licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

piątek, 21 września 2007

Wyszłam wczoraj z domu...

…o 5.50. Tankowanie Devilka, Nowa. Po Nowej – zakupy – sama, Grzech na budowie. Jakoś samej mi to szybciej wychodzi, chociaż targanie 18 reklamówek po schodach stanowi mało radosny akcent. Że też synowie sąsiadów akurat jak ja wracam z zakupami tracą się z podwórka, no doprawdy. Do Małego Johna po Smoka. Godzina 17.20 – dobry czas. Kawka, pierdu pierdu, poprawki krawieckie, pierdu znowu. Tym razem do niczego się nie przykleiła:))) Telefon „Pojedź do domu po wódkę i przywieź nam tu.” Lekki skurcz. Zmęczona jestem, ale zostawiam Smoka (a planowałam pojechać do domu, uwalić się z Nią na podłodze i po naszemu spędzić wieczór), jadę. Trasa, która normalnie zajmuje mi 20 minut, tym razem zajęła tylko 12. Godzina 18.42 – proszę bardzo, dwie butelki, grzejcie się. Wchodzę na Hacjendę, staję w salonie i… lekki skurcz. Przed oczami widok, którego nie na się opisać, pod powiekami zupełnie inny. Wsiadam w Devilka, jadę po Smoka. „Traktora zabierz” – zabieram. Smok ubrany czeka, wsiadamy jedziemy. 19.30 – Clifford na MiniMini, mogę paść. Kolacja, kąpanie, kołysanka smocza, bajka „Dobranoc Smoku kocham cię najbardziej na świecie”, „Doblanoc mamusiu, ja ciebie też. I taka jesteś delikatna…” – głaszcze mnie po policzku. Lekki skurcz.
Siadam, wraca Grzech – kolacja, papieros. „Kupiłeś mi może tabletki?” „Zapomniałem, nie miałem kiedy.” A potem poleciał serial. Lekki skurcz. Dobrze, że chociaż Smok widzi, że czasem bywam delikatna…

Po tabletki pojechałam sama, dziś o 5.45:(

2 komentarze:

  1. hmhm wiem że to zabrzmi banalnie – ale … każdy związek przechodzi takie dołki i dołeczki …(no wiesz „kryzys małżeński” tak zwany ;) ) przetrwacie i znów będzie fajnie ;).
    Jakbym Ci poopowiadała co się u nas drzewiej działo to byś nie uwierzyła pewnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. kto jak kto ale Ona by uwierzyła :P

    OdpowiedzUsuń