licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

poniedziałek, 14 maja 2012

Są różne rodzaje...

…skurwysyństwa. Sama czasem bywam suką, z burym zjeżonym włosem na grzbiecie. Owszem. Ale jest też pewien rodzaj bycia skurwysyńskim zerem, patałachem bez odrobiny samokrytycyzmu, ofiarą nie losu bynajmniej, tylko własnej głupoty, która swoje lenistwo, nieuctwo, wszelakie niedopatrzenia i niekompetencje tłumaczy tym, że dwie inne osoby się przyjaźnią. I jak docierają do mnie, z różnych stron i źródeł informacje z Nowej, że to moja i złośliwość i wynik szczerej przyjaźni z niejaką Grabarką, że one nie ptorafiąsobie przed audytem ISO w dupie rady dać. Że w księgowości siedzą leniwe, niedouczone, niekompetentne, nadęte krówska, którym się dupy ruszyć nie chce, żeby poszerzyć swoje zawodowe horyzonty, to mnie krew zalewa. I mam nadzieję, że czyta to teraz Szef S i jego Kochanica Króla, i Messerschmidt i Pani A., i Spanielica może jeszcze. Bo każda z nich powinna wsadzić swój nos w swój własny zadufany w sobie tyłek i tam szukać rozwiązań problemów, które biorą się z ich ciemniactwa. Pierwszy niech nie ma ludzi za idiotów, i tak wszyscy wiedzą kto kogo bzyka, gdzie i kiedy. Druga mogłaby przestać przyprawiać rogi siostrze, ale przestać dawać się unieszczęśliwiać. Trzecia niech wreszcie schudnie i popracuje nad poprawną polszczyzną, a nie wpiernicza parówki z majonezem na tony, a potem owija się folią spożywczą, nakłada kosmiczny kombinezon i obrabiając ludziom dupę z kim tylko popdanie udaje, że zrzuca kilogramy. Czwarta niech idzie na emeryturę  i przestanie płakać, jeśli tylko ktoś zróci jej na cokolwiek uwagę. A ostatnia niech się rozwiedzie i spróbuje żyć z siebie, a nie bycia żoną szefa – zobaczymy jak daleko zajdzie. Wszystkie powinny wrócić do szkoły – bo blog mi świadkiem, że księgowa ze mnie jak z koziej dupy chaszcze, ale bywało, że miałam wiedzę większą niż one wszystkie razem wzięte.
Jak można zrzucać na kogoś swoje własne safajdane obowiązki tylko dlatego, że „żyje w zażyłości z panią Cleosią.” Obarczać kogoś winą, obowiązkami, pracą. I mię zazdrości, że się samemu chyba prawdziwej przyjaźni nie zaznało.
Mam zwyczajnie ochotę wsiąść w Smerfinę, pojechać i powiedzieć WSZYSTKO. A wtedy burza, tornado, hura-kurwa-gan Maciuś to będzie Pikuś, pan Pikuś. A w piątek mam wolne… mogę jechać.

3 komentarze:

  1. czyzby ciezki dzien w pracuni? xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Absolutnie nie mój i nie w mojej.

    OdpowiedzUsuń
  3. dobij gady! dobij gady! (na melodię znanej kibicowkiej przyśpiewki: Polska gola!)

    OdpowiedzUsuń