licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

niedziela, 27 września 2009

Nie tylko Kate...

…posiada na stanie polot do tekstów tworzenia. Cytaty z Diaboła:

„Jak ją widzę to mi w poprzek staje.” o Ally McBeal
„Ty Kleoś weź z pralki te taile bo mi space będzie potrzebny.”
„Alias zawsze już będzie Alienem.”

Nie notuję wszystkich, a może powinnam, bo umykają mi/Wam/narodowi perełki języka polskiego. Się poprawię.

Po spacerze przytargaliśmy (no dobra Diaboł targał przez całe miasto) reklamówkę kasztanów. Oraz po prodze popełniliśmy serce kasztanowe pod jednym krzyżem z granitu. Odczuwalny fluid w powietrzu miesza się z jesiennym zapachem. Ciągle, nieustająco odczuwam Obecność między gałęziami starych kasztanowców. W tej materii nic się nie zmienia od lat. Naenergetyzowane do granic możliwości miejsce – jakby stała obok. A może to tylko moje wspomnienie? Jedno, setki, ogrom cały, rozsypane po zakamarkach mnie jak kasztany po ścieżkach? Who knows? Chociaż w tym wypadku nawet Who nie wie, jak sądzę. Tęsknię za maślanymi ciasteczkami.

Otwarte na oścież drzwi balkonu wpuszczają do salonu rześkość, zapach, powiew. Widok na Narnię zaczynającą się złocić i czerwienić zachwyca niezmiennie. Czytałam dziś gazetę siedząc na progu drzwi balkonowych, a słońce grzało jak głupie. Termometr pokazał w słońcu 27 stopni – oszalał. Ja też, z radości, że jeszcze jakiś czas będę miała to moje ukochane słońce na wyciągnięcie ręki. Jak szczęście. Na zadane jakiś czas temu pytanie odpowiedziałam „tak”. Zdecydowanie i bez namysłu.  Zwyczajnie po prostu ot tak sobie. I poczułam w środku, w gardle kluskę śląską wielkości arbuza. Właśnie dlatego, że tak. Tak reaguję na szczęście – wzruszam się jak kretynka. Chyba jedynie wtedy tak naprawdę i szczerze.
Podobno poza tym jestem zimną suką. Diaboł mi dziś uczynił wyznanie „Lubię takie.” Całe szczęście, bo inna nie będę. Za stara jestem na gruntowną reformę systemu i za dobrze mi ze sobą. Grunt to gruntowne (tfu) poddanie się samoocenie. Po takim czymś albo cieżko sobie spojrzeć w twarz w lustrze, albo staje się przed nim i mówi sobie, że jest ok. Nie mam problemów z lustrami. Żadnych. Możliwe, że to niekoniecznie oznacza, że ktoś nie ma problemów ze mną, ale to mi akurat zwisa uroczo, niemal jak biust własny. No umówmy się, sterczący był dawno temu, tak? No. Samokrytykę czynię spokojnie, bez spazmów, palpitacji, rzucania talerzami. Dobrze mi robi na samopoczucie. Różne rzeczy dobrze mi robią. Kasztany na przykład zbierane rodzinnie.

Burdel w tej notce nawet mnie zadziwia, tym bardziej, że miały być tylko cytaty z Diaboła i alles. Cała ja. Myślotok sam się nakręca i mknie. I niech go ktoś tylko spróbuje kontrolować. Zupełnie jak mnie:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz