licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Wzorowy ojciec...

...na pytanie córki "tato a czy będziesz na obiedzie komunijnym?" odpowiada "musimy o tym pogadać". Jakby było o czym gadać a właściwa odpowiedź nie była tylko jedna.
Witki opadają, ale postanowiłam się nie denerwować.

Wystarczająco dużo kosztował mnie weekend.

czwartek, 25 kwietnia 2013

Doskonały ojciec...

...twierdzi, że straszę go sądem. I rozpowiada to twierdzenie na prawo i lewo każdemu, kto tylko chce słuchać. Doskonały ojciec nie odpisuje na SMSy chociaż przecież życzył sobie być informowany, a zwyczajna, pospolita kultura osobista wymaga, żeby potwierdzić, że informacja dotarła. Tym bardziej, jeśli dotyczy zdrowia dziecka, a nawet je warunkuje.
Doskonały ojciec jest chroniony niczym zwierzątko na wyginięciu i dlatego nie można mu powiedzieć, że "się nie interesuje", bo przecież "widuje dziecko co drugi weekend." Widuje owszem, ale czy widzi? Czy to również oznacza, że chociaż nie pił i nie bił, to był doskonałym mężem? Bo jeśli tak, to doprawdy nie rozumiem dlaczego dwie żony od niego odeszły w ten sam fantastyczny sposób znajdując sobie uprzednio kochanków, w którymi są do dzisiaj. Czy to, że doskonały ojciec zabiera dziecko w co drugi weekend czyni z niego ojca odpowiedzialnego, dorosłego, dojrzałego, mądrego? Się nie dowiemy, bo na straży spokoju doskonałego ojca stoi cała rodzina i bóg niewątpliwie, chociaż go nie ma.
Doskonały ojciec wziął z rąk dziecka zaproszenie na komunię, nie podziękował, nie otworzył, nie przeczytał, słowa nie wydusił. Wziął i nawet nie miał odwagi powiedzieć dziecku w twarz, że go nie będzie, albo że będzie tylko w kościele, albo nie wiem co. Podobnie postąpili rodzice doskonałego ojca, najpierw posyłając dziecko od dziadka do babci i znowu do dziadka, bo żadne z nich nie chciało toksycznej koperty dotknąć. Podziękowali. I ani słowa więcej.
Doskonały ojciec nasyła na wyrodną matkę Ciotuchnę Kapo, która tłumaczy, że "Cleosiu ty jesteś kobietą, nie możesz mu tak mówić", "Cleosiu on mógł się nie zgodzić na paszport, bo kobiety tak robią, że zabierają dzieci i wyjeżdżają." Ciotuchny Kapo nie interesuje, że doskonały ojciec łgał w sądzie jak kundel, że wyrodna matka POWIEDZIAŁA, że wywiezie dziecko. Doskonały ojciec Ciotuchnie Kapo skarży się, że on nie jest niezainteresowany, tylko to wina wszystkich wokoło, że nie lecieli z raportami na temat zdrowia/komuni/kupy dziecka.

Doskonały ojciec zasługuje na długie życie w nieszczęściu. Czego mu serdecznie życzy wyrodna matka. Pech chce, że posyłane kosmiczną drogą życzenia wyrodnej matki przeważnie się spełniają w taki lub inny sposób, w tym lub późniejszym czasie. I blog mi świadkiem, że jak już ten szczęśliwy dla niej moment nadejdzie, to wyrodna matka zatańczy na grobie doskonałego ojca. Czujcie się zaproszeni, możecie przyjść popatrzeć. Będzie widowisko niemalże jak podczas zbiorowego sikania na podjeździe Hacjendy w świetle reflektorów Wiśni.

środa, 24 kwietnia 2013

Idealny ojciec...

