...w Świerklańcu. Hulajnoga, pizza, huśtawki, koniki, karuzele, wyścigi chartów, spacery, gonitwy, hot dogi, gadki-szmatki. Jakoś tak wyluzowałam niespodziewanie, chociaż ostatnich parę dni było delikatnie mówiąc lekko dupiatych.
Ot choćby:
Fantastyczny ojciec pytany codziennie przez córkę, czy będzie na obiedzie komunijnym, niezmiennie odpowiada, że musi z Nią na ten temat porozmawiać, po czym unika tematu jak ognia. W unikaniu jest dobry, powiedziałabym nawet, że najlepszy. Mistrzem unikania jest doprawdy - żeby nie było, że nie doceniam jego talentów i nie widzę w czym jest doskonały. Unika doskonale.
Sam sobie strzela w kolano, jak zresztą mu powiedziałam. A że kolana ma słabe, to postrzał będzie jeszcze bardziej dotkliwy w konsekwencjach. I nawet nie muszę się o to jakoś specjalnie starać.
Pójdę się zatem zrelaksować przy Dżołanie. A co!
środa, 1 maja 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz