licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

środa, 10 stycznia 2007

Spotkanie pierwsze...

… nastąpiło parę dni temu. Wsiadam do autobusu, Ona też. Uśmiecha się, ja też.
Ona: Hej, co ty tu robisz?
Cleos: Byłam u najemcy kasę odebrać. A ty?
O: Jadę do babci.
A potem ble ble ble pla pla pla, co robisz, co ja robię, co słychać, jak praca, a czemu tu a nie tam, a gdzie wysiadasz, a ja dalej, pierdu pierdu.
Gadałyśmy 10 minut w czasie jazdy autobusem. Tak normalnie jakbyśmy spotykały się na tym przystanku co najmniej raz w miesiącu. Wiem, że Ją znam i Ona mnie zna. Ale kto to był, za cholerę nie wiem.

Spotkanie drugie nastąpiło dziś rano. Na przystanku, więc chyba zacznę chodzić do pracy piechotą. Stoję. on idzie. Z małej, z małej celowo. byłyniedoszłymążmójdamskikickboxer. Spojrzał, jakby nie poznał, odwrócił wzrok, wrócił spojrzeniem, zajarzył, zdziwił się. Przytył, na nalanej twarzy tylko nos pozostał ten sam – zadarty zadziornie i w mordę jeża słodko. Ogolony na łyso nie ukrył tego, że łysieje na czubku głowy. Obrzydliwe, niegustowne ciuchy – a zawsze tak dbał, żeby było markowo, kolorystycznie i ze smakiem. Stanął parę metrów dalej i patrzył. Spojrzałam raz. Przelotnie. I nie poczułam NIC. Ani tej dzikiej rozkoszy i radości ze spotkania, jak kiedyś, ani tego strachu uginającego kolana, jak potem. NIC absolutne. Może tylko lekką satysfakcję objawiającą się uśmieszkiem mówiącym „patrz jak mi bez ciebie idealnie szczęśliwie.” I gdzieś przez głowę przemknęła jak błyskawica myśl, że „jeszcze z tobą nie skończyłam”. Bo ja nie zapominam. Mogę przestać czuć, ale nie zapomnę nigdy…

Trzecie spotkanie nastąpi. Jej adres mam od 3 lat prawie. Znalazłam telefony do pracy – jednej i drugiej. Zadzwoniłam. Pracuje w świetlicy terapeutycznej. Nie rozmawiałam z Nią. Chyba jeszcze nie mam odwagi. Dyżury na uczelni ma we wtorki i piątki, zadzwonię więc w któryś piątek. Może zechce się spotkać w sobotę. I wtedy… Albo staniemy przed sobą i okaże się, że mój telefon był koszmarną pomyłką. Albo spojrzymy na siebie i przegadamy kilka godzin. Może mi jeszcze na początku rozmowy rzucić słuchawką i wtedy będę żyła jak dotąd bez Niej. Siostry…

3 komentarze:

  1. więc… chciałabym tak jak TY kiedys napisać: I nie poczułam NIC. Ani tej dzikiej rozkoszy i radości ze spotkania, jak kiedyś, ani tego strachu uginającego kolana, jak potem. NIC absolutne!
    chciałabym!!! ale póki co jeszcze mi ciężko, póki co dopiero co przeczytałam pozew i za bardzo nie wiem co ze soba zrobić – choć z drugiej strony czekałam na tę chwilę od dawna

    OdpowiedzUsuń
  2. —>Who
    Wytłumaczę Ci 20-go, albo wcześniej na gg—>Golden
    To minie… wiem, że to banalnie brzmi, ale to naprawdę minie. I tylko do Ciebie i Bliskich zależy jak dlugo potrwa ten „odwyk”. Słowo.

    OdpowiedzUsuń