...oświadcza, że nie przyjdzie na komunię córki, bo "to dla niego żadna okazja", nie czuje potrzeby partycypowania w kosztach komunii, bo nie był o niczym informowany, jego matka "chyba nie wyobrażasz sobie żeby przyszła" oraz "życzy sobie być o takich kwestiach informowany na przyszłość." Bo jakby wiadomo o komunii Smoka od wczoraj i idealny ojciec jest zaskoczony faktem, że wszystko jest ogarnięte jego udziału. Nad przybyciem w swym majestacie na mszę się zastanowi jeszcze, a zapytany, czy nie zdaje sobie sprawy z tego, że może sprawić Dziecku przykrość, mówi "to twoja wina."
Idealny ojciec stwierdza, że wyrodna matka nastawia dziecko przeciwko niemu ale "nie martw się, ona jest coraz starsza i coraz więcej rozumie." Szczerze mówiąc mam nadzieję, że dokładnie tak jest.
Idealny ojciec nie ma potrzeby wiedzenia o badaniach dziecka, płacenia za nie, ani tym bardziej paprania się fiolką z dzieciową kupą. Może to robić plebs w postaci Diaboła, ale idealny ojciec wyraża oburzenie na wieść, że doskonale radzimy sobie z kupowymi zbiorami, fiolkami i badaniami i gdyby jutro zszedł śmiertelnie, to ani finansowo ani organizacyjnie nie byłoby dla mnie w tym żadnej różnicy, równie dobrze może go nie być na tym łez padole.
Idealny ojciec nie ma poczucia, że manipuluje córką, że siłownia stała się ważniejsza niż czas spędzany z dzieckiem, że dziecko powinno wiedzieć gdzie on w domu trzyma herbatę, kiedy jego w domu nie ma, a ona chce się napić czegoś ciepłego bo brzuch ją boli. Nie widzi nic dziwnego w tym, że wtedy dziecko dzwoni do wyrodnej matki z pytaniem gdzie tato ma herbatę, a wyrodna matka po pięciu latach niemieszkania z idealnym ojcem bez pudła wskazuje właściwą szafkę.
Idealny ojciec nie widzi zanikających relacji, ani tego, że dziecko jest dojrzalsze i mądrzejsze niż on sam kiedykolwiek był. Nie widzi również, że wyrodna matka zaciska zęby, zagryza klonujące się chomiki i przed dzieckiem tłumaczy jego idealne posunięcia. Widzi za to, nastawianie przeciw i generalnie spisek niemalże światowy. Jak zawsze. Jak dotąd. Znowu.

Opadło mi wszystko. Była taka chwila, krótka, ale dopierdalająca centralnie w ten punkt mózgu, który jest najczulszy na idealnego ojca, że miałam ochotę zrobić z gnidy wzór na linoleum. Zabolało w ułamku sekundy tylko to o nastawianiu przeciwko. I gdyby to dotyczyło kogoś innego, a nie Smoka użyłabym każdej możliwej, znanej mi techniki manipulacji, żeby dokładnie właśnie tak - nastawić przeciwko. Ale chodzi o dziecko. Moje dziecko. I niestety jego dziecko. Nie zrobię Jej tego, żeby miała ojca za dupka i debila bez krzty zdrowego rozsądku. Staram się jak mogę, tłumaczę jak potrafię, czasem słów mi brakuje, czasem cisną się na usta te najbardziej niecenzuralne z możliwych, obłąkańczo nienawidzące tego egoistycznego skurwysyna. I nie wypowiadam ich. Duszę w sobie i duszę się. I choćbym bardzo się  starała i wytężała wszystkie szare komórki jakie posiadam, nie znajduję dobrego rozwiązania tej niedobrej sytuacji.

Została mi po Azazelu flaszka Lambrusco. I zamierzam ją wypić sama. Przy Tap Madl. I niech mi tylko ktoś powie, że brak w tym klasy, to w mordę dam, jak bloga kocham - bo ewidentnie mam ochotę komuś przypierdolić.

wtorek, 23 kwietnia 2013

Wzorowy ojciec..

...nie interesuje się stanem zdrowia dziecka przez ponad dwa miesiące, po czym dzwoni do córki i pyta, co było u lekarza. Jakby dziewięciolatka potrafiła szczegółowo odpowiedzieć na to pytanie.  "Zaleciła jakieś tam badania." Widocznie taka odpowiedź jest dla wzorowego ojca satysfakcjonująca. grunt to nie wiedzieć, kiedy, gdzie, jakie i za ile - nie trzeba  będzie się tym wszystkim przejmować.

piątek, 19 kwietnia 2013

Jechałam sobie...

