licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

sobota, 26 września 2009

Słowo się rzekło...

…Kate u drzwi. W celu windykacji oraz odebrania zgrzebeł, dostarczenia Frecho, które okazało się być czym innym, zeżarcia sorbetu co nie uciekł sam od siebie, a także wyjątkowo zachwycania się poczuciem humoru współpracowników. Nadejszła zaś. Może ja powinnam zacząć uskuteczniać Posiedzenia Piątkowe? Miast obiadów czwartkowych, bo wybaczcie w czwartek w porze obiadu uganiam się po Oszołomie oraz potem odliczam slow-slow-quick-quick-slow. (jeśli zrobię jeszcze jedną literówkę, to sobie pójdę i notki nie skończę)
Zatem nadejszła, tą razą pokonując schody w tempie normalnym a nie kładzenia. Trening czyni mistrza. I potem:

Diaboł: Jak palcem, to robisz badanie prostaty per rectum.
Cleos: Musimy to wypróbować, Ja sobie wezmę warzechę, jakbym nie dosięgnęła  prostaty palcem.
D: To ja z dwojga złego wolę wsadzać między drzwi.

C: Nienawidzę Cię.
Kate: Nie, ty mnie kochasz. Miłością niezmienną i niezgłębioną.
C: Nienawidzę  zatem siebie.
K: To smutne:)
C: Diaboł powiedziałbyś chociaż ty, że mnie kochasz.
D: (z oczodołami w kompie i mózgiem w zero-jedynkach) Tak…tak…

K: A poza tym Gudrun, Elencza i bliźnięta Jak i Nijak zeszły śmiercią śmiertleną przed poczęciem.

K: (o koledze z pracy) Jak biegnie, to ja jestem cała posikana. Cały się trzęsie, a każdy tłuszcz w inną stronę.

Wszystko to razem dowodzi, że nigdy nie znormalnieję, bo zadaję się wyłącznie z czubami. I pięknie.

A tango wyszło  dzieciom bardzo fajnie, o czym nie dane mi było opowiedzieć, jakoś:)

1 komentarz: