licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

niedziela, 11 marca 2007

Negro is Negro czyli...

…Murzyni atakują…

Ale po kolei. Byłyśmy 4, wszystkie młode, jędrne, gibkie. Na wejściu cygaro czekoladowe, piwko i uśmiech do Pana Obok. Potem okazało się, że w kącie stoi Bukówna i krzywo się patrzy. Ale, że gruba, z odstającym z przodu brzuchem, bez zębów, ze zniszczoną cerą i oczami mętnymi po wątpliwej przyjemności zatrucia sobie życia trzema wpadkowymi bachorami, to postanowiłyśmy, że jakby co, to lejemy w ryj i nie patrzymy na ochornę. Ochrona wraz z właścicielem są nam znane osobiście i nie dadzą nam krzywdy zrobić. Bukówna jednak dojrzawszy swoją marność w obliczu naszej boskości i giętkich ruchów bioder (na jakie sama sobie nie może pozwolić, bo jest za bardzo rozgruczotana dawaniem na prawo i lewo) opuściła lokal. Alleluja! I tu na scenę wkaracza wspomnainy Negro, lat około 40, czarny jak ziemia na Hacjendzie. (Uprzejmie informuję, że nie jesteśmy rasistkami i przeciwniczkami jakiegokolwiek koloru skóry, jeno piętnujemy skrajną głupotę). Ten oto Negro zauroczony odsłoniętymi niemalże po pas, długimi do samej szyi nogami Iwy, wyszarpał ją z parkietu za rękaw, w celu uskutecznienia konwersacji. Na pytanie „a o czym chcesz rozmawiać”, odparł błyskotliwie „A tak ogólnie o sytuacji”. Bosko proponuję dyskusję o sytuacji skośnookich izmaitów na terenie dolnego Kongo w latach 1245-1380 – będzie równie twórczo. To tyle.
Potem Pan Bełkot poczuł do mnie miętę i na parkiecie przystawił się, że tak powiem od tyłu. No dobra, jestem spragniona tańca, w tym tańca z facetem, bo umówmy się kulawy Łysek z pokładu Idy na parkiecie rusza się bardziej składnie niż Grzech. Wyżycie się więc taneczne z własnym małżonkiem raczej nie wchodzi w rachubę. Więc Pan Bełkot zanim się odezwał oczarował mnie zgranymi ruchami, umiejętnością prowadzenia i tą delikatnością w dłoniach, która pozwala lubić tanecznego partnera. Ale, o matko i córko, kiedy otworzył gębę i wydał dźwięk… Kate uznała, że ktoś mu odrutował szczękę, co i tak uważam za wyjątkowo delikatne określenie tego sepleniąco-szczeleszczącego czegoś co się z niego wydobywało. Pan Bełkot jednak pozostał niezrażony i trwał przy mnie godzin cztery w każdej chwili gotów się pokiwać. Cóżem usłyszała??? Otóż ” No kurwa, ja to mam pecha, jak nie mężatka, to rozwiedziona. Ale maluję, więc mogłabyś być moim natchnieniem, muzą moją. Bo jak tylko weszłaś to już na inne nie chciało mi się patrzeć, taka jesteś naturalna i tak się poruszasz, jak żadna inna. Te dziewczyny wymalowane, sztuczne, a ty wyglądasz tu po prostu na miejscu. W innych okolicznościach poprosiłbym cię o numer telefonu, ale i tak nie dostanę.” I dalej w ten deseń. Buhahaha, no umówmy się, że nie mam 18 lat, ani nawet 25, makijaż posiadałam, a z tym ruszaniem się, no cóż…będę nieskromna, miał chłopina rację, a telefonu faktycznie by nie dostał:))) Kuzyna Younger K. przygruchała sobie jakiegoś grucholca, co to podobno tylko rozmawiać chciał, ale wraz z Kate wyprowadziłyśmy ją z błędu. W sensie, że taką sobie tylko samczyk dłuższą grę wstępną wymyślił. No bo umówmy się, że kiedy słyszę w lokalu pełnym gorących rytmów i rozgrzanych ciał hasło, że ktoś tu przyszedł porozmawiać, to mnie pusty śmiech ogarnia.
Kate za to… singielka niezłomna (ekhe) w myśl zasady że im więcej tym lepiej pozwoliła się osaczyć parze dosyć komicznych, sama nie wiem jak ich nazwać – desperatów??? Przez 6 godzin z okładem jeden z nich zatańczył dwa kawałki wieszając się na Kate niczym zasłabnięta babcia. Drugi nie tańczył wcale. Obaj silili się na błyskotliwą konwersację z gatunku „Tak między nami, to powinienem chyba zapytać jak się dziewczyny wabicie?” Błagam.
Opuściłyśmy lokal o upiernej 4 nad ranem (może sen przyjdzie, może mnie odwiedzi), po czym stałyśmy pod drzwiami mojej klatki schodowej modląc się, żeby Grzech się obudził i wpuścił nas do domu.

Konkludując:
teksty na podryw z roku na rok robią się coraz bardziej żałosne.
Chyba się starzejemy.
Faceci są śmieszni a po paru piwach bywają komiczni.
Jeśli iść do tancbudy to tylko w celu tańczenia, bo nikt tam nie nadaje się do rozmowy.
Zadzior powinien żałować, że nie poszedł.
A Grzech cały ranem płakał ze śmiechu nad Panem Bełkotem i wcale nie był zazdrosny o wyrazy uwielbienia jakie zebrałam.
I koniecznie TRZEBA TO JESZCZE POWTÓRZYĆ!!!
Dzięki Iwa, Kate, Kuzynko Younger K.

2 komentarze:

  1. jakoś mnie to nie dziwi… bo jeśli gdzieś kogoś w jakiś dziwny sposób atakują, to jestem ja… i długość spódnicy tu nie ma nic do rzeczy,ale Ty również miałaś księcia z bajki hehehe…. ale co tam… wściekłe psy wynagrodzily wszelkie niedogodności :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za desperatów, komplemenciaro! To musiało być zatrucie 3 l czystej wody mineralnej zamiast wściekłych:( , bo po wódeczności zawsze jestem jak ta brzytwa.

    OdpowiedzUsuń