licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

sobota, 25 września 2010

Na obiad...

…zapiekanka z ryby, więc łażą za mną dwa koty ze Shreka i drą paszcze. Twarda będę – żadnego dokarmiania.

Po przedpokoju chodzi jakiś białowłosy facet – Smok powiedziałby, że Gandalf, ale chyba niekoniecznie, bo na koszulce ma napisane „Mam 18 lat, przede mną cały świat.” Czy ja Go znam? Zdecyduję, jak pomaluje przedpokój.

Obudziłam się o 8.00 z koszmarnym bólem głowy. Dopiero teraz mija, pomimo zażycia końskiej dawki prochów. Chodzenie bywa bolesne, schylanie się to krok w stronę samobójstwa. A taki miałam piękny sen. Śniło mi się, że byłyśmy z Grabarką na wyjeździe firmowym, zajmując pokój z dwoma obcymi babciami i poglądach skrajnie rydzykowych, z którymi to babciami prowadziłam zacięte dysputy, ćwicząc jednocześnie na steperze. A jakiś również obcy chłop robił w tym czasie remont wspomnianego pokoju… Chyba mam już lekką schizę w temacie remontowym?

A poza tym jest pięknie. Pogoda spacerowa… Na jutrzejszy poranek mam podły plan.  A potem sobie pomaluję jedno skrzydło wrót salonowych, a co mi tam, albo posprzątam sobie hektary, albo coś tam-coś tam.

Obserwacja na dziś: naród nie jest przyzwyczajony do widoku blondynek w podartych jeansach, japonkach, bez makijażu za to ze smugami po gładzi na nogawkach, kupujących śmietanę 12%. No przecież nie będę się pindżyła do sklepu na rogu!? tak?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz