..mi się doprawdy. Uskuteczniam tu taką sielankę, że jak popatrzę na bloga, to musiałabym pisać i pisać i pisać.
Tymczasem wolę poświęcić czas na rodzinne malowanie kalendarza na przyszły rok. Albo na robienie ozdób choinkowych, albo na Sons of Anarchy - nowy serial, który wynalazł Diaboł. Opcjonalnie przebieramy się za zombi, albo upijamy z moim Młodszym Kuzynem. (Być może dlatego, że Starszy Kuzyn nie raczy dupy przytachać do nas.) Jeszcze montujemy karmnik i obserwujemy Jaśka z Małgośką, albo robimy szpic na pracową choinkę, albo latam na zumbę, albo kuję ten niemiecki zachromolony. Albo jeszcze czytam Grę o Tron w oryginale, co umówmy się ze względu na nagromadzenie giermków, przyłbic, napierśników i ogierów na centymetrze kwadratowym strony nie jest łatwe. I korzystam z kanapy.
Zwyczajnie nie mam czasu na wirtual, skoro real jest taki zajmujący.
Bywa.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
"rodzinne malowanie kalendarza" zdradz szczegoly, tez robie kalendarze, ale ze zdjeciami, moze w tym roku sciagnelabym twoj pomysl? ;)
OdpowiedzUsuńOtóż:
OdpowiedzUsuńmiesięczy jest 12, nas troje. Każdy losuje sobie 4 miesiące i dowolną techniką na brystolu formacie A1 maluje/rysuje/wykleja co mu tam przyjdzie do łba.
Dni miesiąca wpisałam ręcznie, z zaznaczeniem Świąt, dni wolnych i wszystkich ważnych dla nas dat typu urodziny Rodziny, Przyjaciół, rocznice.
Potem zbinduję i będzie wisiał w kuchni z wielką przestrzenią pod obrazkami do robienia notatek co/kto/kiedy.
Ot tyle.
fajne ;)
Usuń