licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

niedziela, 4 stycznia 2009

No to mamy...

…drogie dzieci Nowy Rok. Nowy Rok przywitaliśmy rodzinnie w Tylmanowej, wsi takiej zabitej dechami, gdzie do sklepu 3 kilometry sankami, a do cywilizacji większej nieco, choć równie zabitej kilometrów jakieś 10. I mogłabym pisać kilometrami jak to spaliśmy do 10, Smok non stop jadł, jeździliśmy na sportowych sankach, co to je Smok dostał od Dużego pod choinkę, bo „jak już ma mieć sanki, to niech będą porządne”,  jeździliśmy na dupolocie też wypasionym z gąbeczką pod tyłek,  jedliśmy swojskie obiadki gospodyni Marysi, oglądaliśmy codziennie jedną bajkę, a kiedy Smok poszedł spać oglądaliśmy z Diabołem codziennie jeden film jakiś, byliśmy na Abba Show i na Boney M Show i na koncercie Norbiego (ołłłł jeeeee – kobiety są gorące aha, aha), poznaliśmy fajną parę ze Starachowic co tirami jeździ, zaliczyliśmy Szczawnicę by night oraz w dzień, nabywając buhajową czapkę oraz czapkę królikową,  wlazłyśmy ze Smokiem na drzewo, z którego nas potem Diaboł ściągał bo „I JAAAAAK MY TERAZ ZEJDZIEMYYYYY?”, wleźliśmy również zbiorowo i gremialnie na GÓRĘ, Diaboł wlazł na lód na zamarzniętym Dunajcu, a ja się modliłam do bogów, żeby gupi nie wpadł do wody, tropiliśmy zwierzynę na rzeką, Diaboł puszczał fajerwerki, których Smok się panicznie bał, w efekcie czego Smok sylwestrową północ spędził pod kołdrą drąc się wniebogłosy, a ja na balkonie z ograniczoną widocznością, zwiedziliśmy wszystkie sklepy obuwnicze w okolicy w poszukiwaniu śniegowców dla Smoka, które musiały PASOWAĆ do wszystkiego (moja krew), dostałam żabę Aśkę oraz raz śniadanie niemal do łóżka, piliśmy grzańca, i metaxę z gospodarzami, i Diaboł woził nas ze Smokiem na sankach, Smok się turlał z górki i wyglądał jak Bulinek, i robił orła i śnieg nam padał na głowy i łapałyśmy śnieżynki ze Smokiem na języki, i Smok wyzdrowiał, Diaboł też, a ja prawie, i mieliśmy tańce w pokoju, i Smok towarzystwo 4 chłopaków gospodarzy i w ogóle mogłabym tak ciągle.

A wcześniej były Święta i Wigilia  – ciepła, rodzinna, z życzeniami na 53 lata, z furą prezentów pod choinką, siemieniotką, barszczem z uszkami, pierogami, makówkami, kutią, sernikiem, karpiem i kompotem z suszu (fuj), jednym zgrzytem, co w tych okolicznościach przyrody było do przewidzenia. I dostałam książkę o Egipcie i Skarb:) A Smok pierdyliard różności w tym poduszkę czerwoną z hipopotamem, którą wozi ze sobą wszędzie, i książki o dinozaurach, bo to fascynacja równa niemal tej u Nowego Człowieka, i tablicę i te sanki wspomniane już z dupolotem, i kapcie i i kapcie i kapcie (tak tak 3 pary) i bajki, i grę  Crazy Frog, co to ją już nieźle wymiata, i plecak z prosiakiem, i pościel i już sama nie pamiętam co jeszcze. A diaboł też coś tam dostał, ale niech się chwali sam u siebie:P
A potem Boże Narodzenie z rodzinnym spędem. I Drugi Dzień Świąt u Rodziców Diaboła. I błogie lenistwo.

Wróciliśmy. Mały John spasł nam koty. Jak Ona to zrobiła w przeciągu 6 dni, to ja doprawdy nie wiem, ale anorektyczna Nefka zrobiła się lekko krągła, a dotychczasowy Seth Pasztet stał się Sethikiem Baleronikiem. MA-SA-KRA. Jakbyście mieli problemy z niedowagą zapraszam do MJ, Ona na pewno temu zaradzi. Wystarczy wspomnieć, że po powrocie do domu, w lodówce powitał nas garniec bigosu, który w ciągu godziny opróżnił się w połowie. A to nie był mały garnek – o nie.

No to idę wyjąć kolejne pranie z pralki, wstawić następne, a potem siądę przed świecącą choinką (Diaboł nieświecące lampki naprawił OD RAZU a nie po tygodniu – wybryk natury taki samczy) i będę się wgapiać.

5 komentarzy:

  1. cieszą Dziobaka takie szczęśliwe chwile u Cleosiaka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem… jak otwieram Twojego bloga to widzę tekst „no to mamy dwoje dzieci…”.
    Mam tak za każdym razem.
    I za każdym razem przeżywam szok, że dowiaduję się takiej rzeczy z bloga, a nie bezpośrednio od Ciebie.
    Dopiero drugie spojrzenie wyjaśnia temat…Hm… Proroctwo?

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo pracowite Święta:)
    Oby tak dalej:)

    OdpowiedzUsuń