziwsza prawda. I tyle, no bo co ja mogę, że tak mam.

W głowie mi gra „Tyle słońca w całym mieście”, z głośników „Jesteś lekiem na całe zło”. Otworzyłam wszystkie okna, obydwa skrzydła drzwi balkonowych, wchłaniam słońce:)

piątek, 13 listopada 2009

Prawdziwy Taniec...

…ma się nie w nogach, ale w sercu i w głowie. Same kroki to nic. Wszystko to Czucie, Oddychanie Rytmem. Nawet z podstaw można wydobyć Taniec, ukryte dno dostępne tylko tym, którzy Widzą Muzykę, a nie tylko słyszą, którzy, przy pierwszych taktach rumby widzą Obraz, który chcą stworzyć, Uczucie, które chcą oddać, czują Rumbę każdą cząsteczką ciała. To widać w oczach, w ruchach, w zapomnieniu. Widać niezmiernie rzadko, a kiedy już się zobaczy, to powód do dumy dla trenera i można sobie wtedy powiedzieć „znowu mi się udało”.

czwartek, 12 listopada 2009

Via Tragara...

…wygląda jak żywa. Wprawiam się, rozsnuwam wspomnienia, przeglądam stare zdjęcia. Magiczne miejsca, słoneczny blask wokół i we mnie. Teraz mam swoje magiczne miejsce na ziemi zupełnie gdzie indziej. I chociaż temperatura na dworze oscyluje wokół 5 stopni (a to nie jest to, co Cleosie lubią najbardziej), chociaż w tym kraju nie można kupić Mellanurc, chociaż nie mam pod reką lazurowych plaż, nic to – stworzę sobie. Rozstawiam sztalugi i po paru godzinach mam to, do czego rwie się cleosiowe serce.

I jeszcze zastanawiam się, jak to zrobić, żeby w poniedziałek iść już do pracy. Bo dostanę młodych, jak tu jeszcze trochę posiedzę.

Oraz na koniec zasypiam w fotelu bujanym w najważniejszym momencie filmu. Budzę się, przecieram oczy, a Diaboł siedzi obok się uśmiecha. No to zbieram zwłoki i idę w przerwie na reklamy obmyć boskie ciało, po to, żeby wrócić na samą końcóweczkę filmu. W końcu i tak widziałam go jakieś piętnaście razy. I przecież naważniejsze jest to, że oglądamy ten film razem, że nie muszę szukać Go na ósmym hektarze, kiedy chcę się przytulić. Mam Go na wyciągnięcie ręki…

wtorek, 10 listopada 2009

Hesus Marija...

…Fernandes del Flores de la Muerte czy jak to tam było. Pierwszy dzień w domu, a ja już chodzę po ścianach. Bo ile można malować? (Sui margini jak oni, ci malarze, malowali taką Panoramę Racławicką, albo inne wielkogabarytowe dzieła, to ja doprawy nie mam pojęcia – po 3 godzinach ręka odpada.) Ile można pranie robić? Bajki oglądać? Grać ze Smokiem na kompie? Odbijać balony? Zwierzę stadne jestem wybitnie, ja chcę między ludzi jakichś, do narodu!!! Może być nawet wkurzający, byle by był. Zadzwoniłabym do kogoś, ale wszyscy jeszcze w pracy, albo w drodze z pracy do domu, albo nie mogą gadać, albo cośtam. O dżizusku! (Na szczęście za chwilę powinien przyjść hydraulik. Lepszy hydraulik w garści, niż naród na zewnątrz.) Miała przyjechać Ciotka, ale utknęła w BXL. Cholerna mgła. Jedyna rozrywka, to Pani Drukarenka, która cztery  razy dzwoniła uzgadniać druk terminarzy. Ależ jestem ukontentowana jak szlag. Potrzebę alienacji przejawiam jedynie w momentach skrajnego megazdołowania, a i wtedy wystarcza mi pół dnia (patrzcie: Juchy vel Niwy), a potem wracam do żywych i socjalizujących się, bo nie zniosę dłuższej samotności…

…(cholera zapomniałam, że mam jeszcze książkę i krzyżówki. Zaraz po nie lecę)

(Przyszło dwóch. Idę się uczyć wymieniać rurkę)

niedziela, 8 listopada 2009

Dobry wieczór...

… Państwu.

Smok ma ospę.

Bez odbioru.

Otworzyłam drzwi...

…i…

mam najlepszych Przyjaciół na świecie!!!


a kiedy poszli stałam w kuchni objęta Ramionami i ryczałam jak durna. Bo nikt, nigdy…wurwa…

Dziękuję Wam – żadne inne słowa nie przychodzą mi do głowy – naprawdę, bardzo, bardzo…

piątek, 6 listopada 2009

Od czasów Juchów...

…zwanych Niwami schudłam 4 kilogramy. Znaczy jest dobrze. Żarcie marchewek się oplaca, chociaż się może niejednoznacznie kojarzyć. Jeszcze tylko 2 z małym haczykiem i będę najboskiej najboskiejsza:)

APDEJT:
Rodzinny „Sezon na Misia” zaliczony. Smok owinięty różowym śpiworem, siedzący w bujanym fotelu, to kwintesencja Helplandu. Na stole popcorn, na ekranie miś i My – Rodzina.

APDEJT 2:
Kiedy wyszła w tej sukience to Prezesowi szczęka opadła. Matko jak ja Jej zazdroszczę takich nóg! Wyglądali na spiętych, skupionych, zestresowanych. Zatańczyli bezbłędnie, zatem próba generalna jutro o 17.00. A potem niech się dzieje wola nieba. Satysfakcja z dobrze wykonanej roboty jest tym większa im przyjemniej ogląda się efekt własnej pracy. Mnie było dziś wyjątkowo przyjemnie. Siedziałam sobie na krześle podanym przez Prezesa na moje pierwsze jęknięcie, że „siadłabym se bo mie nogi bolom” (gdzie się tak wychowuje nastolatków? ja tam poślę Smoka za jakiś czas na poszukiwanie męża), a więc siedziałam i uśmiechałam sie do siebie patrząc na nich. Dobrze, że tego nie widzieli, bo generalnie robię za straszliwie wymagającą zołzę, szalenie sympatyczną i owszem, ale wykańczającą ćwiczeniami. Jak na ten etap nauki, ten poziom i ten czas ćwiczeń – jestem zadowolona:) Dumna będę jutro, jeśli się nie pomylą:)

środa, 4 listopada 2009

Coś bym chciała...

…napisać… Ale jednak nie…

Zamiast tego może tylko to, że to chamstwo, drobnomieszczaństwo, grubiaństwo, prostactwo i słoma z butów aż żałość bierze. No, niech ja tylko usłyszę to samo, co usłyszałam, że usłyszała. Może i jestem konająca, ale w nastroju na malutką batalię. Może być słowną.

poniedziałek, 2 listopada 2009

Roma non...

… e stata construita  in un giorno… Tak to wiem. Oraz jeszcze gli occhi sono lo specchio dell’anima – moje są zimne.