licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

piątek, 22 sierpnia 2008

Z cyklu...

…remont z Diabołem –
Part One:

Remontujemy, tak?
Mniej lub bardziej, ale uparcie i skrycie, codziennie troszkę, tak? No. Mła
jest niewiastą wątłą jak wiadomo powszechnie i nie nadającą się do robót
ciężkichJ
Więc  opalam. Drzwi, nie siebie dla
odmiany.  Drzwi są w kosmos wielkie,
wysokie, szerokie i do tego jakiś debil/idiota/kretyn/patafian malował je
pierdylion razy na uroczy biały kolor, który schodzi warstwami wśród miliona  moich przekleństw. Załatwiłam łazienkę,  dokończyłam wrota do ekhe… buduaru, zabrałam
się za salonowe.

Diaboł: Tu stoją te
drzwi, możesz opalać.

Cleos: Mła się wydaje,
że to nie te, tylko tamte.

D: No co ty, one nie
pasują. Te trzeba opalić.

No to opaliłam. Jedno
skrzydło, węższe. Powiesiliśmy.

Diaboł: Hihihihi
(lekko nerwowo) To nie te drzwi.

Cleos: Zamorduję cię.  Ubiję jak prosiaczka. Mówiłam, że tamte.

D: No… to się nadaje
na blogusia.

No to skoro się nadaje
to ma.  Cztery dni klęłam na czym świat
stoi, przemawiałam do nich, że je zrobię śliczniutkie, że piękne będą  i cudne. I co? I nie te, tylko  tamte. 
Szlag. Zaparłam się, nie opalam tamtych. Trza coś wymyśleć,
poprzekładać, poranżerować, pomiąchać żeby było i pasowało. A następną razą
należy zdecydowanie słuchać Cleosi, bo może ona i blondynka, wątła, bidulka,
sierotka Marysia z zapałkami, ale wie co widzi. No.

I wiecie co? Tak se
siedzę na tych drzwiach, skrobię, gorąco mi od opalarki, koty łażą  i żrą kwiatki, Smok biega w pasie z
narzędziami a la Bob Budowniczy, jak jestem w sypialni to do telefonu, który
dzwoni mam hektar do przebiegnięcia, na balkonie mam cały dzień słońce, pianino
jest siwe od pyłu, ciuchy są siwe od pyłu, Diaboł jak wychodzi z garderoby jest
siwy od pyłu i co z tego?:) Może i jest niespecjalnie czysto i higienicznie, że
tak to dyplomatycznie ujmę. Stan czystości Duży skomentował  „Jakbyśmy z mamą tak mieszkali to ona by mnie
po trzech dniach zabiła. Trzeba ten remont ruszyć.”  No i ruszył. Może nie jest straszliwie
wygodnie/poręcznie/komfortowo, ale jest CIEPŁO. Ciepło od uśmiechów, spojrzeń,
puszczanych oczek,  przytuleń, nocnych
rozmów, śmiechu Smoka. Tak ciepło, że koty wylegują się na kredensie w plamie
słońca. Tak ciepło, że nawet po niemiłych rozmowach telefonicznych  zmartwienia topnieją…

…Tylko te drzwi
cholerne opalone nie te co trzeba!!! No, ale widać nie można mieć wszystkiegoJ

3 komentarze:

  1. i tu się tak CIEPŁO zrobiło…. :) cieszę się :) pozdrowionka i buziaczki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. w końcu mamy swoje „słońca” i uśmiechów tysiące…
    cieszę się, że jesteś szczęśliwa, życzę Ci tego z całego serca

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapomniałaś kochanie dodać, że jak mnie za włosy złapałaś w kontekście prosiaczkobicia, to myślałem, że mi skóra z czaszki zejdzie. Normalnie co za przemoc w rodzinie! ;))

    OdpowiedzUsuń