licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

poniedziałek, 24 września 2007

We mnie wjechał...

…pan lawetą. Wjechał elegancko, pierdolnął aż miło, a potem zrobił mi awanturę, że się spieszy. Nooooooooosz. Nic mi się nie stało, Cherry Devil z jedynie wgiętą rejestracją nabrał pikanterii demona polskich szos. I pojechałabym do domu, jakby nigdy nic obdarzając pana uśmiechem i machaniem rączką, gdyby nie to, że pan okazał się dupkiem koncertowym. Przygnał kurcgalopkiem do mnie, zaczął mi wymachwiać łapami przed nosem. A mnie na machanie włącza się agresor. Agresor zaczyna się sopelkowaniem, a kończy policją, świadkami i oschłym „Pan się uspokoi, bo panu żyłka pęknie”. Dupek.

Za to w Traktora wjechał pan samochodem. Nie wiem co mu jest, czy cokolwiek jest. Grzech zadzwonił jak to zwykle on „Wsiadaj w auto i przyjeżdżaj po niego, bo ja czekam na drewno” (więźbę w sensie). Po 3 minutach „Nie wsiadaj, nie przyjeżdżaj, drewno jedzie, to ja też jadę” – głosem pt: o matkokochana co teraz będzie. Mam dosyć. Jojczenie here, jojczenie there, jojczenie kurwa mać everywhere. A Traktor charakter i naturę kombajnu na szczęście odziedziczył po pańci, więc pewnie nic mu nie będzie. Martwię się tylko trochę…

Niech mnie ktoś przytuli… Przytul mnie…

3 komentarze: