licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

niedziela, 16 listopada 2008

Zrobiłam gulasz...

…ze śmieci – kawał mięcha i co mi pod rękę wpadło. Diaboł po raz pierwszy zaserwował sobie repetę oraz stwierdził, że mam się absolutnie nie uczyć gotować, bo póki nie umiem smakuje doskonale. Cud jakiś doprawdy, ale sama muszę przyznać, że takiego gulaszu to nawet Mały John nie kula.

Drugie drzwi lada chwila gotowę będą do malowania. Trans jakiś mi się przytrafił się. Może dlatego, że zachętą jest to, jak wyglądają drzwi do marokańskiego buduaru. Btw nasi sąsiedzi (niech im będzie Młodziaki – w wieku naszych rodziców) po piątkowym koncercie, na którym byliśmy razem, wyciągnęli nas na piwo… Ale ja nie o tym. Otóż te Młodziaki przy tym piwie pytają się nas czemu my mamy takie wściekłe czerwone światło w sypialni:) No i wytłumacz tu Cleosiu zeszłemu pokoleniu o so chosi. Na szczęście Młodziaki są z tych, którzy stwierdzają, że cyt: „Bo wy to w zasadzie jesteście dla nas za starzy, ale postanowiiśmy was oderwać od tego remontu”, zatem tłumaczenie, że ma być jak w marokańskim ekhe… bu… no buduarze przecież, dotarło:)

A w ogóle to mam chyba jakieś jesienne chujwieco za przeproszeniem. Wahania nastrojów jakbym conajmniej miała inside PoDiabołka, Tymczasem PoDiabołka niet, a ja raz się cieszę i cleosiuję i szczęście mi uszami tryska, a raz siedzę ryczę, upijam się na smutno i szlocham Diabołowi w ramię/rękaw/cokolwiek. Szału można ze mną dostać – obiektywnie stwierdzam. Niech to się już skończy.

2 komentarze:

  1. Wielbiciel jajek17 listopada 2008 08:45

    Ciekawe czy ten gulasz był równie pyszny jak te urodzinowe jajka :))) bo jak tak to ja proszę za rok o gulasz :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Z Tobą można dostać szału ZAWSZE!

    OdpowiedzUsuń