...dzisiaj rano do pracy, w której potem zresztą spędziłam 11 godzin. Jechałam sobie, a w radio leciała piosenka. Poryczałabym się jak dziecko, gdyby nie idealnie dopracowany make up. Tylko dzięki niemu nie zapanowałam nad jedną, góra dwoma łzami.
Bosz, jak mi tego brakuje... jaką mam potrzebę ogromną... i jak bardzo nie wiem co z tym zrobić...

niedziela, 14 kwietnia 2013

Porzadek w butach...

...robię. Kto widział ile Cleosia ma butów, ten wie, że to nie jest lekka praca, oj nie jest.

Z ciężkim sercem i pociągając nosem rozstałam się ze śniegowcami MJa, słuszny wiek lat 40 i zerwane mocowania sznurówek kwalifikują je do utylizacji. Po 40 latach!!!  Do tego odzyskałam z nich sznurówki w boskim niebieskim kolorze i gąbkowe wkłady, które nawet nie są zniszczone. Dodajmy, że przechodziłam w nich ostatnich pięć zim. Pokażcie mi buty zrobione w dzisiejszych czasach, które wytrzymają 40 lat. Nawet moje ukochane New Rocki przeżyły zaledwie 11.

Kurtki zimowe wymieniłam na wiosenne, szaliki i czapki również. Nie zgadzam się na żadne przymrozki i dupiatą pogodę.

Na stole wiosenne kwiaty skomponowane doprawdy dziwacznie. I jeszcze Diaboł zdecydował się dziś na wybebeszenie pianina. Chyba się urżnę ze szczęścia. Problem mam aktualnie tylko jeden: co zrobić z klawiszami z kości słoniowej? Ktoś to skupuje? Można to na coś przerobić? Zupełnie nie mam pomysłu.

piątek, 12 kwietnia 2013

Pamiętacie...

...moje wygrane herbatki? Pamiętacie. To git. Teraz se zapamiętajcie, że wygrałam weekend w SPA dla dwóch osób:)

czwartek, 11 kwietnia 2013

Se usunęłam...

...ósemkę. Na razie chodzę z kołkiem zamiast języka i zaćpana ketonalem forte. Opuchlizny chwilowo brak. Boli średnio trochę przez nie bardzo.
Na jutro mam wypisane L4, z którego jak znam siebie nie skorzystam, chyba że będę wyglądała jak zmutowana świnka morska nażarta po czubek głowy. Twardym trza być, nie miętkim.

Nadworna Dentystka, ta której oświadczyłam się już dwukrotnie wyrwała mi dziada w ciągu, a bo ja wiem... trzech minut?  No czterech góra. Powiedziałam Jej, lekko niewyraźnie, bo z gębą napchaną tamponami, że trzeci raz się nie oświadczę, ale jest boska i zajebista. Trochę to brzmiało jak "boszzzgkha i żajebisztcha", ale oj tam, nie bądźmy drobiazgowi - zrozumiała. Na koniec zadeklarowałam, że może mi wyrywać co tylko chce i w dowolnych terminach/okolicznościach. Uśmiała się, ale co Jej w sumie innego pozostało, tuż po moim stwierdzeniu, że mam doskonałe zęby po prostu. Tego się będziemy trzymać.

Diaboł też jest żajebisztchy, bo dopóki nie zaczęło działać znieczulenie, siedział obok, trzymał za rękę i piergolił od rzeczy, byle tylko odwrócić moją uwagę od faktu, że za chwilkę mam zemdleć z przerażenia. Zachował się naprawdę, serio, serio.

A do tego wszystkiego zapłaciłam połowę tego na co się nastawiałam, co oznacza, że kamień z serca. I to wcale nie dlatego, że coś tam, tylko na własne oczy cennik widziałam, rozmawiałam o nim nawet nastawiając się na masakryczne 500 PLN przy chirurgii szczękowej, jeśli będzie potrzebna. Tymczasem skasowała mnie 50% minimalnej stawki za rwanie  ósemki.

