licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

środa, 22 stycznia 2003

Smutno mi

Jak na ukochaną wnusię przystało byłam wczoraj u Babci i Dziadka. Spotkałam
tam całą szanowną Rodzinkę, wnuczki, które zwyczajowo bywaja dwa razy w roku
(na urodziny swoje i Święta, żeby prezent dostać), ciotki, wujków,
przyleźli wszyscy. Siedziałam tam, patrzyłam na nich wszystkich i mało
mnie szlag nie trafił. Babcia w fotelu, na trzech poduszkach, nie sięga stopami
do podłogi. Taka malutka pokurczona, wysuszona, schorowana. Ta sama Babcia,
która goniła mnie po całym mieszkaniu usiłując zmusić do zjedzenia czego-
kolwiek. Ta sama Babcia, która uczyła mnie życia. Dziś osteoporoza,
parkinson, choroby, o których nawet nie wiedziałam, że istnieją.
W sypialni Dziadek. Zasuszony pajacyk nie ruszający się z łóżka. Pylica, parkinson, hipochondria i pewnie kilka chorób duszy i umysłu. Ten sam Dziadek,
który 20 lat temu zabierał mnie na spacery, uczył inwokacji Pana Tadeusza. Ten sam, który w sklepie wybierał mi najpiękniejsze jabłka i rozpieszczał jak tylko się dało. Dziś leży i potrafi tylko powiedzieć, że bardzo jest chory.
Taki widok przygnębia. Ale nie to mnie dobiło. Dziadkowie są chorzy, ale oddychają tym samym co ja powietrzem i wiem że będą jeszcze żyli może parę miesięcy może lat. To co mnie przygnębiło, to inny obraz. Moja chrzestna matka, nadziany radca prawny
ociekający słodyczą i wazeliną. Jej mąż
zwykle złośliwy i wulgarny emerytowany sztygar… cichy i ugrzeczniony. Brat ciotki (i mojej Mamy) od drzwi marudzący jak to nie ma kasy na studia dla Kubusia (jego syna mojego kuzyna). Druga ciotka z dwoma kuzynkami, wyżerające ciasteczka z półmiska,
żeby broń Boże jedno Babci nie zostało. I w tym wszystkim ja. Niedobrze mi się zrobiło… hieny…sępy. Juz podzielili majątek Dziadków, juz przekazali sobie wazony, kryształy, biżuterię i inne „dobra”. Już mają plany sprzedania mieszkania Dziadków. Grrrrr. Serce mi się kroiło, kiedy tak patrzyłam na Babcię, jak nie potrafi się w tej całej słodkości odnaleźć. Jak siedzi, dłonie Jej się trzęsą, a ta cała wataha spadkobierców nawet nie pomoże Jej napić się kawy z kubka,
którego nie potrafi sama utrzymać. Nienawidzę takiego wyczekiwania na śmierć po to tylko, żeby mieć nowy wazonik. Nienawidzę sępiarstwa. Siedziałam tam, Traktor u nóg Babci leżał, a Ona patrzyła na mnie przez ten gąszcz pseudopomocnych łap i uśmiechała się, a w oczach miała znaki zapytania „o co tutaj chodzi???”. Oby żyła jak najdłużej, bo chciałabym zrobić
z Niej Prababcię i z Dziadka Pradziadka. Nie wyobrażam sobie słonecznego
świata bez nich…

3 komentarze:

  1. piegulina@blog.pl22 stycznia 2003 07:55

    mysle ze Ona wie co czujesz…
    i mysle ze jest spokojna, bo starzy ludzie maja w sobie duzo spokoju i pokory

    OdpowiedzUsuń
  2. smutny obraz.. czytając to.. naprawdę ściska za serce.. łzy napływają do oczu..
    a co dopiero trwać w takiej sytuacji………………………………………

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki Siostrzyczko słoneczna

    OdpowiedzUsuń