licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

piątek, 13 lutego 2009

Milczałam...

…gdyż netu nie miałam:) (moja Ty Niecierpliwa Kate)

Dzieciaki są niesamowite. Zamiast czternastu – na warsztaty taneczne, przyszło sztuk około trzydzieści i już następni chcą dołączyć. Jak to w świetlicy socjoteraputycznej – element różny. Młodsze – bidule, starsze – zakapiory:) Po półtorej godzinie nadal nie mieli dosyć:))) I tak mamy tam: Żarówę – w oczopląsnej koszulce, Czarną Mambę – w oficerkach i z mrocznym  okiem na czarno, Jolero – mistrza podrywu, Gwizdka – który mi dzieciaki ucisza gwizdaniem na palcach, Gumożuja – co zamiast gumę na moją prośbę wyrzucić – połknął ją oraz całe stado maluchów w wieku od 8 do 12. I starsze do 17. Bez całowania po rękach na do widzenia się nie obyło:) Podobało im się. Dzień po, dostałam MMSa od kierowniczki świetlicy, że zdjęciem tańczących dzieci i komentarzem „Tak zaczął nam się dzień, a muza aż huczy.” Wróciłam do domu lekko zmęczona, ale Diaboł na mój widok stwierdził „You look happy.” Owszem. Bardzo nawet. Coś tam mi się spełnia, ja się spełniam, to się cieszę, a co, mam płakać?:) Mają tam piękną salę, ogromną, akustycznie idealną, po której głos się niesie tak, że po półtorej godzinie darcia się przez muzykę, nie byłam nawet zachrypnięta. Dobry parkiet, dobra akustyka, dobre humory, to najważniejsze. Mistrzów świata z nich nie zrobię, ale może dzięki tym zajęciom częśćz nich przestanie się garbić, część zarazi miłością do tańca, a ci starsi nie wypiją jednego piwa pod sklepem. Tak sobie myślę, że miećradochę z tego co sięrobi, a do tego zrobić coś choć trochę dobrego, to jest to, co Cleosie lubią najbardziej. Wbrew panującej opinii o sercu z kamienia, tudzież jego braku czuję, że mogłabym to robić całe życie i jeszce trochę, bo jak patrzę na te uśmiechnięte gęby, plączące się  nogi i pajacykowe kujawiaki, to mi się cieszy coś w środku:) A do tego mają film o nas kręcić promocyjny, i mamy występować przed miejscową elitą – więc dzieciaki mają cel, do którego chcą dążyć. Może to im pokaże, że warto.

Warsztatów dziennikarskich jeszcze nie było – będą w poniedziałek. Relację zdam, chyba, że net padnie:)

A poza tym? Fajnie jest mieć Rodziców, którzy z własnej, nieprzymuszonej woli składają propozycję „bo jakbyście chcieli mieć jutro z Diabołem wolne, to Smok, może spać u nas.” W sensie, że niby dbają o nieustający romątyzm w związku córeczki. Być może skorzystamy z propozycji – pojęcia nie mam jakie plany ma  Diaboł…

Remontowo – kuchnia się projektuje, drzwi do smoczego pokoju się wstawiają, cośtam się kula. Do przodu. Jest szansa, że do 2012 skończymy:)))

I zaczytuję się… pasjami. Diaboł zaczyna do mnie mówić „molu książkowy.” Zupełnie nie wiem dlaczego:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz