licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

wtorek, 20 sierpnia 2019

Smokeł odmówił...

... oględzin brata. W sumie się nie dziwię. Nie darmo od dziecka tłukę jej do głowy, że wszystko może, ale urządzać pokazów hipokryzji, to raczej niekoniecznie. Zatem z możliwych opcji wybrała nie odwiedzanie Alutki tuż po połogu i Franza Jozefa, żeby nie musieć zachwycać się noworodkiem, gratulować, życzyć wszystkiego najlepszego i nie wiem co tam jeszcze. Jak dla mnie może być - przynajmniej jest prawdziwa. Wystarczająco wiele problemów i jazdy bez trzymanki, akcji stulecia i karkołomnych przeżyć dostarczył jej Skunks ojciec roku. Teraz ona już nic nie musi i dopóki nie będzie chciała popełnić jakieś głupoty niech zarządza sobą w sposób dla siebie dogodny. Samodzielność dziecka jest fajna, ale patrzenie na to, jak radzi sobie z problemami i nie kiwnięcie palcem nie jest proste. Pokazywanie możliwości bez wyraźnego wskazywania drogi, nie jest proste. Ale wychodzi mi, że wszystkiego można się nauczyć, kiedy przez 12 lat ma się do czynienia z ojcem egoistą narcystycznym mitomanem notorycznym kłamcą zapatrzony w swój wykreowany wizerunek nikim. Jakie to smutne Whoever zapytała mnie kiedyś czy to nie daremne i nie tchnie trochę beznadzieją, że wybierałam do tej pory takich katyńskich facetów. Otóż, nie. Konkluzja jest taka, że widocznie byli mi do czegoś potrzebni. Może do tego, żeby teraz w tych trudnych dla Niej momentach potrafić Jej w jakiś sensowny sposób wytłumaczyć życie. A to nie jest proste, ale oj tam razem, obydwie damyr radę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz