licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

środa, 26 stycznia 2005

No i wszystko ...

…szlag trafił z dobrym humorem włącznie a może nawet przede wszystkim. Ciche dni… chłód… samotne zasypianie… Jest mi źle:((( Ale nie mogę ciągle ustępować, schodzić z drogi i udawać, że wszystko jest w porządku. No po prostu nie mogę… To nie zawsze jest moja wina, nie zawsze przyczyna tkwi we mnie. Starałam się, a z Ich strony nie dostałam nic, ani odrobiny starania. Próbowałam… naprawdę… i nic, i ciągle to samo dogadywanie i Oni mają zawsze rację, ja nigdy. Koniec z tym. Nie potrafię tak, nie będę zapominać o sobie w imię miłości do Teściów. Jakiej miłości??? Dla nich jestem ciągle obcą osobą, gościem w ich domu i życiu. Żadnego ciepła, żadnej rodzinnej atmosfery. Nigdy przez te 3,5 roku nie dali mi odczuć, że cieszą się z mojej obecności, że to dobrze, że Grzech jest szczęśliwy, że fajnie że jestem. Mały John nie jest ideałem, ale Grzech na każdym kroku czuje, że jest rodziną, że u moich rodziców w domu jest też u siebie, że nie jest gościem, tylko swojakiem. A ja? Ja ciągle jestem jakąś tam hanyską. Nie potrafię z Nimi rozmawiać, chociaż próbowałam bogowie mi świadkami. Próbowałam, ale oficjalne rozmowy to nie dla mnie. I takim ludziom, którzy nie okazują ciepła, uczuć, nie lubią spontaniczności, nie dają z siebie nic poza łazankami raz na pół roku, takim ludziom mam oddać moje Dziecko? Pozwolić im Je wychowywać? Wpajać zasady i uczyć życia? Nie chcę… I wojna… i cisza… i buksujące koła, kiedy Grzech wściekły odjeżdża spod mojej firmy… i łzy w oczach, bo tak nie powinno być, bo przecież WSZYSCY jesteśmy rodziną… Czemu oni nie potrafią tego okazać? Czemu Grzech ZAWSZE staje po Ich stronie? Czy to nie powinno być tak, że partnerzy się wspierają? Że nawet jeśli jedno popełni głupstwo to to drugie przy rodzicach czy teściach nie zwraca mu uwagi? Czy to ja jakaś inna jestem, że zawsze tłumaczyłam Grzecha przed Dużym i Małym Johnem, kiedy martwili się, że ciągle Go nie ma w domu i ja ciągle jestem sama i samotna? Czy tylko ja uważam, że można się krytykować w domu w czterech kątach, ale nie przy teściach? Że w końcu życie układam sobie z Grzechem, a nie z Jego Rodzicami? Wytrwam, choć mi ciężko… dam radę chociaż ryczeć mi się chce. Cała moja ideologia, że z Teściami można żyć w zgodzie wylądowała na śmietniku codziennego życia. I chociaż Oni w gruncie rzeczy nie są źli, to uważam, że do wychowywania wnuczki się nie nadaja. I na takim stanowisku stać będę nawet, jeśli miałoby to oznaczać wojnę i ciche dni na amen. Trudno. Ustępowałam już tak długo… nikt nie wie ile razy było mi przykro, bo Teściowa powiedziała o dwa słowa za dużo. Nikt nie wie ile krytyki zawoalowanej nieudolnie zniosłam. Nikt nie wie, bo i po co. Grzech tego nie przyjmuje do wiadomości, nie stanął w mojej obronie ani podczas awantury o ślub, ani nigdy w ogóle. Więc będę się broniła sama, choćby to miało doprowadzić mnie do łez. Trudno… Mam siłę… znajdę ją gdzieś… nie wiem gdzie…znajdę, bo muszę.
Niech mnie ktoś przutyli i powie, że nie uroiłam sobie tego wszystkiego, że nie jestem nienormalna, że chcę dobrze dla Smoka, że nie jestem zła matką i złą w ogóle. Niech mnie ktoś po prostu przytuli…

9 komentarzy:

  1. jesteś jak najbardziej normalna i jesteś wspaniałą matką, a teściowie zawsze będą traktować swoje synowe jak zło konieczne, wiem coś o tym, tak więc nie jesteś sama, i spróbuj się mniej tym przejmować a będzie na pewno lepiej; przytulam Cię mocno!

