licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

niedziela, 14 lutego 2010

Poślimtałam się...

…trzy razy. Raz, kiedy mała Tiana rozmawiała z gwiazdą, raz kiedy zabili cud-robala i jakże by inaczej na szczęśliwym zakończeniu. Jaka stara, taka gupia, no doprawdy. „Księżniczka i Żaba” spełniła wszelkie oczekiwania:)

Od poniedziałku zabieram się za obraz na zamówienie. Lekki stresik, ale co tam, dam radę przecież.

Dla rozluźnienia oglądamy komedie – jedna za drugą, dzień w dzień. Absolutnie nic to nie daje. Lepiej działa obejmujące mnie ramię. Chociaż na chwilę lepiej.

APDEJT:
Dla podtrzymania nowej świeckiej tradycji dostałam książkę. Dodajmy dla ułatwienia, że Diaboł czytał streszczenia, ale Smok pokazał palcem, że „TA” i jest TA. Bo Jej się podobał zamek na okładce. Zakładam, że będzie równie romantyczna jak zeszłoroszny romans z zarazą w tle:) I dobrze. Dodatkiem był Pumeks, o którym Nefka myśli, że to jej nowy lover. Oraz brelok z blond Cleosią. Przynajmniej mi w pracy nie będą już paradowali z Iktornem. A na koniec poobiednia drzemka. Baaaardzo udany prezent walentynkowy:) ZIEW. Przed chwilę wstałam.

Mimo natłoku wydarzeń obejmujących również projekcję Harry’ego Puttera zdążyłam wyprodukować trzy butelki jeżynowej nalewki. Mnią. Niech się odstoi, ale i tak jest boska.

APDEJT WIECZORNY:
„Dobranoc mamusiu…Mamo…kocham cię i chciałabym, żeby wszystkie weekendy były nasze.”

Najlepszy prezent…

1 komentarz:

  1. Polecam zatem Madagaskar na rozluźnienie – To mówiłem ja król Julian:)

    OdpowiedzUsuń