licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

niedziela, 6 grudnia 2009

Upiekłam czekoladowe...

…babeczki. W końcu Mikołaj dziś ląduje na balkonie, musi mieć się czym pożywić po locie z Laponii. Operacja „Święty” ogólnie nieco komplikuje życie, ale jak potem widzę błyszczące oczy Smoka nurkującego w worze z prezentami… Bezcenne.

Kate wczoraj faktycznie biegała wokół stołu. Iwa też w zwolnionym tempie z biustem zarzuconym na plecy. Diaboł narysował mi łąkę i Smok narysował mi łąkę. Zdobią lodówkę, też mam swój prezent na Mikołaja. Zionąca sałatka jest niebowgębiasta – serio, serio, nic to, że potem się zionie – trudno. W zasadzie to standardowo było blosko. Co tu dużo pisać… Teraz najchętniej zasiadłabym do książki i połknęła tom drugi, ale czeka mnie lekkie sprzątanie, bo w końcu ten Święty, i w ogóle…

APDEJT:
Wstał po 12.00. Co Mu się stało nie wiem, bo Pędzla z nami nie było wczoraj, ale zdumiewam się wciąż:
D: Mógłbym powiedzieć Cleoś, że jesteś jak posąg bogini, ale posąg nie pachnie tak zmysłowo”
oraz
D:Uwielbiam Twoje uszka. One do mnie wołają…
C: Tak? A co takiego?
D: Ssij maleński ssij…

Witki opadają od tego romątyzmu:)

1 komentarz:

  1. A wszystko „bezta” metaxa:)
    Niezły wynik – Aph – w samo południe!

    OdpowiedzUsuń