Chyba jestem szczęśliwym człowiekiem. Albo jest i inna opcja - mam więcej szczęścia niż rozumku.


środa, 10 kwietnia 2013

Smoczyca...

...wróciła do domu i oznajmiła, że tatuś odwiózł Ją wcześniej bo poszedł na siłownię. Z Alutką. Do Pura. Tam gdzie koksy i osobiści, etatowi podejrzani.Glebłam byłam. Pomijam tu fakt, że skunks od dwunastu lat zaznał sportu w postaci przejechania rowerem z basenu odkrytego miejskiego na korty tenisowe miejskie do knajpy na piwo. To jest jakieś 800 metrów może.  Na basenie w życiu nie był. Sportów żadnych nigdy never. No narty w tym sezonie dopóki nóżki nie wykręciolił.

Miłość jest jednak wielka. W tym przypadku nawet z kolosalną nadwagą.

wtorek, 9 kwietnia 2013

Czarny lud...

...poinformował dzisiaj rodziców na zebraniu organizacyjnym, że tak proszę Państwa kiedyś składano bogom ofiary z ludzi i nie proszę Państwa wiara katolicka nigdy nie chciała wytrzebić żadnej innej kultury i religii, a jedynie zasymilować się z nią.

I tak to, moja wiedza o wyprawach krzyżowych, o wycinaniu w pień pogan nawet w naszym pięknym kraju, o zakazach czczenia innych bogów i paleniu boskich gajów i innych miejsc pogańskiego, innokulturowego kultu poszła się wypasać i to bynajmniej nie na łono Abrahama.

I ależ oczywiście, że pewnie nie wiem wszystkiego, nie wszystko pamiętam, część przekręciłam po obejrzeniu "Królestwa niebieskiego" czy tam lekturze "Requiem" i w ogóle ciemna masa ze mnie, ale to, co ten człowiek opowiada, przechodzi ludzkie pojęcie. Przechodzi nawet cleosiowe pojęcie, a jak wiemy ja wyobraźnię mam raczej szerokokątną.

A na koniec spotkania jakże pouczającego, gdzie dowiedziałam się, że nie, nasze dzieci nie będą piły kanibalistycznie krwi i spożywały ludożersko lewego pośladka jakiegoś umarlaka, otóż dowiedziałam się, że tamta pani, ta czarna w okularach zbiera kasę na prezent dla pana księdza. 50 PLN od każdego skomuniowanego dziecka.

Prędzej wielbłąd przejdzie przez ucho igielne, niż ja te 50 PLN wycaluję. Tak mi dopomóż blog!

niedziela, 7 kwietnia 2013

Zaraz mnie...

...weźmie i zwyczajnie rozpierdoli w drobny mak. I mam kurwa w dupie bycie subtelną kobietą z klasą. Najbardziej na świecie mnie wkurwia rzucanie obietnic bez pokrycia i ciągłe odkładanie na potem czegoś, co można zrobić od razu i mieć z głowy.

Gdybym kurwa umiała, to sama zrobiłabym tą ścianę w gabinecie!

sobota, 6 kwietnia 2013

Smok jest...

...jak pamiętamy zdietowany. Zatem kotlety są niepanierowane, i różne tam takie upierdyknienia. Smaczne nawet muszę przyznać chociaż wielbicielką golonki jestem a jakże.
Nakładam obiad na talerze, nade mną stoi Diaboł.

C: Już w tym domu nie uświadczysz ziemniaczków na obiad.
D: Yhm...
C: Brokułki, kalafiorki...
D: /błagalnym tonem/ A kluseczki chociaż czasem?

I bądź tu człowieku racjonalnie żrący.

czwartek, 4 kwietnia 2013

Zostałam wywołana...

...do tablicy przez Demi. Chwilowo nie pałam uczuciem do wywoływaczki, bo łańcuszki to ja nie bardzo, ale że jestem zdyscyplinowana, to se napiszę, a co.

