licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

niedziela, 28 października 2012

Przyjechała o...

..13.00. Do tej chwili obejrzałam na niej dwa filmy, zasnęłam, wypiłam hektolitry herbatki, wymiziałam kota, poczytałam książkę. Oznacza to w dużym skrócie, że MAMY WRESZCIE KANAPĘ.
Senkju senkju, gratulacje owszem przyjmuję.

Azazel przyjechała koszmarnie spóźniona, ale 11 miesięcy związku przyzwyczaiło nas do tego, że czego nie możesz zmienić i na co nie masz wpływu musisz zaakceptować. Albo odpalantować, ale to raczej nie wchodzi w rachubę. Za to wyszła jakoś tak o 5.30. NAD RANEM. Zadek mię się splaszczył od krzesła, bo wczoraj nie posiadałam jeszcze KANAPY i blog mi świadkiem, że nie pamiętam, kiedy ostatnio tyle mówiłam i słuchałam. Kroi się kolejna Wiedźma na Sabaty, jakiem Cleosia.

Zatem kiedy o 10.20 dostałam SMS od Pana Kierowcy, że jedzie z KANAPĄ miałam ochotę oddzwonić i nabluzgać biedakowi na czym świat stoi, gdyż azaliż spałam właśnie od czterech godzin i był mnie obudził.

Red Bullowi zaś składam niniejszym serdeczne dzięki za skręcenie KANAPY, w ramach wsparcia w robieniu niespodziewanki Diabołowi. Nawet jeśli chodzi o 4 durne śruby i dwa oparcia Przyjaciele bywają bezcenni.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz