..13.00. Do tej chwili obejrzałam na niej dwa filmy, zasnęłam, wypiłam hektolitry herbatki, wymiziałam kota, poczytałam książkę. Oznacza to w dużym skrócie, że MAMY WRESZCIE KANAPĘ.
Senkju senkju, gratulacje owszem przyjmuję.
Azazel przyjechała koszmarnie spóźniona, ale 11 miesięcy związku przyzwyczaiło nas do tego, że czego nie możesz zmienić i na co nie masz wpływu musisz zaakceptować. Albo odpalantować, ale to raczej nie wchodzi w rachubę. Za to wyszła jakoś tak o 5.30. NAD RANEM. Zadek mię się splaszczył od krzesła, bo wczoraj nie posiadałam jeszcze KANAPY i blog mi świadkiem, że nie pamiętam, kiedy ostatnio tyle mówiłam i słuchałam. Kroi się kolejna Wiedźma na Sabaty, jakiem Cleosia.
Zatem kiedy o 10.20 dostałam SMS od Pana Kierowcy, że jedzie z KANAPĄ miałam ochotę oddzwonić i nabluzgać biedakowi na czym świat stoi, gdyż azaliż spałam właśnie od czterech godzin i był mnie obudził.
Red Bullowi zaś składam niniejszym serdeczne dzięki za skręcenie KANAPY, w ramach wsparcia w robieniu niespodziewanki Diabołowi. Nawet jeśli chodzi o 4 durne śruby i dwa oparcia Przyjaciele bywają bezcenni.
niedziela, 28 października 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz