licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

sobota, 2 września 2006

Butów NIE zakupiłam...

…PRZED wizytą u Who, co jednak nie popsuło mi humoru, bo za to zakupiłam tapczan dla Smoka – dokładnie taki jak chciałam.
Jak przebiegają nasze spotkania z Who? Otóż…
Najpierw Klucha zrzucił parę razy kota z tarasu.
Potem dowiedziałam się, że jeśli ktoś miałby przycinać trawę w ogrodzie nożyczkami, to tylko ja, bo Who nie zna drugiej równie twórczej istoty – to komplement był podobno.
Potem kot chciał zeżreć obiad Smoka.
Potem Smok wysmarował się kremem Nivea w ilości wystarczającej na pokrycie elefanta warstwą, która wchłonęłaby się po tygodniu.
Potem Who ironicznie powiedziała, że ktośtam mógłby całować Jej teściową po palcach na piętach – gdziekolwiek się one znajdują (i palce i pięty).
Potem Bąk zmasakrował się delikatnie nożyczkami.
Potem Klucha i Smok nawrzucali kamyków w rabatę z kwiatami, które to kamyki Who wybierała niczem Kopciuszek.
Potem Smok przydzwonił czymś Klusce w potylicę, aż się zrobiła awaria.
Potem to już nam było wszystko jedno, bo wino nam smakowało (mam nadzieję), ciasto było pyszne, kot sobie poszedł, dzieci się zmęczyły i w końcu pojechałyśmy do domu. Zakładam, że Who odetchnęła z ulgą i wzniosła modły dziękczynne.

Fajnie było:)))

I dzięki Who za okazane zaufanie… zrobiło mi się miło.

1 komentarz:

  1. Przez wrodzoną (???) grzeczność nie wspomniałaś, że Klucha porzucił był swą narzeczoną dla poduszki…Na pocieszenie (??) Ci powiem, że rano obudził się z rykiem „Gdzie Wika?? Ja lubiem Wikę!!”

    OdpowiedzUsuń