licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

sobota, 29 września 2007

Łączę się w bólu...

…z Gabrielle. Łączę się całym sercem, duszą (o ile posiadam) i ciałem też.

Zakupienie w pieprzonym Kaczogrodzie butów graniczy z cudem. Buty powinny stać na półce w sklepie z butami i wołać „Kup Nas Cleosiu! Kup!”. Tymczasem z półek dochodzi dziki jazgot „Spierniczaj od nas Cleosia gdzie cię oczy poniosą!” Koszmar. Trzy godziny, słownie: trzy, chodziłam ciągnąc za sobą Smoka i Małego Johna. Trzy godziny oglądałam kozaczki z cekinami, kozaczki z frędzelkami, kozaczki z zakładkami, z klamrami, z cyrkoniami, z motylami, z chujwiecotoalebłyszczy, kozaczki marszczone, błyszczące, z 8 rodzajów skóry, z różną fakturą, wywinięte, pierdyknięte, z koroneczką, z gwiazdeczką, z kolorowymi wstawkami, bez wstawek ale za to zamszowe. Jezu słodki daj cierpliwość i dopomóż. Rozpacz. Znalazłam jedne, które wołały nim jeszcze weszłam do sklepu. Kosztują bagatela : pierdylion PeeLeNów, czyli trochę mniej niż pół mojej wypłaty. Nooooooooo, trza w takim razie najpierw przekonać Grzecha, że będziemy mieli co jeść, co pić, Smok w co się ubrać i ogólnie nie zemrzemy stromotnie, a potem wrócić do tego sklepu i nabyć. O ile jeszcze będą. Przekonywanie zajmie mi jak sądzę czas do niedzieli wieczorem, więc w sklepie znajdę się w poniedziałek po pracy. Biorąc pod uwagę, że za chwilę go zamykają, jest nadzieja (co umiera ostatnia), że mi ich nikt nie kupi.

Dodatkowo, żeby nie było za sympatycznie kupienie w moim rozmiarze bielizny, niekoniecznie barchanowej, niekoniecznie zabudowanej po szyję, koniecznie brązowej, koniecznie takiej, która woła „Zdejmij mnie z niej zębami” to kolejna niemożliwość. Na szczęście mam szczęście:) i moje dziewczyny ze sklepu z bielizną, na sam mój widok w drzwiach, wyjmują z zakamarków wszystko to, co daje się zdejmować zębami:) Kocham je. Dziś gwoździem programu dnia był strój lekko perwersyjnej pokojówki wiszący centralnie na pierwszym wieszaku.
Smok: Mamusiu a co to jest?
Cleos: To jest kochanie spełnienie fantazji.
Mały John: (Na znaną melodię) Bo fantazja, bo fantazja, bo fantazja jest od tego, aby bawić się, aby bawić się, aby bawić się na całego.
Klientki w sklepie: ????????????
Moje Dziewczyny: :))))))))))))
No. Przynajmniej ten zakup mi się udał, ale też nie do końca. Będę musiała zadzwonić po resztę. I nie Zboczeńcy Moi Mili, nie zakupiłam stroju pokojówki…:))) jeno bieliznę.

APDEJT:
Przekonywanie zakończyło się o godzinie 19:47 :))) Jestem wielka:)))

1 komentarz: