…przychodzi dzień…
W tym słońcu i upale jest mi doskonale. Tfu zrymowało mi się niechcący. Spaliłam ramiona na firmowym pikniku. Dostałam wkurwu wszechczasów, ale przeszedł był, bo w końcu pracuję z fątastycznymi ludźmi również więc sobie ich cenię. I okazuje się, że mają błogosławiony wpływ.
A po burzy spokój…
Pięknie jest. Zimowy krajobraz na sztalugach czeka na ciąg dalszy, ale jakoś mi tak nie po drodze chwilowo z ośniezonymi drzewami. Niech czeka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz