licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

niedziela, 22 października 2006

Sobota upłynęła...

…pod znakiem spełniania marzenia. Nie zmarzłam prawie wcale, tylko mi trochę stopy odpadły od brodzenia w zbiorniku wody pitnej. Do tego wprawiłyśmy z Zadziorkiem w doskonały nastrój stado wędkarzy, którzy mimo obaw mania zawału wgapiali się jak sroki w gnat. Faceci są płytcy jak kałuża.

a po południu…
Wygłupiamy się rodzinnie na łóżku w sypialni. Smok udaje, że rozmawia z Babcią z Wyspy przez telefon, a my z Grzechem nad czymś debatujemy.
Smok: Halo! Babcia? Ja Cie sisie. Dzie jeteś? Domu? A dziadet?
My: BLA BLA BLA SZU SZU SZU (gadamy głośno)
S: POSIE O CISIE! POSIE O CISIE! Halo Babciu? Juś Cie sisie.

Skonać z Nią można:)))

Za to niedziela…
Siedzimy wszyscy przy śniadaniu i oglądamy Domisie.
Cleos: Smoku, jedz serek, bo bajki są tylko dla dzieci, które grzecznie zjadają śniadanie.
Smok: Nie maludź mamo…

No to nie marudzę już i spadam. CU

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz