licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

sobota, 20 czerwca 2009

Każdy powinien...

…mieć coś takiego, co jest tylko jego, czego nie będzie nigdy miał nikt inny, takie uczucie, że coś istnieje tylko i wyłącznie dla niego, tylko on to ma i nikt nie jest w stanie zaingerować w to uczucie. Ja tak mam…coraz rzadziej, ale mam, kiedy Smok zasypia mi na rękach, albo zasypia przytulony do mnie w jakiejkolwiek innej pozie. Coraz rzadziej, bo Smok coraz większy i woli zasypiać jednak sam. Ale wczoraj… Byliśmy na koncercie „Dżem z Operą”. Poza tym, że lało jak z cebra, zmokliśmy jak kury, Smok zażyczył sobie surowej kiełbasy z grilla oraz, że nie doczekałam się „Whisky” (usłyszałam dopiero zza domów idąc już do auta), poza tym wszystkim wczoraj był taki właśnie moment. Przetrzymałam Smoka trochę – wyrodna maciora – i gdzieś w okolicach 22-giej zasnęła mi na rękach. Tego się nie da opisać. Tłum ludzi tam był, a jakbym była tylko ja i ten gorący policzek tuż przy moim. Nie ma takiego uczucia na świecie, któe mogło by to zastąpić, do którego dałoby się to porównać. Łapki wokół mojej szyi, oddech odczuwany tuż za uchem. Tylko moje – niczyje inne. W takich chwilach najpierw się rozklejam, że mam zaszczyt doświadczać takiego cudu, że mogę właśnie ja, właśnie Ją trzymać na rękach. Potem jestem dumna, bo to piękna, mądra dziewczynka, z fochami jasne – jak to kobieta – ale rozsądna, posłuszna, słuchająca co się do Niej mówi. A potem już nic nie ma, tylko Ona i ja. I mógłby tam śpiewać nie wiem kto, mógły przedefilować tabun wydepilowanych mamutów – mam to gdzieś, bo w takich chwilach nie liczy się nic innego, jak tylko to, że MOJA CÓRKA zasnęła i przytula się jak nikt, jak z nikim, jak tylko Ona potrafi.

A koncert? Lekki niedosyt, bo nie doczekałam ani wspomnianej „Whisky” ani „Czerwony jak cegła”. taki minusik tego ciężaru trzymanego na biodrze. Szczerze mówiąc mam to gdzieś również posłucham sobie na You Tube, ale jednak… został lekki posmak Dżemu a nie wspomnienie pysznego smaku.
A dziś mieliśmy jechać na „Księżniczkę Czardasza”, ale jakoś się nie zapowiada, żebyśmy pojechali. Hmmmm… i znowu pozostanie ten niedosyt, ale co tam. Upiekłyśmy ze Smokiem ciasto, obejrzałysmy Harry’ego Pottera – nie jest źle.

W kwestiach remontowo-dekoratorskich:
1. Drzwi wejściowe już prawie prawie od wewnątrz.
2. Kolejne trzxy kwiaty przesadzone. Diaboł nadal twierdzi, że posiadam na stanie obsesję doniczkową. Rację ma!

4 komentarze:

  1. Smok jest cudny to fakt, ale ja chcę te wydepilowane mamuty!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Rację macie koleżanko, że warto w życiu mieć coś najważniejszego na świecie, co przyćmiewa nawet stado wydepilowanych mamutów:) Zapisane i podkreślone wężykiem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Smok jest najboskiejszy :) A obsjesja doniczkowa świetną sprawą jest! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Papirus wreszcie poczuł błoto pod nogami i rośnie. Geranium nadaje się do przesadzenia. Pandan musiałam zakryć słoikiem przed namiętnością kota. Papryczki są zielone – chyba chcą więcej słońca i upałów.

    OdpowiedzUsuń