…więc porozumienie zostało nawiązane. Nosi niegustowne krawaty, mówi cicho i spokojnie. Trochę zaciąga akcentem gwarowym, ale w połączeniu z poczuciem humoru nie jest to rażące. Ma zabdane dłonie. Posyła mi „buźki” emilkowo i mówi, że jak mnie nie ma, to nie ma kto Mu współczuć w chorobie. Ulubiony kolor – niebieski. Na stole ma udrapowany obrus z ułożoną wiązanką kwiatów. W kącie kroton i filodendron, na półkach kufle do piwa. Ma silny uścisk dłoni i twierdzi, że jak ma zły dzień to strach się bać. Nie wierzę. Chociaż może. Sypie przysłowiami chińskimi jak z rękawa i chociaż może nie jest specjalnie uczelniano mądry, to jednak konwersacja z Nim daje satysfakcję. Czy mnie chce??? O tak!!! Co na to Jego druga połowa??? Dowiem się wkrótce. Czekam i wiem, że mogę dużo w ten związek zainwestować, ale też czerpać z niego korzyści. Grzech… trochę zazdrosny, ale godzi się z faktem, że On istnieje. Cóż, takie życie:)))
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No, no… ;)
OdpowiedzUsuńzaintrygowałaś mnie
czekam na więcej :)
To chyba jakaś podpucha :)
OdpowiedzUsuń