licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

wtorek, 8 maja 2012

Przyszedł Azazel...

…z zapytaniem. Na które to zapytanie odpowiedziałam ochoczo i radośnie, a potem się zobowiązałam.
No to wróciłam do domu i zrobiłam skrzydła. Dłonie mi zaraz odpadną od cięcia i zszywania kartonu.
Kręgosłup mi pęknie, bo ani na stojąco, ani na siedząco – jakaś niewymiarowa jestem chyba. Ni w picz ni w oko, jak Babcię kocham. Istnieje też opcja, że mam stół do dupy, ale kocham mój stół i nie będę na niego bluzgała.
Smok zapowiedział, że jak Spawacz zniszczy maskę, to mu dokopie. Koniec cytatu.
Zobaczymy co powie Azi jutro. Azaziż starałam się bardzo.

Smok wyje pod prysznicem rozpaczliwie jakąś pieśń szkolną. Chyba Ją pójdę spacyfikować zanim sąsiedzi doniosą do LOP, że się znęcamy nad kotami. I chomikiem. I żółwiem.

Na sztalugach mam obraz, który czeka na zakończenie dwoma elementami. Czeka… i czeka… i czeka… i wurwa niech czeka. Jak sobie pomyślę o siedzeniu bez podparcia i nieleżeniu, to mi pęka bardziej.

Powiedziałam dziś lektorce, w ramach komentowania długiego weekendo-tygodnia, że przeczytałam siedem książek. Wywaliła oczy jak przydeptany pies Pluto. No, nie kumam. Siedziałam przecież na balkonie, Smok serwował soki z lodem i czytałam, to czemu tu się dziwić.

Przydałaby się dodatkowa kasa – ktoś jest chętny na lekcje tańca? obraz może? albo pokój dzieciowy w misie?

1 komentarz:

  1. Ja mam obiecanego walca na juchach. Pamiętasz?Ale, szczerze mówiąc, myślałam, że kasy ode mnie nie weźmiesz…Biorąc pod uwagę Twój cennik i moje predyspozycje do tańca, to mogłabym pójść z torbami :)

    OdpowiedzUsuń