… na szpileczkach – kozaczki, spodnium czarne w prążki, kita z przedziałkiem na boku, mroczny make up. Idzie, torebeczką macha. Otwiera drzwi, drzwi otwierają się do połowy i zacinają się na oblodzonej kostce brukowej. Pańcia z rozpędu wpada na kant drzwi, bo zawsze otwierały się do końca i szła przez nie bez problemu. Drzwi robią Pańci kuku. Na czole, centralnie z mega guzem oraz czerwonym śladem. Pańci robi się czarno przed oczami, rzuca budowlanką i machając dalej torebeczką, tym razem dla zachowania równowagi zmierza na stanowisko pracy. Pańcię obity łeb boli cały dzień, czoła dotknąć nie może, wygląda jak ofiara przemocy w rodzinie.
Pogratulować.
Tak dziś Mój Majestat zaczął dzień.
Jakbym na to patrzyła z boku, pewnie zdechłabym ze śmiechu.
Tymczasem nawet fizjognomii umyć za bardzo nie mogę, bo mnie czoło boli.
kurtyna.
czwartek, 8 stycznia 2009
Idzie Pańcia...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A najgorsze, że ja tego nie widziałam!
OdpowiedzUsuńA nie mogłaś nagrać? W lutym sama byś się śmiała na babskim combrze:)
OdpowiedzUsuńNo, oczywiście: biedna Cleosia, biedna!
OdpowiedzUsuńno tak, tak – biedna Cleosia, biedna…. ale nagrać mogła!
OdpowiedzUsuńnooo biedna ;p a swoją drogą to fajnie ten guz musi wyglądać, zeby chociaż grzywkę miała, żeby zasłonić a tu nic….oj jaka biedna
OdpowiedzUsuńNo cóż… spieszę poinformować, że Kleosia nawet z obitym czołem prezentuje się blosko i śliwy nie ma ;P Ot lekko czerwone czółko było w miejscu „kontaktu” ;))
OdpowiedzUsuń