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze mówiąc ja też bym nie pozwoliła mojej teściowej wychowywać moich dzieci.Na szczęście ona nie przejawia takich zapędów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mozna wszystkich szufladkowac. Najlepszym przykladem na to, ze z tesciami mozna zyc w zgodzie jestem ja i moja zona i nasze uklady z tesciami. Zawsze zdazaja sie zle dni, humory i inne ale potem schodza na dalszy plan. A G. zawsze bedzie stal po ich stronie – tak jak Ty bedziesz po stronie swoich rodzicow, cala sztuka polega na tym by te strony probowac jakos zblizyc. W tym wypadku trzeba bezwzglednego minimum dobrych checi – z obu stron – czego Ci zycze. A co do „hanyski” – to przeciez sam honor ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. nie mów mi o szufladkowaniu, bo ja naprawdę uważam, że to nie są źli ludzie i nawet ich lubiłam. Ale teraz to już przegięcie – NIKT nie będzie decydował za mnie i za nas jak mamy wychowywać Smoka.Z tym staniem po stronie rodziców to nie masz akurat racji, bo jak moi mieli żal do Grzecha ze go ciągle w domu nie ma i ja chodzę smutna i sama i samotna, to ja go zawsze broniłam, chociaz mi faktycznie było źle, i nigdy nie dam na niego złego słowa powiedzieć. Jak coś nachachmęci to mu mówie w domu, ale nigdy przy rodzicach jednych albo drugich. Z nim sobie zycie układam a nie z rodzicami i po jego stronie stoję. A On po prostu nie może zrozumieć ze ktos w tym wypadku ja nie uważa jego matki za najwłaściwszą osobę do wychowywania dziecka. A prawda jest taka, że nigdy nie okazała mi ani odrobiny dobrej chęci choć się starałam, nigdy nie pokazała/pokazali, że jestem swoja. Ojciec mówi do mnie „ej” zamiast po imieniu. Nieodzywałam się do tej pory. Ustępowałam ciągle we wszystkim, nawet jak z winy mamy psu działa się krzywda. A to był tylko pies. Teraz chodzi o dziecko i nie pozwolę żeby ktoś je wypaczył i wychował „po swojemu”. I o to cała awantura.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tulę.
    Wiem, jak musi ci być źle. Odkąd pamiętam, widziałam, jak się mama męczy, jak się denerwuje, gdy okazywało się, że jej największe starania nie zostały uznane za wystaczające, że własciwie nie powinno jej tu być, że zostało przeprowadzone prywatne śledztwo na temat jej osoby(wszystkie wywiady i kontrwywiady powinny w tym momencie podwinąć ogon i uciec z krzykiem bo do pięt nie dorastają).
    Wiecznie tylko: obiad nie ten, mieszkanie nie takie, jak być powinno, dzieci źle wychowane(bo nie rzucają się dziadkom na kolana na ich widok).
    Na szczęście teraz mieszkamy zbyt daleko, by wizytacje kogokolwiek z rodziny były możliwe. u niektórych zdrowie już nie to. Nikomu źle nie życzę. Nie powiem, że się cieszę, bo nie. Ale wreszcie jest spokój.
    Trzymaj się i zwróć uwagę. Traktorowi krzywda się dzieje. Twój pies, walcz!

    OdpowiedzUsuń
  6. Trudno coś komentować i się wypowiadać bo nie znam tych Twoich „teściów” a ze ty jak wszyscy wiedzą też do „najłatwiejszych we współżyciu” nie należysz ;)) to pewno masz rację że możecie się nie dogadywać… cóż pozostaje zacisnąć zęby i postawić na swoim … bo to zbyt ważna sprawa żeby ustepować – pewne niedociągnięcia w tym czasie już nigdy nie będą miały sznsy zostać nadrobione … smutno tylko trochę że Ojciec Twojego Dziecka nie ufa twojej matczynej intuicji – powinien – bo ty jednak wiesz najlepiej co najlepsze dla małej – i nie ma co nad tym dyskutować i się obrażać bo to już Matka Natura zaplanowała taki układ …:)trzeba przed Nią z pokorą pochylić czoło i schować ambicje do kieszeni …

    OdpowiedzUsuń
  7. Tulę bardzo, bardzo….a jeśli chodzi o traktowanie to w pewnych środowiskach nigdy nie będziesz (nie tylko Ty – mówię ogólnie)traktowana jak „swojak” bo ludzie czują się lepsi, bo mają to czy tamto, bo pracują tu lub ówdzie…jednakże Tobie nie pozostaje nic jak tylko walczyc, pozdrawiam, trzymam kciuki

    OdpowiedzUsuń
  8. jak znajdziesz jakiegoś przytulacza daj znać…

    OdpowiedzUsuń
  9. tulę tulę…
    i masz rację nie ustępuj! a grzech niech nie będzie takim synkiem rodziców…

    OdpowiedzUsuń