…ale jak mi te dzieciaki mówią „Pani! Pani jeszcze pokaże rumbę raz”, to jakoś nie mogę im odmówić. Nawet jeśli w drodze po schodach kolano zrobiło CHRRRRRUUUPP i co prawda wróciło na swoje miejsce, ale przyprawiło mnie o chwilowe zaćmienie, skutkujące uwisem na poręczy. No to ćwiczymy te new yorki i alemany i widzę, że im się chce. I nawet mam jednego chętnego co „tylko na walce chodził będę”. Ależ proszę bardzo.
Tyle o tańcach.
Ulubienieć zwany Kapturem zaczął mówić „tak” zamiast „no” i „proszę?” zamiast wyburczanego „co?” Reszta nawet dała się sfilmować. Bo film będzie – promocyjny. Chrzanić film. Nie klną, nie przeszkadzają, odpowiadają z sensem, widać, że ich to interesuje. Z tego satysfakcja jak byk, aż mi serce rośnie (do rozmiaru F).
Tyle o dziennikarstwie.
„Panie” mówią, że mam podejście i dar. Hmmmmm. A może po prostu odrobina empatii i zrozumienia wystarcza. I niestawianie się w pozycji nauczyciela, tylko partnera do dyskusji. Nawet jeśli interlokutor ma 11 lat i zaczyna dyskusję od „zamknij kurwa ryj” wywrzeszczanym do koleżanki. To nie jest podejście, to sztuka przetrwania. Serio. I szkoła dla mnie samej – chociaż pracowałam już z takimi dzieciakami, a nawet gorszymi. Jeśli można komuś pomóc przyswoić tajniki pisania recenzji przez prezentację Rambo wypruwającego flaki skośnookim, to widocznie jest to jedyny sposób, jaki do nich trafia.
I jedynym sposobem na nauczenie ich kroków podstawowych jest danie z siebie 800% na ich 100%. Inaczej czują się olane. Po daniu tych 800% czuję się, jakby mnie przejechał końbajn. Ale satysfakcja jest:)
podziwiam
OdpowiedzUsuńbrawo dla tej pani!!
OdpowiedzUsuńSzacun…
OdpowiedzUsuń