1. Czego nie byłabyś/ nie byłbyś w stanie zaakceptować u swojego partnera?
stosowania przemocy - psychicznej i fizycznej

2. Czy różnica w wykształceniu jest dla ciebie istotna? 
Nie, pod warunkiem, że nie rozmawiam/żyję/spotykam się z imbecylem zwyczajnie głupim życiowo. 

3. Jaki macie sposób na zrzucanie pozimowego nadmiaru kilogramowego? 
Ustalam moją dietę i chudnę. Po czym po jakimś czasie mam ochotę na ciasteczka/chipsy/czekoladę/golonko z musztardą i witajcie kilogramy. To się zdarza przeważnie po ponad roku, ale jednak. A wtedy wdrażam moją autorską dietę i chudnę. 

4. Czy istnieje intuicja/ przeczucia/ anioł stróż? 
Jasne. Mam swojego osobistego.
5. Randki w ciemno – hit, czy kit? 
 Hit, albo będzie love życia, albo powód do śmiechu przez najbliższą dekadę.

6. Czy oblepialiście ściany w pokoju plakatami swoich „miłości” muzyczno – ekranowych lub sportowych (jak tak – to kto to był)? 
Limahl, Europe, a potem romątyczne parki z Bravo Girls.
7. Jaki jest wasz ulubiony kawałek muzyczny i właściwie to dlaczego taki jest?
Zawsze niezmiennie od lat po primo Bolero Ravela - to chyba oczywiste, doskonale się przy tym robi absolutnie wszystko - planuję nawet na własnym pogrzebie. I po secundo - Singing in the rain - za niepohamowany optymizm jaki we mnie wzbudza w każdej sytuacji.
8. Pierwsza randka, która utkwiła wam najbardziej w pamięci (niekoniecznie ta pierwsza, pierwsza, ale pierwsza w dowolnym kontekście)?
Siedziałam na zboczu potoku i kopałam rowy melioracyjne, przepuszczając rurki z pobliskiej budowy przez zwały gliny i ratując żaby i salamandry przed absztyfikantem. Upiergolona w glinie po czubek głowy, na żadnej następnej randce nie byłam już tak wyluzowana.

9. Noc w ciszy, czy z radiem w tle? 
Jeśli śpię to mogę grzmieć i armaty, jest mi wsio ryba i tak mi ktoś baterie wyjął - więc w sumie trudno powiedzieć. Bo radio w tle mam w sumie zawsze wtedy, kiedy nie śpię.

10. Jeden dzień, który powtórzylibyście gdyby była taka możliwość 
 Moje urodziny zorganizowane dla mnie przez Przyjaciół, kiedy byłam w finansowym dołku. Blog mi świadkiem, że nigdy wcześniej, ani później nie zaznałam tyle miłości, przyjaźni i pozytywnych uczuć w jednej chwili, w jednym miejscu, od takiej ilości ludzi.

 APDEJT:
czy 
na spokojną noc to doskonały wybór, czy jedynie wyśmienity?
 

środa, 3 kwietnia 2013

Se sprawiłam...

...telefonino nowe. Pięknie wynegocjowałam z 399 PLN na 1 PLN, ze 150 minut gratis na 600 i jeszcze parę tam takich dupereli. Przy groszowym abonamencie dokonałam cudów negocjacji. Zaprawdę powiadam Wam, tako było, jako żywo.
Telefon przyszedł był przemiłym kurierem. Nawet niebrzydki - telefon, na kuriera nie zwróciłam uwagi. I? I zaczynam być zdania, że bliższy mi cywilizacyjnie jest tam-tam. Połowę aplikacji w telefonie uznałam za zbędne, część wywaliłam, domagając się jakiejś prościzny w zamian rozbuchanego ego technologicznego. Diaboł patrzył na moje poczynania, a nawet brał w nich udział z lekką dozą "a weź ty się kobieto piergolnij w łeb". Osłupiał i zaniemówił dopiero po moim stwierdzeniu "no jaki ja chujowy telefon mam".

Starzeję się, czy po prostu jestem nienormalna?