licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

poniedziałek, 17 stycznia 2005

Na firmowej rynnie...

…siedzi sześć ptaszków, chyba gile to są. Czarne główki, czerwone gardła i brzuszki i biała pręga na skrzydełkach. Śliczne. Aż miło popatrzeć, bo niby centrum miasta i w ogóle krajobraz nieciekawy, a jednak czasem coś człowieka ucieszy. Przecudne są.

W piętek posiedzenie sądu w mojej sprawie. Muszę iść, żeby dowiedzieć się czy rozpatrzyli moje zażalenie pozytywnie. A potem na uczelnię. Jak to wszystko zrobię niemal jednocześnie nie wiem, ale zacznę się martwić w piątek po 13-tej.

Rozmowa z Faraonem przywołała wspomnienia dawnego cz@towania. Spotkamy się w czerwcu prawdopodobnie. Kilka dni wcześniej rozmowa z Medeą – miło byłoby spotkać się znów wakacyjnie – Krempna ma swój magiczny urok, trzeba to przyznać.

Smok zdrowieje i całe szczęście, bo chcemy gdzieś w końcu wyjechać choć na jeden dzień. Teraz jest z Małym Johnem, a od kwietnia z Panią-Nianią. Pani-Niania przychodzi dziś po południu na „zapoznanie”, a potem będzie przychodziła, kiedy się umówimy. Mam nadzieję, że przy tej Pani-Niani już pozostaniemy:))) I mam nadzieję, że przypadną sobie ze Smokiem do gustu, bo to rzecz niezwykle ważna.

Wprowadzam w czyn plan odchudzania. Jeszcze 4 kilogramy, może 5. Na lato muszę być slim i zen jak mówi Offca.

Smok uwielbia latynoskie rytmy. Samba, mambo, rumba, salsa to jest coś, czy czym Smok łapie mnie za koszulkę uśmiecha pyszczydło, piszczy i wirujemy sobie i robimy figury i tańcujemy do upadłego, aż Mama Cleos jest mokra jak szczur, a Smokowi ciągle mało. Okazuje się, że targanie dzieciora na rękach w rytmie brazylijskiej samby też powoduje spadek masy ciała i spalanie tkanki tłuszczowej, nawet lepsze niż aerobik. Mimo to nie zaniecham:)))

Ugotowałam obiad – tak Kochani – JA ugotowałam (do wiadomośći Red Bulla nie były to jajka w majonezie). Grzech żyje, ja żyję więc nie było tak tragicznie. Powiem więcej było bardzo zjadliwe, rzekłabym nawet, że smaczne. Co nie zmienia faktu, że kuchnia nadal pozostaje królestwem Grzecha i ja tam zaglądam raczej sporadycznie – i niech tak zostanie.

Granatowo-błękitny manicure, zrobiony sposobem usłyszanym od Marchwiaka powala wszystkich na kolana. Jakby mi ktoś kiedyś powiedział, że kosmetyczkom do zdobienia paznokci służą wykałaczki, postukałabym się w płat przedni czołowy czaszki. Tymczasem faktycznie tak jest i efekt jest…no jest zajebisty.

Humor w każdym momencie i w każdym stadium dołu i załamania poprawia mi widok przeciągającego się i budzącego powoli Smoka. Nie da się tego opisać:))) Sama słodycz.

Generalnie i ogólnie jest fajnie. Zauważam tendencję wzrostową w dobrym samopoczuciu, pozytywnym podejściu, znajdywaniu rozwiązań dla spraw nierozwiązywalnych, robieniu sobie dobrze. Flirtu mi się chce dalej, ale ostatecznie uwiodę Grzecha. Niech ma:)))

6 komentarzy:

  1. no zaraz. Farałon do ciebie dzwonił? Do mnie tylko na gg. A w ogole to milo czytac szczesliwe notki.

    OdpowiedzUsuń
  2. aż takie wyróżnienie mnie nie spotkało. Rozmowa była na gg, więc jesteśmy na równym statusie:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. dobrze, ze mnie na ten obiad nie zaprosilas ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. a ja mam na nazwisko jak te ptaszki z czerwonymi basiorkami :P

    OdpowiedzUsuń
  5. powaliło mnie ostanie zdanie:)Ciesze sie ,ze masz Pania do pomocy-u mnie nikt sie nie odezwał.

    OdpowiedzUsuń
  6. hehehe:)znam ten sposob z wykalaczka:)codziennie tak trzaskam pazury do pracy.w coraz to innych kolorach:)buziak ogromny dla ciebie i malej:)

    OdpowiedzUsuń