licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

czwartek, 8 stycznia 2009

Idzie Pańcia...

… na szpileczkach – kozaczki, spodnium czarne w prążki, kita z przedziałkiem na boku, mroczny make up. Idzie, torebeczką macha. Otwiera drzwi, drzwi otwierają się do połowy i zacinają się na oblodzonej kostce brukowej. Pańcia z rozpędu wpada na  kant drzwi, bo zawsze otwierały się do końca i szła przez nie bez problemu. Drzwi robią Pańci kuku. Na czole, centralnie z mega guzem oraz czerwonym śladem. Pańci robi się czarno przed oczami, rzuca budowlanką i machając dalej torebeczką, tym razem dla zachowania równowagi zmierza na stanowisko pracy. Pańcię obity łeb boli cały dzień, czoła dotknąć nie może, wygląda jak ofiara przemocy w rodzinie.
Pogratulować.
Tak dziś Mój Majestat zaczął dzień.
Jakbym na to patrzyła z boku, pewnie zdechłabym ze śmiechu.
Tymczasem nawet fizjognomii umyć za bardzo nie mogę, bo mnie czoło boli.
kurtyna.

6 komentarzy:

  1. A najgorsze, że ja tego nie widziałam!

    OdpowiedzUsuń
  2. A nie mogłaś nagrać? W lutym sama byś się śmiała na babskim combrze:)

    OdpowiedzUsuń
  3. No, oczywiście: biedna Cleosia, biedna!

    OdpowiedzUsuń
  4. no tak, tak – biedna Cleosia, biedna…. ale nagrać mogła!

    OdpowiedzUsuń
  5. nooo biedna ;p a swoją drogą to fajnie ten guz musi wyglądać, zeby chociaż grzywkę miała, żeby zasłonić a tu nic….oj jaka biedna

    OdpowiedzUsuń
  6. No cóż… spieszę poinformować, że Kleosia nawet z obitym czołem prezentuje się blosko i śliwy nie ma ;P Ot lekko czerwone czółko było w miejscu „kontaktu” ;))

    OdpowiedzUsuń